I ruszyli z kopyta… razem z „Mustangiem”

Tradycji stało się zadość. Otwarcie kolejnej, piątej już edycji Ars Independent Festival było krótkie, zwięzłe i na temat. Kilka minut po dziewiętnastej w Sali Nostromo Kina Kosmos wszystkie reflektory skierowano na kultowe już logo Czarnego Konia. Jako że festiwal ten jest imprezą międzynarodową, nie zabrakło również naszego ulubionego tłumacza, Radka Janika, który niczym Maciej Stuhr w swoim skeczu dowcipnie tłumaczył wypowiedzi gości.

Ars Independent

Jesteśmy świadkami pierwszego, małego jubileuszu Arsa, który już po raz piąty zaprosił festiwalowiczów w podróż po kinie niezależnym. Jak zapowiedział konferansjer, w tym roku zaproponowano widzom aż siedemdziesiąt sześć filmów z całego świata, w tym aż dziewiętnaście pełnometrażowych oraz pięćdziesiąt siedem krótkich metraży. Łącznie składają się one na trzydzieści cztery godziny zanurzenia w czerni sali kinowej i kontemplację dzieł wszelkiego rodzaju. Poza fabułami i animacjami będzie można zobaczyć machinimy, teledyski, pójść na koncert w Drzwiach Zwanych Koniem, obejrzeć ciekawe wystawy lub wpaść na dyskusje o grach wideo. W tym roku po raz pierwszy odbędzie się konkurs tych ostatnich.

Nie zabraknie również stałych sekcji festiwalu, czyli konkursu głównego, w którym zobaczymy aż sześć filmów („Barbarzyńcy”, „Wybrzeże”, „Zanim zabraknie mi tchu”, „Przemoc”, „Uśpione zwierzę”, „Melbourne”). Galę otwarcia uświetnili swoją obecnością jurorzy Czarnego Konia Animacji: Ewa Borysewicz i Paweł Dębski oraz gość specjalny, reżyser konkursowych „Barbarzyńców”, Ivan Ikić. Nie mogło zabraknąć także filarów festiwalu: Przemka Sołtysika, dyrektora artystycznego Ars Independent Festival oraz dyrektora Instytucji Kultury Katowice – Miasto Ogrodów, Piotra Zaczkowskiego. Gdy obaj panowie zabrali głos, rozbroili wszystkich swoimi wypowiedziami i podbili serca publiczności. Pierwszy z nich przekazał pozdrowienia od prezydenta miasta Katowice, Marcina Krupy, którego na gali otwarcia niestety zabrakło. Wracając do Pana Zaczkowskiego, nie szczędził on Ars Independent miłych słów:

Bardzo lubię ten festiwal. Miasto Katowice można by porównać do dynamicznego filmu akcji. Tyle się w nim dzieje. (…) Kino jest stereotypem. A to właśnie kino niezależne, prezentowane na Ars Independent, uzmysławia nam ten sposób myślenia, pokazuje, jak przeciwstawić się tym szablonom, kalce w postrzeganiu świata, pokazuje, jak myśleć inaczej i to jest czymś najważniejszym. (…) Filmy tutaj prezentowane przeciwstawiają się stereotypom, są w kontrze do tego, co już było. Zaintrygowany będę się przyglądał temu, co będzie się działo na ekranie.

Ars Independent2

Przemek Sołtysik zaczął z zupełnie innej strony i rzekł przewrotnie: „Ten festiwal mnie kiedyś wykończy, ale państwu życzę miłej zabawy”. Z typową dla siebie kokieterią wyznał: Ubrałem się dziś tak elegancko – ja tak na co dzień nie wyglądam – bardziej wyjściowo niż wszyscy, by podkreślić, iż jestem dosyć przystojnym mężczyzną w kwiecie wieku, i za moment dodał: …by sprawić pozory i ukryć zmęczenie i stres. Był też obecny element komizmu sytuacyjnego („pomyłka” w tłumaczeniu), a także wzajemne przekomarzanie się Sołtysika z Zaczkowskim, co nagrodzono gromkimi brawami, gdyż były to popisy godne komików. I jak to pięknie skonkludował dyrektor festiwalu: Po otwarciu tych wszystkich emocji uznajmy, że festiwal jest otwarty. I tak zakończyła się część z przemówieniami i podziękowaniami organizatorom, patronom, partnerom i wszystkim innym zaangażowanym.

Po błyskotliwych i zabawnych „stand-up’ach” nadszedł czas na clue wieczoru, film tureckiej reżyserki Deniz Gamze Ergüven pt.: „Mustang”. Ten poruszający film o piątce sióstr dorastających w konserwatywnej, tureckiej rodzinie stanowi zapowiedź tego, co będziemy mogli zobaczyć przez następne cztery dni festiwalu. A jest w czym wybierać. Może kogoś skusi któryś z setów animacji? Ktoś zechce „Obudzić zwierzę”? Czy posłucha „Sumé: Dźwięków rewolucji”?

A tuż po „Mustangu” kwiat katowickiego środowiska filmowego oraz festiwalowicze mogli posilić się szampanem i owocowym szaszłykiem, a spragnieni tańca i śpiewu udali się do Drzwi Zwanych Koniem, gdzie przy oldschoolowych „Setach z kasety” bawili się przednio do utraty tchu.

Patrycja Gut BIO

korekta: Michał Twardowski