High Five! Wiosna

It’s spring break b***es!. Co prawda #KatowicenieLizbona, a tym bardziej #nieMiami, żeby nosić w marcu bikini i hasać beztrosko wkoło nowych leżaków w centrum miasta, ale możemy sobie dostarczyć całkiem przyjemnego substytutu: dobrych filmów na coraz to cieplejsze wieczory. Tak więc już nie kapcie i herbata z imbirem, ale lemoniada i gołe stopy. Oglądajcie, co my oglądamy i cieszcie się nadchodzącą wiosną, jak my się cieszymy!

high five_polecane

Wiktoria Ficek skacze przez okno ze stulatkiem, który zniknął.

wiktoria ficek małeJak śpiewa Marek Grechuta o wiośnie: dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi. Pewien stulatek mógł sobie wziąć te słowa do serca, jednak zamiast otworzyć drzwi, postanowił niespodziewanie uciec przez okno i przeżyć swoją młodość ponownie. „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” to film, który musicie zobaczyć, zanim pozbędziecie się ciepłych, puchatych ubrań – a zimowa depresja na pewno was opuści! Dzięki niemu wchłoniecie odpowiednią na start dawkę endorfin.

Wyobraźcie sobie bardzo sędziwego mężczyznę, który rozczula nas każdym swoim gestem. Przypomina poczciwego dziadunia, bujającego się na fotelu, od którego zawsze dostaje się cukierki. Ale nic z tych rzeczy! Nasz stulatek zamiast laski do utrzymywania się w pionie wybrałby laskę dynamitu; zadziera z bandziorami, a ostatnim, czego chce, jest umieranie w domu starości. Film Feliksa Herngrena daje nadzieję na to, że istnieje możliwość przeżywania wiosny swojego życia na nowo. Czasem wystarczy uciec przez okno. Lekko, wesoło, optymistycznie i przyjemnie. Jak wiosna!

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

Natalia Kaniak ratuje się przed wiosną, szukając Zen.

KaniakWiosna jest najgorszą, najmniej przewidywalną i najbardziej neurotyczną porą roku. Niestabilność psychiczna, rozdrażnienie, kolejne alergie, za ostre słońce, znajomi proponujący spacer, bo przecież na dworze jest już tak przyjemnie. Nie znoszę wiosny, Wielkanocy i wiosennych eventów na mieście. Potrzebuję zaszyć się w swoim zimnym, ciemnym pokoju i odnaleźć Zen. A jeśli nie Zen, to chociaż coś, co napoi mnie nadzieją, że jesień, zima i Święty Spokój już niedługo. Paradoksalnie z nadzieją przychodzi szalony Kim Ki-duk z „Wiosną, latem, jesienią, zimą… i wiosną”. Jego opus magnum to historia dwóch mnichów-eremitów, której główną ideą jest próba pogodzenia się z cyklicznością, przemijaniem i cierpieniem – wielkie słowa, dobre jedynie na duży ekran. Staram się więc samą siebie przekonać, że wiosna 2016 nie będzie tak irytująca i że lekarstwem na przedwiosenny KLIK! może być bardzo, bardzo powolne kino.

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

Weronika Migdał na wiosnę hasa po Missisipi.

Weronika Migdał małeMiało być magicznie, miały być pszczoły (KLIK!) i truskawkowe wino (KLIK!), bo wiosna bezsprzecznie kojarzy mi się z realizmem magicznym i nieokiełznaną słowiańską przyrodą, ale o tym innym razem. O moim wyborze zadecydowała ścieżka dźwiękowa. Oprócz cudownej, wędrownej muzyki, moja propozycja przedstawia też mnóstwo otwartych przestrzeni, lasów i „syren” w mokrych podkoszulkach taplających się w rzece (KLIK!) Wszystko się zgadza: w naturze buzuje; wiosenny klimat jak ulał. Zatem na przywołanie ciepłego podmuchu powietrza i zapachu bzów polecam nieoceniony duet braci Coen i ich „Bracie gdzie jesteś?”.

