Z zewnątrz, pośrodku. O wystawie Carole Benzaken w ramach Ars Cameralis 2015.
Podczas gdy w galeriach sztuki i muzeach coraz częściej goszczą wystawy widowiskowe, zjawiskowe, uwodzące – trafić na wystawę szczerą, niedemokratyczną i hermetyczną, to jak znaleźć się w świecie, którego nie rozumiemy. Znikąd nie nadejdzie pomoc: ani z kuratorskiego opisu, ani z samych dzieł, tytułów, biografii czy opinii. Stajemy w obliczu sztuki samej w sobie: metaforycznej, ideowej i trudnej.
Prace Benzaken pojawiły się w katowickiej BWA z okazji festiwalu Ars Cameralis i będą gościły na jej murach do 6 grudnia 2015. Z hukiem przetoczyły się przez media zapowiedzi, zaproszenia i zachęty – w końcu wystawa otwarcia jednego z najbardziej uznanych festiwali regionu zasługuje na wyjątkową uwagę. Sama wystawa wybrzmiewa jednak cicho i nostalgicznie i refleksyjnie. Pustką, niedopowiedzeniem i niejasnością zabiera głos, nie zachwytu, lecz wyjątkowo zimnego i wygaszonego wydźwięku. O wiele łatwiej jest mówić o sztuce nęcącej i flirtującej, puszczającej oko do widowni, cytującej znane figury kultury; o sztuce przyjemnej, głośnej albo przyjemnie łechcącej estetyczne podniebienia każdego widza. Sztuka Benzaken nie jest żadną z nich. Jest wyrachowaną pracą artystyczną, opakowaną w agresywny intelektualnie opis, otwierającą i ani na moment niezwalniającą na poziomie trudności oraz wymagań. O takiej sztuce mówi się trudno, ogląda niechętnie, zapomina szybko. Dzięki temu taka sztuka ma szansę stać się wielką.
Podobnie jak prace bardziej figuratywne, odnoszące się do klasycznych już form malarskiej wypowiedzi, tak prace znacznie bardziej konceptualne, będące formą pośrednią między sztuką wideo a instalacją, ustanawiają widza w roli skranie niedoinformowanego w porównaniu do samego artysty, który dziełem nie wyraża eksplicytnie swojego zamysłu. Każdy jednak odczytuje zanikające obrazy roślinności w świetlnej instalacji „Saviv, saviv” w podobny sposób – jako pewnego rodzaju wanitatywne powiewy przemijania, odejścia i zgaszenia. Światło (bo ono wydaje się grać główną rolę w twórczości Carole Benzaken) jest tu światłem granicznym, zamykającym – nie ostrym cięciem, a raczej wygasającą lampą, po której zostają już tylko nieprzebrane ciemności. Dla światła, nieznanego dotąd wcześniej, zdecydowanie warto odwiedzić wystawę.
W teorii wystawa obrazować miała podróże, nawiązywać do śląskości, architektury, a także badać powiązania różnych zjawisk interkulturowych. Być może w metaforycznym założeniu wszystko to zostało zawarte, jest to jednak szalenie trudne w zdekodowaniu przez widza przypadkowego. Widz akademicki natomiast prawdopodobnie bardziej skupi się na technicznej stronie twórczości francuskiej artystki. Cała ekspozycja ma bowiem wyrażać zapędy zdecydowanie bardziej podsumowujące, zbiorcze i przekrojowe, niźli zachowuje jednorodny rys i konsekwencję dźwigania tematu.
Na wystawę BWA wybrać należy się z co najmniej dwóch powodów i żaden z nich nie dotyczy wielkości i klasy artystki. Po pierwsze, w wystawiennictwie zdominowanym przez zalecające się widowni rozwiązania przestrzenne niezwykle miło jest zobaczyć przestrzeń klasyczną, surową i momentami nieprzystępną. Po drugie – sztuka demokratyczna upada, oskarżona o pauperyzację i tabloidyzację, warto wiec zobaczyć, jak wygląda sztuka niedająca się zaszufladkować, łatwo opisać i opowiedzieć.
Miejsce: BWA Katowice
Czas: 30.10.2015 r. – 6.12.2015 r.
Kurator: Claire Stoullig
tekst: Mateusz Sądaj
korekta: Paulina Goncerz