Makijaż jako nowa forma sztuki?
Upiększanie swojego ciała jest stare jak świat. Bez wątpienia chęć zachowania jak najdłużej atrakcyjnego, zadbanego wyglądu to najważniejszy powód do ingerencji w ciało, które staje się odzwierciedleniem obowiązujących kanonów piękna.
Choć malowanie twarzy jest domeną przede wszystkim kobiet, które starają się stworzyć iluzję młodości i płodności (1), jak słusznie zauważa Nancy Etcoff w swojej książce „Przetrwają najpiękniejsi”, również mężczyźni ulegali presji bycia powabnym i atrakcyjnym.
„Zdarzało się niekiedy, że na męskich policzkach pojawiał się róż czy puder, ale już używanie szminki czy kredki do powiek było bardzo rzadkie. Męskie targowisko próżności rozrosło się w ostatnich latach, ale jedynym segmentem tego rynku, który się nie rozwinął, pozostaje makijaż dla mężczyzn.” (2) – podkreśla Etcoff.
Przechadzając się po perfumeriach i drogeriach, można zauważyć nieskończoną wręcz ilość kosmetyków do makijażu, które służą poprawie wyglądu twarzy. „Konturowanie”, „strobing”, „charakteryzacja”, „wizaż” to słowa, które definiują współczesny rynek kosmetyczny, mający przede wszystkim zachęcać do nieustannej pielęgnacji ciała. Wszelkie niedoskonałości powinny zostać zatuszowane, a zmarszczki i cienie pod oczami znikają przykryte kryjącym podkładem i korektorem. O tym, że make up stał się jedną z najważniejszych aktywności współczesnych kobiet, przekonuje ogromna ilość, jak i popularność kanałów makijażowych na You Tube.
Vlogerki, wykorzystując najnowsze osiągnięcia kosmetologii, potrafią wyczarować na swoich (i modelek) twarzach makijaże, które kompletnie odmieniają ludzki wizerunek. Niczym artystki, które dostają czyste płótno w postaci naturalnej, niepomalowanej twarzy, tworzą zupełnie nowy „obraz” za pomocą różnego rodzaju pędzli. Pięknie wykonturowane oblicze potrafi optycznie złagodzić lub wyostrzyć rysy twarzy, zmienić, a raczej poprawić kształt nosa, podnieść opadające powieki, a blendowanie cieni pięknie podkreśla oczy i wydobywa z nich barwę tęczówki. To samo dzieje się z ustami – ich kształt można dowolnie zmieniać; raz są pełne i lśniące, raz podkreślone intensywną, soczystą czerwienią. Swoją drogą, antropolodzy upatrują w kolorze barw poziom podniecenia seksualnego. Im bardziej czerwone, tym mocniej świadczą o seksualnej gotowości, stając się przy okazji erotycznym wabikiem.
Tym samym makijaż to egzemplifikacja ludzkiej seksualności, której wyznacznikiem jest atrakcyjność, piękno poddane dyscyplinującej władzy spojrzenia. Zygmunt Freud twierdził, że widzenie to pochodna dotyku. Spoglądając na gładkie, sprężyste i pięknie pomalowane ciała, nie sposób zgodzić się z jego stwierdzeniem. Istotnie, zadbane ciało domaga się natychmiastowego, zmysłowego zawłaszczenia za pomocą bliskości, dotyku oraz wizualnego zachwytu graniczącego z estetycznym uniesieniem, porównywalnym z doświadczaniem dzieła sztuki.

Modelka pozująca podczas największego tego typu, corocznego World Bodypainting Festival w Pörtschach am Wörthersee, Austrii (05.06.2013r.).
Makijaż umożliwia totalną metamorfozę – może jednocześnie upiększyć, jak i oszpecić. I nie potrzeba tutaj inwazyjnej metody w postaci chirurgii plastycznej. Spoglądając na współczesne dokonania makijażystek, nie można oprzeć się wrażeniu, że malowanie twarzy może pretendować do pewnego rodzaju sztuki. Pytanie tylko: jakiego? Odpowiedź na te wątpliwości nie jest jednoznaczne. Wystarczy przypomnieć w tym miejscu dyskusje dotyczące statusu mody.
Według Valerie Steele, istotnymi problemami definicyjnymi mody jest na pewno jej przynależność do komercyjnego świata biznesu, a także fakt, że moda jest częścią codziennego życia, a sztuka jest raczej czymś, co wychodzi poza ramy codzienności (3). Można zauważyć, że podobnie dzieje się z makijażem i szeroko pojętym wizażem. Dodatkowym, definicyjnym utrudnieniem, jaki zauważa Steele w kontekście mody, jest uprzednia niechęć do nazywania niektórych mediów, takich jak film i fotografia, sztuką, chociaż te dziedziny obecnie zostały za nią uznane. Jak Steele wspomina w jednym z wywiadów, fakt, że moda traktowana jest jako sztuka można zawdzięczać muzeom, do których trafiła: „Myślę, że muzeum pełni bardzo ważną rolę, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o rzeczach, które są w muzeach, jako o dziełach sztuki, nawet jeśli nie zostały one pierwotnie stworzone jako sztuka”.(4)
Istotnym elementem związanym z definicją makijażu jako pewnego rodzaju sztuki, jest również jego efemeryczność, nietrwałość. Czy dziełem sztuki może zostać coś, co znika w mgnieniu oka pod wpływem wody? Niekoniecznie. Istotnym, a zarazem jedynym, trwałym śladem ultranowoczesnego makijażu jest bez wątpienia fotografia, która konserwuje w czasie, to, co ulotne, znikające w mgnieniu oka, oraz film, który rejestruje mistrzowskie dokonania współczesnej charakteryzacji. Czy makijaż może zatem funkcjonować jako autonomiczna dziedzina sztuki? Czy nie mieści się on przypadkiem w definicji body artu, którego zasadniczym elementem jest właśnie ludzkie ciało? Na ostateczne odpowiedzi należy jeszcze poczekać, choć nie należy lekceważyć dokonań współczesnej kosmetologii, której przyświeca ten sam cel, co sztuce: uchwycenie zarówno piękna, jak i brzydoty ludzkiego ciała, które przecież zawsze będzie fascynować.
1. N. Etcoff, Przetrwają najpiękniejsi, Warszawa 2002, s.147.
2. Tamże, s.142.
3. A. Cavaluzzo, Is Fashion Art, Style Icons & Other Topics with the Director of the Museum at FIT, 30 sierpnia 2011, http://hyperallergic.com/34318/valerie-steele-daphne-guinness-museum-fit/
4. Tamże.
Korekta: Agnieszka Stanecka