Poetycko, melancholijnie i sennie | Animacje set III

Niestety przyszedł czas na ostatni set animacji. Łza się w oku kręci, ale co zrobić. Był on bardzo zróżnicowany, zarówno estetycznie, jak i treściowo. Zdarzały się tematy podane z przymrużeniem oka („Napraw co trzeba i działaj”, „Astronauta K.”), bywało także poważnie i trudno („W twoich oczach”, „Dawit”), melancholijnie i z patosem („Naturalne przyciąganie”, „Zimbo”), ale też poetycko i z przesłaniem („Lis z Shichigorosawy”). Nie zabrakło polskich animacji: „Nieprawdopodobnie elastycznego człowieka” oraz „Dokumentu”, które były bardzo ciekawe w formie, acz ten drugi miał w sobie więcej iskry i uważam go za najlepszą z propozycji polskich twórców na Ars Independent. Rzutem na taśmę, dzięki „Dać mu szansę!” do konkursu głównego dostał się film „Do lasu” w reżyserii Alena Rebezova. Mam nadzieję, że widzowie wybrali słusznie.

Tradycyjnie już kuratorka sekcji powiedziała na wstępie parę słów na temat setu i wprowadziła małe sprostowanie: „Jako tłumaczka muszę to powiedzieć: lis z animacji >>Lis z Shichigorosawy<< jest lisicą. Niech wygra najlepszy i pamiętajcie o głosowaniu”. Wszyscy mocniej ścisnęli w dłoni „karteczki losu”, gdyż otrzymaliśmy wielki przywilej wyniesienia na piedestał animacji, która nam, widzom, podobała się najbardziej.

Napraw co trzeba i działaj

Napraw i rób, co trzeba / fot. materiały prasowe

Pierwsza animacja „Napraw i rób co trzeba” w żartobliwej formule opowiedziała historię pewnej staruszki: o jej podbojach miłosnych i życiu rodzinnym. Czegóż my tu nie mamy: jest technika plastelinowa i wycinankowa, a podstawą filmu jest technika przedmiotowa, gdyż to na bazie ożywionych przedmiotów polega cały wic. Prowadzona ze swadą narracja posiada stwórczą moc i sprawia, że każdy detal nabiera życia: suknie tańczą, zasłony mówią, a styl lat pięćdziesiątych wraca do łask. Ciepła kolorystyka i humor wprowadziły widzów w dobry nastrój.

Astronauta K / fot. materiały prasowe

Astronauta K / fot. materiały prasowe

Równie intrygujące było dzieło Daniela Harisbergera „Astronauta K.”, w którym poprzez animację komputerową przedstawiono ironiczną i alternatywną wizję procesu ewolucji. Zestawienie monumentalnej ścieżki dźwiękowej ze slapstickowymi wpadkami misia koali, tytułowego astronauty dało groteskowy efekt i interesująco rozwinęło narrację. Dzięki pastiszowi twórca udowodnił, że nic nie jest na swoim miejscu, bo przecież koala powinien jeść eukaliptus i leniuchować na drzewie jak Bóg przykazał.

W twoich oczach / fot. materiały prasowe

W twoich oczach / fot. materiały prasowe

„W twoich oczach” oraz „Däwit” mogły natomiast przytłoczyć swoim ciężarem gatunkowym i tematycznym. Obie animacje zachowano w ciemnej tonacji i przygnębiającym nastroju dramatu: problem następstw wojny oraz motyw dzikiego dziecka wyrwanego z patologicznego kręgu wymagały oprawy niczym z ikony czy rysunku węglem. Mimo plastyczności i siły wyrazu strony wizualnej wypadły one jednak dość słabo na tle pozostałych filmów, a nużąca i transowa narracja oraz przeładowanie metaforyką utrudniały ich odbiór.

Dokument / fot. materiały prasowe

Dokument / fot. materiały prasowe

Polska słynie ze świetnych animacji, a w tym secie znalazły się aż dwie. Mimo próby zabawy formą jedna wypadła lepiej, druga gorzej. Mniej udaną jest, moim zdaniem, „Niewiarygodnie elastyczny człowiek” – nie powalał ani estetyką, ani tematem. Problem wtłaczania w ramy i szufladki jest stary jak świat, a pokazanie go poprzez postać „wylewającą” się z każdej formy nie jest niczym odkrywczym. Nie pomogły stylistyka z gry komputerowej czy dziecięcego rysunku. Na uwagę zasługuje za to dzieło rysownika i autora komiksowych scenariuszy Marcina Podolca, gdyż świetnie wykorzystał on formułę komiksowej narracji i w prostej kresce opowiedział jednocześnie oryginalną, jak i typową historię ojca przeżywającego syndrom pustego gniazda. W „Dokumencie” główny bohater, pan Antoni, w nietypowy sposób opowiada o swoim życiu, dzieciach, kaktusie Marcelku i kaktusie Brianie de Palmie. A, i o żyrafach też. Wszystko to bez dźwięku – słowa pisane i obraz mówiły wszystko. Zabawne wtręty z aluzją do „American Beauty” były ukoronowaniem tej animacji. Moim zdaniem best of the best polskich propozycji festiwalu.

