Producenci, konsumenci i kapitał, czyli sztuka współczesna. Wokół wystawy „Chleb i róże. Artyści wobec podziałów klasowych” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Kwestie ekonomiczne coraz bardziej dominują w dyskursie sztuki, ale to była tylko kwestia czasu od kiedy zaczęliśmy posługiwać się w jego kontekście pojęciami takimi jak: rynek, kapitał, produkt, obieg. Działania artystyczne przedstawione na wystawie „Chleb i róże. Artyści wobec podziałów klasowych” konstytuują się wobec zagadnienia nierówności i wykluczenia w ogóle. Muzeum Sztuki Nowoczesnej, podejmując refleksję nad sytuacją społeczną i ekonomiczną artystów, a także problematycznym statusem działań artystów wobec nierówności społecznych neoliberalnej rzeczywistości, umocniło swój status jako muzeum-forum nie tyle poddając opisane zjawisko krytycznej refleksji, ale przypominając, że pole do dyskusji, oraz idących za nią zmian, jest od dawna otwarte.

1

Art Workers Coalition, dokumentacja fotograficzna z lat 1969-1971 (fot. Anna Pajęcka)

W minionym tygodniu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło, opóźnione o ponad miesiąc, wyniki tegorocznych programów grantowych, w tym tych przeznaczonych na rozwój narodowych kolekcji sztuki. I chociaż każdy spodziewał się, co komisja uzna za priorytet, to „zero” w kolumnach obok nazw czterech instytucji sztuki współczesnej to nie tylko środowiskowy skandal. Decyzja Ministerstwa nie tyle zapowiada dobrą zmianę, co jest po prostu szkodliwa. Brak środków na następny rok odnotowały krakowski MOCAK, łódzkie Ms2, Muzeum Współczesne Wrocław, czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Dlaczego jedne z najbardziej prominentnych instytucji kultury zostały pominięte nie wiadomo, bo nie widzieliśmy złożonych wniosków. Można żartować, że MOCAK zasłużył sobie wystawą „Gender w sztuce”, a Muzeum Sztuki Nowoczesnej i tak się przenosi, więc to już wystarczające zamieszanie. Ale jednocześnie wiemy, że sztuki współczesnej nowy rząd nie lubi. I nie ma co rozdzierać szat, jeśli rację ma Dawid Radziszewski piszący na swoim blogu o składzie komisji, według którego jednym z opiniujących był pan, nomen omen artysta, na którego ulotce wyborczej widniał cel: „zaprzestanie finansowania lewackich i antypolskich organizacji oraz teatrów i galerii promujących satanizm”. Jeśli przypomnimy sobie, że na wystawie „Robiąc użytek” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej można podpisać petycję do papieża w sprawie ostatecznego zniesienia piekła to okazuje się, że być może coś jest na rzeczy.

8

Zygmunt Piotrowski „Pomyśl komunizm” (fot. Anna Pajęcka)

Albo chleb, albo róże

Wystawa „Chleb i róże. Artyści wobec podziałów klasowych” zupełnie przypadkowo wpisała się w obecnie panujące, czarne nastroje. Kuratorzy, Natalia Sielewicz i Łukasz Ronduda, biorą na warsztat kwestię nierówności, podziałów i wykluczenia (ekonomicznego i symbolicznego). Pozostając wewnątrz artworld-u, mówimy przede wszystkim o wykluczeniu symbolicznym, czyli takim, które sytuuje artystę poza „światem sztuki”. To wykluczenie przez establishment lub instytucje wytwarza podziały wewnątrz pola artystycznego, które definiował Pierre Bourdieu. Pole artystyczne to jeden z obszarów, gdzie spotykają się jednostki o pokrewnym habitusie. Rywalizacja habitusów doprowadza do dystynkcji, czyli różnicowania się klas w obrębie jednego pola. Właśnie w taki sposób powstają elity i outsiderzy.

3

Marta Minujin „Spłata argentyńskiego długu zagranicznego Andy’emu Warhalowi kukurydzą, złotem Ameryki Łacińskiej” (fot. Anna Pajęcka)

Pole sztuki ma wyjątkowy potencjał dystynkcyjny, ponieważ, oprócz artystów, w jego skład wchodzą ci, którzy decydują o ich nadrzędnej lub podrzędnej roli: kuratorzy, krytycy, instytucje kultury, prywatne galerie, kolekcjonerzy sztuki. Kolekcjonerzy sztuki będą decydowali o kapitale ekonomicznym artystów, natomiast kuratorzy i krytycy o ich kapitale symbolicznym.

