Tak naprawdę impreza wcale się nie skończyła – wywiad z The Party Is Over

Młodzi, piękni i mroczni. Gdy impreza się kończy i co słabsi osobnicy zalegają już pod stołem, oni dopiero zaczynają prawdziwą celebrę. Z The Party Is Over rozmawiałam o telewizyjnej sławie, inspiracjach Crystal Castles i statystkach na Facebooku.

fot. Sonia Świeżawska

fot. Sonia Świeżawska

Martyna Poważa: Wchodzicie na rynek duetem o strukturze chłopak + dziewczyna zaraz po sukcesach takich zespołów jak The Dumplings, Rebeka, Xxanaxx. Jak Wam się zatem teraz działa? Czy łatwo się przebić?

Daria Ryczek: Skupiamy się bardzo na sobie, na pracy nad tym, co mamy i raczej nie zaglądamy do ogródka muzycznych duetów. Ta praca nas muzycznie zajmuje, bo Michał ma dużo innych projektów i w zasadzie ja też. To niekończące się koło: praca, próba, następna próba i znów praca. Cały czas żyjemy tylko swoją muzyką, jakkolwiek to brzmi.

Michał Wajdzik: Jeśli chodzi o „przebicie się”, na pewno na plus działa fakt, że fani elektroniki wypracowali sobie pewien styl bycia, w którym zawiera się częste chodzenie na koncerty. Artystom innych gatunków, określanych jako bardziej popularne, często trudniej jest ściągnąć ludzi. Co się zaś tyczy „bycia na bieżąco”, to przez to, że pracuję nad wieloma rzeczami, jestem bardzo do tyłu z nowościami. Do tego stopnia, że mam płyty winylowe od pół roku czekające na odsłuchanie, zapakowane jeszcze w folię.

fot. Anna66 Andrzejewska

fot. Anna66 Andrzejewska

Co to za pomysł z występem w Must Be The Music? Nie czuliście, że będziecie odstawać od zwyczajowego repertuaru takiego talent show?

M.W.: Przede wszystkim był to sposób, żeby dotrzeć do dużej ilości ludzi. Faktycznie, nasze zasięgi na Facebooku znacznie się zwiększyły. Dodatkowo chodziło o nagranie zrobione przez telewizję, w bardzo dobrej jakości, co jest doskonałym materiałem promocyjnym. Z innej strony – zrobiliśmy to trochę dla żartu, do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy nie zrezygnujemy.

D.R.: To była szansa na to, żeby dużo ludzi mogło zobaczyć i posłuchać innego rodzaju muzyki. Aczkolwiek graliśmy cover, co nie było to do końca naszym planem. Twórcy programu wybrali go zamiast naszej autorskiej propozycji, która była dużo ostrzejsza.

Utwór został Wam narzucony?

D.R.: Musieliśmy przygotować dla producentów do wyboru nasz utwór i dowolny cover. W dwa dni zrobiliśmy cover i był on dosyć ascetyczny w porównaniu do tego, co planowaliśmy pierwotnie. Wahaliśmy się, czy przearanżować nieznany utwór, czy może coś rozpoznawalnego. Zdecydowaliśmy się na to drugie, wybierając Lorde.

M.W.: Była duża presja czasu, krótka chwila żeby to przygotować. Ale chcieliśmy pójść na kompromis. Zresztą dalej gramy ten kawałek na koncertach.

D.R.: Liczyliśmy się z tym, że to telewizja i że będziemy musieli z czegoś zrezygnować.

fot. Natalia Kaniak

fot. Natalia Kaniak

Dlaczego wybraliście Must Be The Music, a nie na przykład X – Factor?

M.W.: Ponieważ MBTM ma najlepiej skonstruowaną umowę, jeśli chodzi o nagranie płyty po wygranej. Gdy wygrasz program, otrzymujesz pieniądze na nagrania, co jest dużo bardziej komfortowe, ponieważ program nie posiada do nich praw. W innych programach haczyk zazwyczaj jest taki, że oni mają całkowite prawa do tego, co robisz po zakończeniu.

D.W.: Zasadnicza różnica jest też taka, że w X – Factorze śpiewasz tylko covery, nie masz możliwości pokazania swoich utworów. W MBTM masz prezentować przede wszystkim swoje piosenki. Co prawda, w naszym przypadku okazało się, że cover bardziej się spodobał, ale X – Factor to z założenia trochę karaoke. Nie ma miejsca na zespoły jako takie.