Lis z Shichigorosawy / fot. materiały prasowe

Lis z Shichigorosawy / fot. materiały prasowe

Trzy z animacji tego setu były perełkami, których nie dało się z niczym zestawić ani porównać. „Lis z Shichigorosawy”, „Naturalne przyciąganie” i „Zimbo” stanowią mistrzostwo świata w swoich kategoriach i wymykają się wszelkiej ocenie. Film Tune Sugihara wydaje się być mityczną opowieścią o tym, jak ludzie ingerują w świat zwierząt i niszczą ich dom, jakim w tym przypadku była Higashiyama, odwieczne siedlisko lisów, z którego wygnały je ludzkie śmieci. W narracji prowadzonej za pomocą pieśni tytułowa lisica (nie lis!), kreśli przed widzem apokaliptyczną wizję zagłady własnego gatunku, a poetycka forma przekazu dodaje filmowi metaforycznego wydźwięku. Animacja stworzona na modłę drzeworytu w plastycznych kształtach personifikuje zwierzęta i nadaje im ludzkich przymiotów, co w połączeniu ze snutą opowieścią wprowadza nas w odrealniony świat, by w finale uzmysłowić, że to dzieje się naprawdę. Natomiast „Naturalne przyciąganie” jest majstersztykiem animacji komputerowej, która zdołała uzyskać bardzo realistyczny efekt budzącej się do życia natury. Jest to symfonia burzy, wiatru, erupcji wulkanu i kaskad kropli deszczu, które rozgrywają przed oczami widza spektakl, w którym majestatyczna natura gra główną rolę. Za pomocą zdobyczy techniki cyfrowej udało się twórcy uchwycić nieuchwytne: opadającą mgłę, krople rosy, wzrastającą trawę, czyli to, jak pulsuje świat. Jest to animacja na wysokim artystycznym poziomie, która powaliła mnie na kolana i pozwoliła zachwycić się naturą, mimo że wygenerowaną komputerowo, to nadal wzbudzającą respekt i podziw. Zaś hiszpański „Zimbo” przeniósł nas do teatru marionetek, gdzie zawsze gotowy do występu drewniany chłopiec popada w coraz większy smutek. Każdy detal, ruch i gest jest tu dokładnie przemyślany, a technika lalkowa pozwoliła ukazać temat wolności i zależności od drugiego człowieka. Ta liryczna opowieść snuta w teatralnej scenografii cieszy oko, ale i krzepi serce, dzięki czemu piękno tej prostej historii przeniknęło w jej obraz.

Dawit materiały prasowe

Ostatni film „Do lasu” był animacją wycinankową, w całości stworzoną za pomocą kartonu i czarnego flamastra. Wszystkie elementy idealnie ze sobą współgrały, a minimalistyczny styl pozwolił z dozą absurdu i surrealizmu, w bardzo obrazowy sposób uzmysłowić, jak rzeczy zaczynają nas pochłaniać, a materializm zżera od środka. Czy ciekawa forma i muzyka prowadząca widza przez kolejne stacje metra wystarczą, by wygrać Czarnego Konia?

Nieprawdopodobnie elastyczny człowiek / fot. materiały prasowe

Nieprawdopodobnie elastyczny człowiek / fot. materiały prasowe

Współczuję jurorom, że muszą wybrać jedną, najlepszą animację. Ja nie potrafię. Wiele z nich trzymało wysoki poziom i zachwycało z różnych powodów. Co wybrać za wyznacznik? Stronę wizualną? Pomysłowość, technikę, czy ukryty przekaz polityczny? Sztuka powinna być ponad polityką, więc mam nadzieję, że wygra najlepszy, po trosze z każdego z wymienionych powodów. „Bieg do tyłu”?, „Muszla”?, „Ulubione kawałki!”? Niech wygra najlepszy!

Patrycja Gut BIO

korekta: Paulina Goncerz