Film o ucieczce z obozu pracy i poszukiwaniach ukrytego skarbu to najlepszy pomysł na udane popołudnie, kiedy na dworze wciąż jeszcze brakuje słońca! Zwłaszcza jeśli jednym z bohaterów jest George Clooney, „oprych”, który wraz z Johnem Turturro poszukuje susełków w lasach Mississipi. A to wszystko w rytmie bluesa. Uciekinierzy, aby zarobić na coś lepszego do jedzenia niż biedne przypiekane susełki, zakładają wędrowny zespół „Chłopcy z mokradeł”. To powinno mówić samo za siebie. Amerykańska wersja Homerowskiej „Odysei” wypełniona jest specyficznym poczuciem humoru i bawi nawet wtedy, kiedy George Clooney śpiewa, że jest mężczyzną wypełnionym nieustającym smutkiem (KLIK!). Mnie osobiście bawi ZWŁASZCZA wtedy!

Bracie gdzie jesteś materiały prasowe

fot. materiały prasowe

Angelika Ogrocka realnie szuka magicznych oznak wiosny

Angelika ObrockaŻaden polski reżyser nie przywołuje radosnego klimatu tak, jak umie to zrobić Jan Jakub Kolski. Jego filmy to przepełnione światłem, sensualnością i cudowną atmosferą magiczne kadry. Choć uniwersalność opowiadanych historii wskazuje na bezczasowość, nieodłącznie kojarzę je z budzeniem – nie tylko przyrody do życia, ale i własnego zapału do działania czy nastroju społecznej życzliwości.

„Jasminum” dodaje do tego wszystkiego beztroski spokój upiększony poetyką tajemniczości. Opowieść to niebanalna – klasztorna sceneria jest tłem zarówno dla nadzwyczajnych wydarzeń (których narratorką jest szczera, bezkompromisowa i zabawna Gienia), jak i dla magicznie pachnących (możemy wierzyć, niestety, wyłącznie na słowo) plenerów. Seans idealnie nastrajający na wypatrywanie wszelkich oznak wiosennej aury.

jasminum materiały prasowe

Robert Siwczyk widzi w nowej porze roku nowe możliwości

Robert SiwczykCzuję się skurczony, jak gdyby malutki stary Oliver kierował skorupą pełnowymiarowego Olivera – stwierdza bohater filmu „Moja łódź podwodna”. Oliver to neurotyczny nastolatek, jednocześnie jakby nieprzystający do swoich rówieśników. Czyta Skakespeare’a, wdaje się w polemikę z nietzscheańską filozofią, pisze listy; nie dziwi więc jego alienacja. Swój kawałek świata stara się tłumaczyć w filmowy sposób. Tworzy jego alternatywne wersje lub spogląda na to, co go otacza, okiem kamery filmującej go z oddali. Akcja jest rozciągnięta na 3 pory roku: jesień, wiosnę, zimę. Jeśli jesień jest wstępem, wprowadzeniem do problemów Olivera, a zima ich rozwinięciem, to dopiero wiosna jest tą porą, która daje pewną nadzieję. Jej nadejście symbolizuje jedna z najbardziej absurdalnych, a jednocześnie uroczych scen, jakie dane mi było oglądać w kinie młodzieżowym: rodzice Olivera najpierw budzą chłopca, a następnie tłumaczą, jak rozwiązali swoje małżeńskie problemy. Dopiero wtedy Oliver, jakby zbudzony z zimowego letargu, zdecydowany jest walczyć o dziewczynę, w której obudził „romantyczność”. I może jest tak, jak Oliver mówi na koniec, że jest starszy, co nie musi oznaczać, że dojrzalszy. W końcu prościej jest odpowiedzieć na pytanie „Jak głęboki jest ocean?”, niż „Dlaczego byłeś tak okrutny?”.

Cały film jest naznaczony humorem typowym dla najbardziej deszczowego kraju Europy, Wielkiej Brytanii. Wiosna jest tutaj katalizatorem działań dających nadzieję na optymistyczne rozwiązanie problemów, mimo że wykonywane po omacku. A może właśnie na tym polega ich urok?

moja łódź podwodna

fot. materiały prasowe

korekta: Paulina Goncerz