M.W.: Tutaj forma jest dużo luźniejsza, faktycznie można potem działać dalej. Nawet po wygranej nie blokują cię, tylko dają wiele możliwości, żeby iść swoją drogą.

D.R.: Na przykład zagrać na Sylwestrze w Polsacie. Czyli w Katowicach.

fot. Sonia Świeżawska

fot. Sonia Świeżawska

Jak skoczyły statystyki na Facebooku po MBTM?

M.W.: Bardzo mocno. Mamy teraz dużo większe zasięgi postów i sporo nowych fanów. Samo to, że braliśmy w tym udział, zaangażowało naszych znajomych do udostępniania – w tym momencie nie sam program, ale rzeczy, które działy się wokół, były promocją. Również pod materiałem, który udostępniła telewizja, było całkiem dużo pozytywnych komentarzy. Telewizja ma ogromną siłę przekazu.

D.R.: Polaryzuje dużą rzeszę odbiorców, co więcej, MBTM udostępnia projekty artystów zrobione już po czasie – można zatem trafić do nowych odbiorców.

A propos statystyk – weszłam sobie na Wasz youtube’owy profil i zauważyłam, że macie 7 876 wyświetleń. To jest dużo czy mało?

M.W.: Tak? Nie wiedziałem, że tyle.

D.R.: Jakby to było 7 900… Jeszcze musimy dużo pracować!

M.W.: Tak naprawdę to całkiem sporo, bo pomijając udział w MBTM, to nie wydaliśmy żadnej płyty, a nasze utwory nie są puszczane w rozgłośniach radiowych. Wypracowaliśmy to sami, bez dodatkowej promocji.

Gdzie wolelibyście zagrać – na Open’erze czy na Glastonbury? A może Ostrava albo Coachella?

D.R.: Na Tauronie.

M.W: Najbardziej? Na Glastonbury. A z najbliższych, na pewno Tauron.

D.R.: Jest to do osiągnięcia, ale przed nami jeszcze dużo pracy i wydaje mi się, że dużo zależy od ilości odbiorców.

M.W.: Na pewno w przyszłym roku będziemy próbować dostać się na Taurona i Open’era. Z zagranicznymi festiwalami może być trudniej, ale spróbujemy.

fot. Anna66 Andrzejewska

fot. Anna66 Andrzejewska

Jakie są Wasze plany na przyszłość? Poza występem na Pyramid Stage?

M.W: Planujemy koncerty niebawem, bo wydajemy nową EPkę.

D.R.: Ciągle nad tym pracujemy, mamy już bardzo dużo materiału i już prawie kończymy.

M.W.: Ważną rzeczą dla nas jest również fakt, że jeśli wszystko dobrze się ułoży, to do końca tego roku będziemy mieli wideorejestrację naszego występu z festiwalu Ars Cameralis. Wybraliśmy sześć utworów, teraz czekamy tylko, kiedy materiał będzie zmontowany. Chcielibyśmy też zacząć koncertować w innych miastach Polski. Zaczynamy działać w tym kierunku, zobaczymy, jak się uda. Wydaje mi się, że są szanse i możliwości, trzeba tylko logistycznie to ogarnąć.

D.R.: Ja myślę, że kiedy zrealizujemy już naszą EP-kę i zaprezentujemy ją na Śląsku, będziemy mogli próbować gdzie indziej. Często zdarza się tak, że wystarczy jeden utwór, aby otworzyć wiele drzwi. Możesz też wypuszczać single, które nie spodobają się publice. Dlatego tym razem dopracowujemy dokładnie wszystkie szczegóły i nagrywamy partiami. Wiele czynników ma wpływ na sukces danego utworu, niejednokrotnie to też kwestia szczęścia czy przypadku. Zależy nam też na zrealizowaniu teledysku, bo to zawsze przyciąga ludzi i podwaja odbiór. Zbieramy fundusze na portalu polakpotrafi.pl i teraz liczy się dla nas każda złotówka, żeby zaprezentować świetny klip.

