Nowa abstrakcja Justyny Pennards-Sycz

Wielość odmian sztuki abstrakcyjnej, jakie powstały na przestrzeni kilku dekad powoduje, że dzieła sztuki nieprzedstawieniowej podlegają szeregom teorii. A każda na inny sposób definiuje ten – historyczny już – gatunek.

Physalia Physalis learning to fly 3

fot. dzięki uprzejmości artystki

W efekcie sztuka abstrakcyjna to zarówno ta tworzona w oparciu o ideę sztuki dla sztuki (w której dominują względy estetyczne), jak również taka, która powstaje, na kształt kompozycji muzycznej, przez harmonijne zestawienie czystych form, kolorów i linii. Kolejną – istotną w dyskusji o abstrakcji koncepcją jest teza, iż jako nieprzedstawiające świata materialnego dzieła te są reprezentacją sfery duchowej, w tym ważnych chociażby dla Kandinsky’ego czy Malewicza mistycyzmu i spirytualizmu. Jakkolwiek mocnej pozycji w kulturze wizualnej nie miałyby te tezy, od zawsze podlegały przeformułowaniom ze strony nowych generacji twórców dopatrujących się w nich sztywnego tradycjonalizmu. Łamanie przestarzałych reguł abstrakcjonizmu – jak określiliby Anglicy idei old-fashioned, rządzących sztuką niefiguratywną – od początku XX wieku było nie tylko domeną artystów zwracających się w stronę rzeczywistości, ale także twórców, którzy identyfikując się z nurtem abstrakcji dokonywali w jego polu zasadniczych zmian. Infiltrując obszar tego gatunku, wzbogacali je ożywczym spojrzeniem oraz wywrotowymi praktykami, chcąc uczynić z abstrakcji stale aktualną formę artystycznej wypowiedzi.

Urban Solitude

fot. dzięki uprzejmości artystki

Rewolucjonistami w sferze sztuki niefiguratywnej byli zarówno artyści tworzący w okresie twardego modernizmu (Mark Rothko, Jackson Pollock, Bridget Riley czy Joan Mitchell), jak i ci tworzący na pograniczu nowoczesności z postmodernizmem (Cy Twombly, Gerhard Richter, Anselm Kiefer). Co ciekawe, także twórcy młodszego pokolenia, urodzeni pomiędzy dekadą lat 60. i 80., identyfikując się ze sztuką niefiguratywną, silnie przecież zakorzenioną w artystycznym tradycjonalizmie, próbują ponownie ją reinterpretować, dostosowując język abstrakcji do własnych sposobów ekspresji.

Jedną z polskich artystek, świadomie nawiązującą dialog z tradycją sztuki abstrakcyjnej jest Justyna Pennards-Sycz. W swojej sztuce zamiast bezpośredniego powielania klasycznych, modernistycznych, wzorców proponuje zrewidowane spojrzenie na omawiany tu gatunek sztuki. Artystka, wykształcona w utrechckiej Akademii Sztuk Pięknych w zakresie malarstwa, w działalności twórczej stale powraca do tzw. abstrakcji organicznej. Jej historycznymi przedstawicielami są Jean Miro czy Hans Arp, których dzieła są jednak przykładami mocno zsyntetyzowanego podejścia do zagadnienia biomorficzności. Podczas gdy wspomnieni autorzy starali się odchodzić od nurtów kształtujących organiczną abstrakcję – czyli surrealizmu i ekspresjonizmu – w kierunku bardziej ustabilizowanej, minimalistycznej konstrukcji dzieł, w twórczości Pennards-Sycz odnaleźć można fascynację tymi kierunkami (mocno rezonującą w jej pracach).

Night air fills my soul with kindness

fot. dzięki uprzejmości artystki

Twórczość artystki charakteryzuje się więc takim sposobem obrazowania, który łączy typowy dla abstrakcji esencjonalizm z nieco iluzorycznym, poetyckim językiem malarskim. Są one dzięki temu oszczędne w wyrazie, choć budowanie kompozycji opiera się często na użyciu drobnych elementów, tworzących razem chromatyczne struktury. To właśnie przez stosowanie licznych detali i sposób zakomponowania obrazu, dający wrażenie spontanicznie oraz szybko malowanych barwnych plam, Pennards-Sycz podkreśla swoje przywiązanie tak do fantazyjnego surrealizmu, jak ekspresyjnego abstrakcjonizmu lat 50. XX wieku.

Jednocześnie warto zauważyć, że instynktowność definiująca przecież twórczość malarzy action painting, jest u artystki jedynie pozornym efektem, będącym w gruncie rzeczy konsekwencją podejmowanych przez nią, w pełni świadomych wyborów. Jak sama podkreśla: Praca malarza, zwłaszcza przy wielkich formatach, wymaga skupienia i ogromnej świadomości technicznej oraz warsztatowej, dlatego przemyślane i racjonalne podejście jest w przypadku moich obrazów podstawą. Powyższy cytat udowadnia, że choć prace łączone mogą być z tradycją abstrakcyjnego ekspresjonizmu, to przekraczają jego ideę, mówiącą o nadrzędności podświadomości i przypadkowości w akcie twórczym, kierując się w stronę bardziej przytomnego i w pełni kontrolowanego sposobu tworzenia sztuki. Dlatego też obrazy te wymykają się sztywnej klasyfikacji, lokując pomiędzy klasyczną abstrakcją, a nową obrazowością w stylu Gerharda Richtera lub Sigmara Polke.

J.Pennards-Sycz, NY night 2

fot. dzięki uprzejmości artystki

Z tego względu równie ważnym komponentem jej obrazów staje się relacja między abstrakcją a figuratywnością, której echa odzywają się w seriach „Cities” oraz „Night Forrest” tworzonych od 2009 roku. Choć obrazom Pennards-Sycz daleko do popartowej stylistyki, znanej z dzieł Polke czy fotorealizmu Richtera, artystka przejmuje od nich rozwiązania formalne, których efektami – podobnie jak u malarzy niemieckich – stają się kompozycje oparte na aluzyjności i wizualnym niedopowiedzeniu. Rozmazane barwne powierzchnie płótna, monochromatyzm tła połączony z wielobarwnością drobnych detali, stosowana okazjonalnie linearność – wszystko to pozwala widzieć w artystce spadkobierczynię dorobku wspomnianych artystów – przedstawicieli nowej szkoły malarstwa europejskiego.

Przyglądając się realizacjom powstałym na przestrzeni ostatnich kilku lat łatwo zauważyć, z jaką wytrwałością, odwagą i pewnością malarka dokonuje prób pogodzenia abstrakcji z figuracją. Mimo podjętego wyzwania dyscyplinującego jej malarską działalność, pozostaje do tej pory wierna wypracowanej stylistyce, nie dążąc do ostentacyjnego porzucania bliskich jej wzorców. Fakt ten pozwala widzieć w Pennards-Sycz z jednej strony artystkę przywiązaną do tradycyjnego języka sztuki, z drugiej stale zmierzającą do czynnego, twórczego eksperymentowania w zakresie malarskiego medium.

Tekst: Róża Jachyra

Korekta: Agnieszka Stanecka