BOOK CITY LIFE #2: Czy Sosnowiec da się lubić?

Niektóre historie wymyślane są specjalnie po to, by miały wydarzyć się w konkretnym miejscu. Może czasem jest to miejsce z jakichś powodów dla autora ważne: wiążą się z nim miłe wspomnienia albo spędził tam większość swojego życia. Czasem pisanie o miejscu może być jak terapia – opisać, żeby pozbyć się złych emocji „związanych z”.

Umówmy się: wymyślanie historii jest dobre w ogóle. W szczególe: gdy stają się pretekstem do opowiedzenia o konkretnym miejscu, wskazania jego położenia na mapie, podkreślenia, że jest nie tylko warte opisania, ale i zobaczenia. Osobiście uwielbiam książki, których akcja toczy się w konkretnym mieście – znanym mi skądinąd – zwłaszcza gdy to miasto jest jednocześnie jednym z bohaterów fabuły.

Po powieść Zbigniewa Białasa pt. Korzeniec, jako sosnowiczanka, sięgałam z ciekawością i, nie ukrywam, lekkim niepokojem. Jak będzie przedstawiony Sosnowiec? Czy po lekturze będzie dał się lubić? Z największym miastem Zagłębia Dąbrowskiego jest bowiem problem, bo mówi się, że nie lubi go nikt. Białas nie wyjaśnia, dlaczego. Wspomni tylko tu i ówdzie o „mikrobie prostackiej nieżyczliwości wiszącym w zagłębiowskim powietrzu”. Białas konstruuje kryminał. A czytelnik ma przy tym możliwość pospacerować po przedwojennym Sosnowcu i zdecydować, czy to miasto da się obdarzyć sympatią.

Korzeniec traci głowę

1024px-Kościół_par._p.w._Najświętszego_Serca_Pana_Jezusa,_tzw._kolejowy,_Sosnowiec

fot./ Mkos, Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL)
http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl

Przejdźmy do rzeczy. Zbigniewa Białasa urodzonego w 1960 roku w Sosnowcu, anglistę, literaturoznawcę, profesora nauk humanistycznych związanego z Uniwersytetem Śląskim do napisania Korzeńca zainspirował kafelek tkwiący w podłodze jednej z kamienic przy ulicy Żytniej. Tytułowy Korzeniec jest zatem kafelkarzem mogącym pochwalić się między innymi wykonaniem posadzki w pierwszym powstałym na terenie Sosnowca kościele, zwanym kolejowym. Korzeniec ma żonę, którą oskarża o to, że nie może dać mu potomka, czyli spełnić jego największego bodaj marzenia. Jego nienarodzony syn miałby oczywiście przejąć firmę ojca, by rozwijać rodzinny interes.

Ma też nasz kafelkarz słabość do niejakiej Żydówki Estery, służącej, w której to upatruje jedyną nadzieję na przedłużenie rodu. Przekonany, że mu się to udało, nie zdaje sobie staruszek sprawy z tego, że Estera ma słabość do pewnego czeladnika, a poczęte dziecko nie będzie nosiło nazwiska Korzeniec. Ma pan Alojzy ponadto powierzchowność schludną, maniery nienaganne i – zupełnie jak każdy – kilka zalet, wad niewiele. Ma też konkurenta z branży, którego szczerze nienawidzi. Nic z tego jednak większego znaczenia nie ma, ponieważ już w pierwszym rozdziale pan Alojzy Korzeniec traci głowę; tuż przy torach kolejowych ktoś podrzuca jego zdekapitowane ciało. No i tak wszystko się zaczyna.

Kocham cię, Sosnowcze!

Wikimedia Commons-Andrzej Hajdas

fot./ Andrzej Hajdas, Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL)
http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl

Te słowa wykrzyknie redaktor Walerian Monsiorski zaraz po tym, gdy dowie się o osobliwym znalezisku przy nasypie kolejowym. Już sama myśl o artykule, który umieści na pierwszej stronie czasopisma „Iskra”, wywołuje u niego przenikliwy dreszcz emocji. Wyrazem ekscytacji i skrajnego podniecenia, z braku innych pomysłów, stanie się afirmacja Sosnowca, wyrażona w tak krótkim, ale jakże dosadnym zdaniu. W mieście rozpocznie się śledztwo, w którym sporą rolę odegra sam redaktor naczelny „Iskry”.