M.W.: Dlatego też musimy zrobić to na wysokim poziomie, bo standardy realizacji klipów znacznie się podniosły. Wypuszczając słaby materiał, możemy tylko zrazić do siebie ludzi, zamiast wzbudzić pozytywne zainteresowanie. Żyjemy w takich czasach, że internet nie wybacza i jedno potknięcie może ciągnąć się za tobą do końca życia.

fot. Anna66 Andrzejewska

fot. Anna66 Andrzejewska

W jakim kierunku chcecie zatem iść muzycznie? Odnoszę wrażenie, że brzmienie Waszych utworów się pogłębia, jest cięższe i bardziej złożone.

D.R.: Ja myślę zupełnie odwrotnie.

M.W.: Ja się natomiast zgodzę. Powstają rzeczy dużo mocniejsze, jest dużo kawałków trip hopowych i to właśnie one są najcięższe, bo przez zwolnienie tempa pogłębia się brzmienie.

D.R.: Cały czas szukamy, eksplorujemy różne gatunki.

M.W.: Eksperymentujemy, nie chcemy się definiować, bo nie mamy obranego dokładnie kierunku. Ciągle pojawia się coś nowego i nie chcemy się zamykać w obrębie jednego gatunku, bo moim zdaniem to odtwórcze. Wydawanie przez kilka lat płyt, które brzmią tak samo, jest zupełnie bez sensu.

D.R.: Często jesteśmy porównywani do Crystal Castles, do Portishead i innych artystów. Ludzie próbują wyłapać podobieństwa, punkty styczne i porównują nasze utwory, podczas gdy my nie robimy tego celowo, a jedynie oscylujemy wokół danego gatunku.

M.W.: Ostatnio w wywiadzie w radiu ktoś doszukał się inspiracji albumem, którego nie zdążyłem jeszcze przesłuchać. Ja słucham dosyć oddalonych od siebie gatunków, więc inspiracje napływają z zupełnie różnych kierunków. Wydaje mi się, że w strukturze muzycznej jest u mnie wiele wpływów rockowych, jak również funkowo–soulowych.

D.R.: Ja, kiedy za dzieciaka jeszcze czegoś słuchałam, to zawsze był soul. W moich wokalach często to przemycam, choć tutaj nie zawsze to pasuje. Dlatego staram się to wyhamowywać i wybieram nową ścieżkę, co jest dla mnie również bardzo ekscytujące i świeże. Ale skomponowaliśmy też nowe kawałki, w których można odnaleźć moją bardziej sensualną stronę.

fot. Sonia Śnieżawska

fot. Sonia Śnieżawska

Dziękuję za rozmowę! Chyba że chcecie jeszcze coś dodać?

D.R.: Wszyscy zawsze nas pytają: dlaczego The Party Is Over?

M.W.: Trzeba było nadać nazwę. Chociaż to też nie jest tak, że ona nie ma znaczenia i jest zupełnie przypadkowa. Pierwsze rzeczy, które powstawały były bardziej trip hopowe, były skierowane w stronę Massive Attack, i kojarzyło nam się to z końcówką imprezy, gdzie leci już tylko ciężka muzyka.

D.R.: Wszyscy leżą już pod stołami i nie wiedzą co się dzieje, jest im obojętne co gra, a trip hop pasuje do nastroju.

M.W.: Było parę pomysłów na nazwy, ale niełatwo też znaleźć taką, która byłaby wolna. Z trzydziestu, które mogą się spodobać tylko jedna nie jest zajęta przez jakiś zespół indie rockowy z Wielkiej Brytanii albo grupę folkową z Zimbabwe. Znaleźliśmy więc wolną nazwę i bardzo nam się spodobała. Dla mnie to taka scena, gdy impreza się kończy i leci mocniejsza muzyka, a wszyscy są już zmęczeni i pijani.

D.R.: Jedna z naszych sesji zdjęciowych też poszła w tą stronę. Leżeliśmy na podłodze owinięci lampkami choinkowymi, dookoła porozrzucane były czyjeś buty.

M.W.: Wyglądało na to, że jesteśmy solidnie wymęczeni po ostrej imprezie. Myślę, że to odpowiedź na to pytanie.


Zachęcamy wszystkich do wspierania inicjatywy: zostało jeszcze 15 dni, by pomóc The Party Is Over zrealizować teledysk. Pokażcie, że potraficie, że zależy Wam na muzyce!

Link do strony: KLIK!

rozmawiała: Martyna Poważa

korekta: Paulina Goncerz

Martyna Poważa