O poecie, jego badaczu i pewnej małej dziewczynce

Chętnych do sięgnięcia po powieść Martina Reinera „Lucynka, Macoszka i ja” niech nie zwiodą niewielkie rozmiary książki. Mimo że objętościowo skromna, pod względem literackim pozycja jest doskonałym przykładem na to, że współczesna czeska proza ma się naprawdę nieźle.

lucynkawszystko w tej książce jest prawdą

Rozpocząć należałoby nieco szkolną frazą: „Lucynka…” to powieść z kluczem. Sześcioletnia dziewczynka, zmarły czeski poeta i Tomasz Mróz – główny bohater prowadzący narrację (z drobnym wyjątkiem) – mają swoje rzeczywiste pierwowzory. Losy całej trójki są ze sobą splecione na wiele sposobów, z których ten najbardziej oczywisty tworzy oś fabularną powieści: Tomasz (żadnym literaturoznawczym przestępstwem nie będzie utożsamienie bohatera z samym autorem) jest dwudziestokilkuletnim mężczyzną zafascynowanym poetą Jerzym Macoszką (literacką emanacją Ivana Blatnego). To właśnie okoliczności ponownego odkrycia tego poety na czeskiej scenie literackiej w latach 90. stanowią punkt wyjścia dla opowiadanej historii.

Lucynka, Macoszka i on

Opowieść o spotkaniu z Macoszką, rozpoczęciu pracy nad jego dorobkiem i rozwikływaniu pewnej tajemnicy związanej z twórcą przeplata się ze scenami prywatnego, codziennego życia Tomasza. Bohater z dnia na dzień zostaje opiekunem małej dziewczynki, tytułowej Lucyny, dziecka swojej ówczesnej partnerki. Opowieść o wchodzeniu w nowe role – badacza poezji i ojczyma – poprowadzona jest niezwykle subtelnie, językiem balansującym na granicy prozy poetyckiej. Szybkie tempo narracji i talent Reinera do tworzenia niezwykłych bohaterów sprawiają, że od powieści naprawdę trudno się oderwać.

Brno, Anglia, Wiedeń, Darmstadt…

Nie sposób przejść obojętnie wobec sposobu, w jaki Reiner opisuje przestrzeń miejską. Brneńskie ciemne kamienice, tramwaje, wykopy stanowią dla bohatera-narratora swoiste punkty zaczepienia. Te miejsca rodzą opowieść, bo to właśnie przestrzeń ewokuje u Tomasza wspomnienia, daje mu też pretekst do prowadzenia narracji o Macoszce-Blatnym, poecie silnie związanym z topografią brneńskich kawiarni, gospód, burdeli.

Stoję w przedpokoju przed lustrem i staram się odczytać ten obraz

Okazuje się jednak, że nie tylko Brno łączy Tomasza i Macoszkę – pewne powinowactwo między nimi sięga o wiele głębiej. Równolegle do prowadzonych badań nad twórczością i losami poety, Tomasz szuka własnej tożsamości, sposobów na pogodzenie się z samym sobą. W powieści Reinera przenika się zresztą o wiele więcej – fikcja i rzeczywistość, zmyślenie i fakty, pamięć o przeszłości i zdarzenia dziejące się w czasie snucia opowieści, pojęcie choroby i tzw. „normy”. Rzecz jest naprawdę wyborna, nieoczywista, subtelna. Warto po nią sięgnąć nie tylko po to, by przekonać się, jak wygląda i brzmi proza jednego z bardziej utytułowanych czeskich pisarzy współczesnych, ale przede wszystkim ze względu na przyjemność płynącą z lektury doskonałej prozy.

 korekta: Sylwia Klonowska

 żarówki 5 małe

Martin Reiner: Lucynka, Macoszka i ja, wyd. Stara Szkoła, 2015.