Tytuł wystawy, nawiązujący do hasła „the worker must have bread, but she must have roses too” wypowiedzianego przez Rose Schneiderman, poniekąd opisuje te migracje: artystą zdarza się walczyć o chleb dla ubogich, ale zajmują się też dostarczaniem róż dla elit. Jeśli poszerzyć to o doświadczenie samych twórców, którzy potrzebują nie tylko kapitału ekonomicznego, ale w równym stopniu kapitału symbolicznego, dochodzimy do skrajności. Poza polem artworld-u artyści będą reprezentować wykluczonych, jednocześnie w innej strukturze, często sami przyjmując rolę wykluczonego. Wykluczają instytucje, które dopiero od kilku lat przyznają wynagrodzenia za ekspozycję dzieła, wyklucza polityka rynku, wyklucza konieczność podporządkowania się establishmentowym trendom.

Konsumenci i producenci sztuki

Kapitał ekonomiczny, który w największej mierze wytwarzają kolekcjonerzy sztuki, to wyimek z instalacji Andrei Fraser. Artystka, która zajmuje się krytyką instytucjonalną, w projekcie realizowanym w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, odniosła się do 1% społeczeństwa amerykańskiego, który posiada ponad 40% dostępnego bogactwa. Wskazuje na związki tej ekonomicznej elity ze światem sztuki. W długim eseju, który można przeczytać w całości na wystawie, przedstawia fakty wykazujące, że sztuka jest uwikłana w kapitalistyczny system produkowania nierówności, a ceny na rynku wzrastają, wraz z pogłębianiem się różnic ekonomicznych w danym kraju. Im większa dystynkcja, tym wyższe ceny towarów luksusowych.

5

Jacek Adamas „Artforum”, 2011 (fot. Anna Pajęcka)

Wystawa poddaje dyskusji nie tylko obieg artystyczny, ale też postawę artysty, wobec nierówności społecznej w strukturze pozaartystycznej. Chiński twórca, Li Liao, zatrudnił się w fabryce Foxconn w Shenzen, zajmującej się produkowaniem m.in. sprzętów firmy Apple. Za zarobione pieniądza zakupił iPada Mini, model, przy którego wytworzeniu pracował. W artystycznym geście zbiegają się tu dwa porządki – produkcji i konsumpcji. Paradoksalnie, dokumentacja tego performance’u funkcjonuje w obiegu instytucjonalnym, a więc wpisuje się w rynek sztuki – zostaje oddana do, różnie pojętej, konsumpcji. Pytanie o skuteczność sztuki nasuwa się samo.

Konsumpcja i konsumenci to lejtmotyw ekspozycji w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Wydaje się, że palec wskazujący ma tu być wymierzony również w snobizm elit, które często traktują sztukę jakby była na ich usługach, zapominając o jej społecznej roli. Komentarzem do tej sytuacji są autoportrety Cindy Sherman, która w ironicznym geście wciela się w role „bogatej kobiety w średnim wieku”. Autoportrety te działają najlepiej jako krytyczne spojrzenie na współczesne salony; mieszczańsko-arystokratyczne elity. Nie jest powiedziane, czy postaci na obrazach to kolekcjonerki sztuki, właścicielki galerii czy snobistyczne posiadaczki kapitału. Czy to jest programowy odbiorca, coraz bardziej zaangażowanych, działań artystycznych? Programowy nie, ale realny.

12

Leigh Ledare „Osobiste zamówienia”, 2008 (fot. Anna Pajęcka)

Dlatego bardzo dobrze, że na wystawie pojawiła się też praca Michała Łagowskiego „Którędy na Manifę?”, będąca kontr-spojrzeniem (w dodatku lokalnym). Istotny w rodzimej debacie problem różnicowania centrum i peryferii na szczęście nie został tu pomięty. W pracy „Transparenty”, pokazywanej zresztą na jednej z poprzednich wystaw w MSN, Łagowski dowodził, że dyskurs feministyczny, jaki toczy się w Polsce, wyklucza struktury pozamiejskie. Tutaj odwołuje się do postaci Jagny z „Chłopów”, kontynuując feministyczne wątki.

