Świat otwarty na oścież
Artyści mniejszego lub większego kalibru decydują się, a raczej są kierowani własną kreatywnością, na rozmaite kierunki. Od dzieł silnie konceptualnych, w których to idea zwycięża nad formą, aż po silnie, emocjonalne wyrazy personalnych przeżyć i doświadczeń – efekty te zazwyczaj są łatwiejsze w odbiorze i odczytaniu, wszak dotyczą uczuć znanych nam wszystkim. Keaton Henson jako artysta-rysownik, zdecydowanie zalicza się do tego drugiego zbioru.
Pisząc o wystawie Hensona, nie sposób nie pokusić się o refleksję dotyczącą różnic w kodowaniu przekazu artystycznego za pomocą różnych mediów lub sposobów autoekspresji. Czuje się w obowiązku poruszyć tę kwestię, jako że artysta w tym roku gości na festiwalu Ars Cameralis nie tylko jako plastyk, ale także jako muzyk. Muzyka dla wielu stanowi główną oś twórczości Anglika, a dla wielu sam fakt prezentacji rysunków i szkiców był zaskoczeniem. Jako artysta muzyczny, Henson zabiera nas w świat emocji, przeżyć i wzruszeń. Głosem i muzyką dotyka delikatnych obszarów zmysłów, w których odnajdziemy całą gamę doświadczeń. Bez wysiłku wywołuje smutek, lekkość, a nawet strach. Czyni to dosłownością i bezpretensjonalnością. Muzyka prostą melodią ujmuje, zachwyca i przenika. Czy podobnie jest z dziełami wizualnymi? Te sztuki zdecydowanie różnią się od siebie pod względem tolerancji na płaską metaforyzację, niesubtelne zagrania i obraźliwą dosłowność. Podczas gdy w muzyce granica złego gustu przebiega znacznie dalej (i wciąż jest przesuwana), sztuki wizualne nienajlepiej znoszą prostą myśl, jasny przekaz, dosłowny napis – tętnią wtedy banałem i godzą w inteligencję emocjonalną odbiorcy. W takich ramach najlepiej, choć nieco niesprawiedliwie, można opisać zaprezentowaną w Muzeum Śląskim wystawę.
Kilkadziesiąt prac, elegancko zaprezentowanych na białych ścianach galerii, nie narzuca się wystawiennictwem. To, co oglądamy wewnątrz ram, jest jednak przeniesioną na papier duszą Keatona Hensona. Dosłownie, bez filtracji i woalowania, Henson maluje samotność, czasami ją podpisuje, czasami okrasza subtelną grafiką. Zdecydowanie otwiera swój świat na oścież, prawdopodobnie bez wstydu i skrępowania przed ośmieszeniem. Nie ma nic śmiesznego w emocjach; każdy je posiada – można rzec. Warto więc postawić pytanie: czy każdy może swoje emocje wystawić w galerii, każdy może je obejrzeć i – tak jak ja – uznać formę za nie dość dobrą, by pokazywać te zakamarki duszy? Moja odpowiedź jest prosta: dusza artysty i oczy odbiorcy zasługują na więcej niż golizna emocjonalna.
Chcąc poznać drugiego człowieka najlepiej z nim rozmawiać. Jeśli jednak jest zbyt daleko, bądź jest zbyt odległy, aby to zrobić, a mamy to szczęście, iż znamy jego twórczość – możemy otrzymać namiastkę człowieka w jego dziełach. Wchodząc do Muzeum Śląskiego na wystawę prac Keatona Hensona dostajemy obdartego ze skóry rysownika, z sercem na wierzchu, z emocją wymalowaną na białym papierze. Okazuje się, że człowiek ten nie jest tak inny od nas – wiemy to tylko w skrytości naszych myśli.
Keaton Henson. Rysunki. – wystawa
13 listopada – 31 grudnia
Muzeum Śląskie, aleja Korfantego 3, Katowice
tekst: Mateusz Sądaj
korekta: Agnieszka Stanecka