Cóż. Na opowiadanie o fabule Korzeńca i kontynuacji pt. Puder i pył trochę za późno. Każdy zainteresowany pewnie z książką już dawno się zapoznał. Amatorzy historii rodem z międzywojennego Świniogrodu lub Sosnowic Warszawskich (jak kto woli) mieli też okazję zobaczyć teatralną adaptację wystawianą w sosnowieckim Teatrze Zagłębia. Wszystkie postaci są precyzyjnie przez Białasa skrojone, między innymi członkowie bohemy artystycznej spotykający się na popijawkach w słynnym hotelu Victoria. Wśród nich esperantystka Izabela czy Meyerhold, w którego głowie często gościł mętlik, a w żyłach laudanum. Bywała tam też żona Korzeńca, publikująca cykl opowiadań miłosnych pod pseudonimem Klandestyn Bizukont. Co ciekawe, postaci historyczne – jak młody Janek Kiepura – jawią się tu jako drugoplanowe, wspomina się o nich na marginesie. Paradoksalnie to dodaje książkom Białasa autetyczności – postawił na zwykłych ludzi, na codzienne historie, pisane życiem i pracą.

Czy polubilibyście międzywojenny Sosnowiec?

Wikimedia Commons - Bastet78

fot./ Bastet 78, Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL)
http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl

Literaturoznawcy mogą się skrzywić, ale dla mnie to właśnie Sosnowiec jest głównym bohaterem książek Zbigniewa Białasa. Są one świetnym pretekstem do opisania świata, który już nie istnieje, ale bez którego nie byłoby tego dzisiejszego. Zwiedzamy zatem Sosnowiec, który się rozwija, w którym powstają fabryki, zakłady przemysłowe. Spotykamy ludzi, którzy przyjeżdżają tu w poszukiwaniu pracy. Spacerujemy gwarną ulicą Modrzejowską pełną żydowskich sklepików oferujących mydło i powidło. Zaglądamy do aptek, gdzie dostaniemy specyfiki o tajemniczym składzie na przeróżne dolegliwości. Przechodzimy spacerem przez centrum miasta – pełnego hoteli, restauracji, ale i domów publicznych. Przy okazji możemy dowiedzieć się, jakie majtki noszą sosnowieckie dziwki i jak to jest pić po sosnowiecku. W okolicach dworca natkniemy się na rzeźnię. Najciekawsze jest, rzecz jasna, porównywanie tego, co było, do czasów współczesnych. Jako ciekawostkę (jakich w książkach wiele) mogę podać, że w miejscu usytuowanego na skrzyżowaniu ulic Modrzejowskiej i Warszawskiej Teatru Kinematograficznego Sfinks po latach powstała restauracja Sphinx… Obecnie mieści się tu nowo otwarty hotel.

Białas pisze z dużą dozą humoru. Opisuje perypetie mieszkańców Sosnowca – barwnego, różnorodnego kulturowo miasta budującego swoją pozycję na mapie Polski. I choć uzna, przyznając rację jednej z bohaterek, że „może w tych okolicach ludzie byli niezbyt udani”, to powie to z przymrużeniem oka, z dystansem do rzeczywistości i samego siebie. Ja również, mrugając do was, na pytanie postawione w tytule odpowiadam: tak. Sosnowiec da się lubić.

korekta: Sylwia Klonowska

Wykorzystane cytaty pochodzą z Korzeńca. Podczas pisania korzystałam również z artykułu Anny Urgacz http://sosnart.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=106:sosnowiec-wedug-korzeca&catid=5:wydarzenia&Itemid=10 (07.05.2015 r.)
Zbigniew Białas, Korzeniec, Wydawnictwo MG, Kraków 2011.
Zbigniew Białas, Puder i pył, Wydawnictwo MG, Kraków 2013.

Paulina Goncerz