Na tropie Wampira
Głośne procesy wielkich zbrodniarzy nie od dziś elektryzują społeczeństwo. Któż nie słyszał o Kubie Rozpruwaczu, Mariuszu Trynkiewiczu lub Upiorze z Dusseldorfu? Duże zainteresowanie mediów podobnymi sensacjami nie jest zjawiskiem nowym. Kat. Morderca. Zboczeniec. Sadysta. Tak krzyczące nagłówki gazet zawsze wywołują poruszenie: ludzie boją się wychodzić na ulice, a napięcie w społeczeństwie sięga zenitu. Nieudolnie prowadzone polowanie na seryjnego mordercę uwidacznia niemoc służb bezpieczeństwa. Niepokój rośnie.
Długotrwałe śledztwo i burzliwy proces Zdzisława Marchwickiego, znanego jako Wampir z Zagłębia, są tematem najnowszej powieści Przemysława Semczuka, autora takich pozycji jak „Czarna Wołga. Kryminalna historia PRL” lub „Zatajone katastrofy PRL”. Pisząc „Wampira z Zagłębia”, autor po raz kolejny sięga po trudny temat, spowity mgłą tajemnic, który po latach nabiera nowego znaczenia.
Zdzisław Marchwicki – kat, ofiara czy człowiek o dwóch twarzach?
Autor pieczołowicie odtwarza śledztwo i proces ciągnące się przez prawie 10 lat, zakończone wygłoszeniem wyroku w 1975 roku, podczas którego na ławie oskarżonych zasiadło sześć osób, w tym Zdzisław Marchwicki i jego brat Jan. Zdzisław, identyfikowany z Wampirem od lat terroryzującym społeczność Zagłębia, oskarżony jest o zabójstwo czternastu kobiet i usiłowanie zabójstwa sześciu kolejnych. Semczuk wspomina o śledztwie i dochodzeniu, przeprowadzonym na szeroką skalę. Autor pokusił się nawet o stwierdzenie, że „sześcioro oskarżonych i różnorodność zarzutów kryminalnych idealnie pasowały do miana scenariusza procesu pokazowego[1]”.Semczuk cytuje wypowiedzi świadków zdarzenia na podstawie zapisów nagrań z przebiegu sprawy. Wyłania się z nich niejednoznaczny obraz głównego oskarżonego i stąd zasadnicze pytanie: czy Zdzisław Marchwicki to psychopata i zboczeniec, okrutny kat i morderca niewinnych kobiet, a może ofiara przemocy rodzinnej, człowiek o dobrym sercu, będący po prostu ofiarą systemu?
Autor obiektywnie przedstawia tylko rzetelne fakty, nie komentując całości. Czytelnik na nasuwające się pytania powinien sobie odpowiedzieć sam.
Widmo Wampira krąży po ulicach
Semczuk przytacza opowieści świadczące o ówczesnych nastrojach w społeczeństwie. Czy wybór ofiar przez Wampira mógł być dyktowany przesłankami politycznymi i mieć na celu wywołanie niepokoju społecznego oraz podważenie zaufania do władzy? To, że zamordowana została siostrzenica ówczesnego sekretarza partii Edwarda Gierka czy kobieta o nazwisku Gomułka, niekoniecznie musiało być dziełem przypadku. Prawda jest nieco bardziej złożona, niż poszlaki o niej świadczące, a jednoznaczne i kategoryczne odpowiedzi często mają wymiar abstrakcji.
Największa mistyfikacja wymiaru sprawiedliwości?
Książka Semczuka budzi w czytelniku przede wszystkim masę wątpliwości. Proces Marchwickiego zakończył się w lipcu 1975 roku, kiedy to głównego oskarżonego oraz jego brata skazano na najwyższy wymiar kary: karę śmierci. Tuż po wykonaniu wyroku społeczeństwo obiegły pogłoski, że skazano niewłaściwą osobę, co do samego końca utrzymywał Marchwicki.
Stąd nasuwa się kolejne pytanie: komu zależało na szybkim, błyskotliwym procesie i skazaniu winnych, nawet jeżeli ich jedyną winą była tylko i wyłącznie kradzież złomu i materiałów budowlanych?
Przemysław Semczuk przytacza główne mity krążące wokół procesu, cieszące się popularnością wśród opinii publicznej: polityczną prowokację i dominantę motywów seksualnych. Kierujący wówczas śledztwem Jerzy Gruba, co udowadnia autor, nie miał zbyt wielkiego wpływu na jego przebieg: po prostu musiał wykonywać polecenia przełożonych „z góry”. Wiele faktów dotyczących procesu w świetle dzisiejszego rozpatrywania sprawy nie jest ze sobą zgodnych, a nawet − wzajemnie się wyklucza; to samo tyczy się zeznań świadków, które często podważają autentyczność prawdziwych intencji osób związanych ze śledztwem.
Wampir znika we mgle
„Wampir z Zagłębia” udowadnia, że jedna z największych tajemnic polskiej kryminalistyki wciąż pozostaje nie do końca rozwiązana. Semczuk umiejętnie buduje napięcie, dzięki autentyczności przytaczanych faktów budzi w czytelniku wątpliwości: czy aby na pewno zgładzono prawdziwego Wampira?
Szok wywołuje tragiczny los pojedynczego człowieka – wykonanego wyroku kary śmierci nie można cofnąć, a rekompensata mienia nie zwróci życia niewinnemu człowiekowi i jego rodzinie, która walczy o dobre imię ojca i dziadka.
Po przeczytaniu „Wampira z Zagłębia” zadałam sobie jedno zasadnicze pytanie: ilu ludzi skazanych za niewinność cierpi w dzisiejszych czasach? Czy działania wymiaru sprawiedliwości polegające na wymierzaniu kary na podstawie poszlak i zeznań świadków mają jakikolwiek sens? Czy ofiarą, nazwaną katem, mógłby być każdy z nas?
[1] Semczuk Przemysław, Wampir z Zagłębia, wyd. Znak, Kraków 2016, s. 16.
korekta: Paulina Goncerz
Przemysław Semczuk: Wampir z Zagłębia, wyd. Znak, Kraków 2016.