Wiersze pachnące śmiercią
Trochę sceptycznie podeszłam do tomiku Rymkiewicza Koniec lata w zdziczałym ogrodzie, przyznaję. Nie byłam najlepszym czytelnikiem, kiedy otworzyłam go gdzieś na chybił trafił, zobaczyłam kilka rymów i nie bez satysfakcji pomyślałam “ale chała”, bo łatwiej mi się pisze o czymś, co mi się nie podoba. Zasiadłam więc niedzielnym rankiem z kwaśną miną nad owym tomikiem, gotowa pluć jadem na prawo i lewo, ale pan Rymkiewicz to poeta genialny, więc nie mogę tego zrobić.
Z jednej strony: forma
Poeta decyduje się na oktostych, który w poezji polskiej w prostej linii wywodzi się od Kochanowskiego, a romansował z nim często w latach późniejszych Iwaszkiewicz. W skrócie jest to 4×2, czyli cztery strofy dwuwersowe, gdzie każde dwa wersy się ze sobą rymują: aabbccdd. Można się krzywić, ale nie da się ukryć, że dawno nikt „Pana Tadeusza” nie napisał, w XXI wieku raczej mało kto zwraca uwagę na rymy, bo białe wiersze pisze się po prostu łatwiej (i jakkolwiek za rymami nie przepadam, to trudno ich nie docenić).
Z drugiej strony: nastrój
Jeżeli sobie na to pozwolisz, możesz zerknąć na pogrzeb Jaruzelskiego, który dziwnie przypomina króla Popiela, gdzie Krew płynie z góry na dół i z dołu do góry / Krwią jej zaschłym powrozem świat jest powiązany / Krew spływa strumykami ze spróchniałej ściany. I czytasz te wersy, i one pachną żelazem krwi.
Możesz iść na przechadzkę po lesie, od Dniepru do Niemna, kiedy dziejów jeszcze nie było i natknąć się na białoruskiego boga-boginię Jariła, który w drugiej ręce niesie głowę oderwaną / To jej głowa – z zakrzepłą w kącikach ust pianą. Dreszcze przelecą po krzyżu i usłyszysz wycie wilka, jeśli się dobrze wsłuchasz.
Jeżeli lubisz bajki, ale te bez szczęśliwego końca, gdzie za każdymi zamkniętymi drzwiami czai się Śmierć, to na pewno przypadnie ci do gustu upiorzyca tatrzańska, której małe dzieci będą jadły twe blade powieki, a Śpiąca Królewna troszkę jest umarła i widmowa troszkę / Wkłada pantofelek na zgniłą pończoszkę. Śmierć jest tutaj słodka, daje początek życiu, jak w skandynawskich krainach mroku. Można znaleźć tu też konotacje z równie przerażającym, bajkowym światem Andrieja Biełego, gdzie dzieci bez głów trzymają się za ręce, a odcięte głowy spoczywają w koszyczkach.
Na koniec spojrzysz w głąb otwartej czaszki Minotaura, nad którym klęczy Ariadna – całuje go w usta, a zaraz potem idzie z mordercą, Tezeuszem, i Fedrą na spacer, a jej biała pierś się z muślinu wymyka.
Ten tomik jest w każdym calu doskonały, wykreowany słowami świat uwodzi, mimo że oczy królewny zachodzą bielmem.
J.M. Rymkiewicz: Koniec lata w zdziczałym ogrodzie, Wyd. Sic!, Warszawa 2015.