Celebracja, spektakl i communitas

Widok sztucznych ogni, rozbłyskujących feerią barw na tle nocnego nieba, zawsze przyprawia o podniecający  dreszczyk emocji i sprawia wizualną przyjemność, graniczącą z  obezwładniającą radością i jakąś podskórnie odczuwaną nadzieją, którą trudno jednoznacznie zdefiniować.

2

fot. materiały reklamowe

Roziskrzone, głośne wybuchy powodują przyspieszone bicie serca i stają się efektownym  podsumowaniem aktu świętowania. Spoglądając w niebo, tak jak pozostały, zachwycony tłum, poczucie wspólnoty, communitas, tworzy przez chwilę niezwykłą więź porozumienia, która zostaje brutalnie przerwana w momencie ostatniego fajerwerku. Tłum powoli zaczyna się rozchodzić, ale atmosfera ożywienia będzie towarzyszyć uczestnikom świetlnego spektaklu jeszcze przez pewien czas.

Jean Dauvignaud w swojej książce „Dar z niczego. O antropologii święta” definiuje akt celebracji jako doświadczenie nadmiaru, astrukturalności, rozchwiania stałych, reprodukowanych form społecznych, które pozwala na chwilowe wyrwanie się z ograniczeń własnego „ja”[1]. Cechą charakterystyczną niemal każdego świątecznego rytuału są świetlne iluminacje. Paulina Walczak postanowiła wziąć na malarski warsztat właśnie światło — ulotne, różnorodne, znikające równie szybko jak się pojawiło, zgrabnie uchwycone w cyklu obrazów pokazywanych w ramach wystawy „Sfera święta”, którą można oglądać w Galerii Pustej w Centrum Kultury Katowice. Artystkę interesuje przede wszystkim ten rodzaj świetlnych spektakli, które wpisują się w sztuczne oświetlenie, ingerujące i tym samym przekształcające miejską tkankę, będącą miejscem dalekim od archetypicznego, uświęconego miejsca zabawy.

1

fot. materiały reklamowe

Aranżacja wystawy przypomina opustoszałą po szalonej imprezie przestrzeń, po której jedynym śladem staje się obficie rozsypane, białe confetti. Przez chwilę widz stoi zdezorientowany i mimowolnie ciśnie mu się na usta pytanie: „Czy coś mnie przypadkiem nie  ominęło?”. Jednakże „Sfera święta” to malarski trans absolutnej zabawy. Walczak interesująco maluje rozbłysk fajerwerku na tle czarnego nieba i fontannę światła, niepokojąco wyłaniającą się z szarej, nieco przygnębiającej przestrzeni, by za chwilę zaskoczyć widza całkowicie niebieskim, abstrakcyjnym obrazem, kojącym wzrok po starciu ze świetlnymi igraszkami. Artystka maluje również roziskrzony pył, unoszący się w próżni i otoczone jasną iluminacją drzewo, przypominające swoim nastrojem święta Bożego Narodzenia, kiedy miasta wręcz płoną od ilości lampek i świetlnych iluminacji, będących zapowiedzią długiego okresu celebracji, kończącego się hucznie oraz kolorowo obchodzonym Sylwestrem. Wystawie towarzyszy również zapętlony film, który staje się siedmiosekundowym odliczaniem. Czekający w napięciu widz pragnie ujrzeć ekstatyczny akt celebracji i eksplozję radości. Jednakże Walczak wszelkie świąteczne skojarzenia zawiesza w próżni – po skończonym odliczaniu nie dzieje się nic, oprócz powrotu do kolejnego, cichego odmierzania czasu, przerywanego odgłosem niepokojąco szurających stóp, z których widz próbuje nerwowo strzepać confetti rozsypane przez artystkę. Walczak celowo pozostawia pewien niedosyt, jaki bez wątpienia towarzyszy publiczności podczas oglądania ekspozycji. Podążając tropem Dauvignaud’a, artystka tworzy zbiorowy portret społecznego performance’u, gdzie odwieczne pragnienie celebracji staje się integralne z grą świateł, których pulsujący powidok staje się  wizualnym katharsis.


[1]Cyt. za  E. Godlewska-Byliniak, Dar z niczego. O antropologii święta Dauvignauda, dostępny online: http://www.dwutygodnik.com /artykul/3217-dar-z-niczego-o-antropologii-swieta-duvignauda.html

Tekst: Zuzanna Sokołowska

Korekta: Sylwester Ligocki