10

Daniela Ortiz „Biały pawilon” (fot. Anna Pajęcka)

Podobnie, o widoczność wiejskiej narracji w sztuce, walczy Daniel Rycharski. Jego instalacja „Pomnik chłopa”, postawiona przed Emilką już na kilka dni przed otwarciem wystaw, dodatkowo porusza problem doświadczenia beneficjentów i przegranych transformacji roku 1989. Transformacja spowodowała wprowadzenie mocnego podziału społeczeństwa, a jak pisze Andrzej Leder w „Prześnionej rewolucji”, polska elita nigdy nie czuła odpowiedzialności za resztę społeczeństwa, któremu nie powiodło się na początku lat dziewięćdziesiątych. Nie miała ona potrzeby w jakikolwiek sposób odnosić się do nierównego podziału szans, który nie wynika z zaradności i niezaradności, tylko w pełni niezależnych czynników różnicujących jak np. zamieszkiwanie na pegeerowskich ziemiach czy w dużym mieście). Leder tłumaczy to brakiem świadomości u klasy średniej. Świadomości, skąd mieszczaństwo pochodzi i co musiało się zdarzyć, żeby mogło się w pełni ukształtować – wyłącza się kwestie niesprawiedliwości, przemocy, celowego wykluczenia. Jego związek ze sztuką jest prosty. To właśnie w dużej mierze klasa średnia stanowi odbiorców sztuki w Polsce. Zaangażowanie się w świat sztuki buduje jej kapitał symboliczny, który pozwala na migrację w obrębie pola, wzmocnienie, zbudowanie lub zmianę statusu.

11

fot. Anna Pajęcka

Artysta-ekonomista

A gdzie w tym miejsce dla artystów? W debacie publicznej cały czas, równie żywo, występuje pojęcie prekariatu, które obejmuje modne pojęcie „klasy kreatywnej”. Realne problemy artystów w Polsce to nie tylko nierówność szans na rynku sztuki, który nadal nie jest tak rozbudowany, jak w innych krajach, uzależnienie od zewnętrznego systemu finansowania, konieczności zakładania i prowadzenia własnej działalności gospodarczej, pisania wniosków o dotacje czy uczestniczenie w sferze, w której ich kompetencje muszą stać się płynne. To również kwestia braku ubezpieczenia zdrowotnego, składek emerytalnych i konieczności samozatrudnienia lub nieustannej pracy na umowy czasowe, bo ponad połowa pracowników pola sztuki nie ma umowy o pracę.

7

Christian Jankowski „Studia do Pomnika burżuazyjnej klasy pracującej”, 2012 (fot. Anna Pajęcka)

Kilka lat temu powstał obszerny raport „Fabryka sztuki” autorstwa Janka Sowy, Kuby Szredera i Michała Kozłowskiego. Frustracja, poczucie przeciążenia, nieustanna niepewność, seksizm, różnicowanie gaży w porównaniu z zagranicznymi artystami – to przykry wniosek z anonimowych ankiet. Mit artysty jako lekkoducha i beneficjenta systemu, jeśli jeszcze istniał w czyjejś świadomości, został rozwiany. Już nawet ekspresja zamienia się w „sterowanie motywacją pracowników, poprzez identyfikację z realizowanym przedsięwzięciem”. Polem sztuki rządzą zasady gospodarki kapitalistycznej.

9

Brace Brace „Personal Safety Rings”, 2015 (fot. Anna Pajęcka)

Dlatego amerykańska Koalicja Robotników Sztuki zrezygnowała z pojęcia „artysta” na rzecz „robotnika/pracownika” sztuki, odchodząc od romantycznej aury, która do tej pory otaczała ten zawód. Powołali związek zawodowy i organizowali manifestacje, podważając szkodliwe praktyki instytucji i walcząc o należne im prawa. Dokumentacje niektórych z nich możemy oglądać w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Na koniec warto przypomnieć sobie, że rodzime Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej w 2012 roku zrealizowało podobną koncepcję organizując „Strajk Artystów”. Postulatami były m.in. wyższe dotacje dla sztuki współczesnej, wypracowanie zaplecza socjalnego ze względu na specyfikę zawodu i apel do instytucji kultury – artyści nie pracują za darmo.

I chociaż relacje wewnątrz pola uległy poprawie, to nadal jest daleko do spełnienia oczekiwań. Cztery lata później możemy oglądać efekt przegranej walki i zastanawiać się, dlaczego mechanizm nie zadziałał.

tekst: Anna Pajęcka

korekta: Agnieszka Stanecka