Watch your language! Rozmowa o filmie „Avengers: Czas Ultrona”

Patrycja Mucha: Jesteśmy świeżo po premierze „The Avengers: Czas Ultrona”. Jak się podobało? Zacznijcie od tego, co najbardziej rzuciło Wam się w oczy (nie licząc przystojnej facjaty Kapitana Ameryki i Thora).

Gaba Bazan: Żeby zakończyć ochami i achami powiem – uwaga, spoiler alert! – po co ten wątek miłosny?!

Patrycja Mucha: Nie wiem, przecież umawialiśmy się z producentami, że Ruffalo zostaje dla nas.

Gaba Bazan: Pomijając fakt, że Ruffalo nie wywiązał się z umowy, sam wątek jest zbędny i źle zrobiony. Niepotrzebny zapychacz.

Patrycja Mucha: Tru. Ale przynajmniej oszczędzono nam podobnych rewelacji w przypadku Starka i Thora. Ich dziewczyny pojawiają się tylko w zabawnym kontekście rozmowy na imprezie. I dobrze, tego twórcy powinni się trzymać.

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Michał twardowski małeMichał Twardowski: Chyba muszę nieco usprawiedliwić rzeczony wątek miłosny: dla mnie nie był on tak niedorzeczny, został ugruntowany już trochę w pierwszych „The Avengers”, więc jego rozwinięcie w drugiej części jest jak najbardziej na miejscu. Byłoby głupio, gdyby scenarzyści powtarzali się i pokazywali nam w „Czasie Ultrona” Starka i Pepper lub Thora i Natalie Portman – przyszedł czas na coś nowego. Zakładam, że Wam się to nie podobało, bo Mark należy do Waszych serc, rozumiem. Natomiast nie podobał mi się finał tego wątku miłosnego, ponieważ był dla mnie absolutnie nieumotywowany. Podobne odczucia mam do finału całej historii, ale kryje się za tym za dużo spoilerów, więc pozostaje mi tylko wyrazić swoje niezadowolenie. Powiem tylko, że nie rozumiem, dlaczego niektórzy odeszli, a inni przyszli – te wybory były nieuzasadnione fabularnie.

Gaba Bazan: Faktycznie, zabrakło wyjaśnienia (bo zabrakło im czasu, który poświęcili na wątek miłosny). Wychodzi się z kina z myślą „aleocochodzi?” Choć przypuszczam, że 3/4 widzów była w euforii związanej z całym filmem, że nawet nie zwrócili na koniec uwagi, że czegoś tu brakuje.

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Michał Twardowski: Całkiem prawdopodobne, że nie zwrócili uwagi na finał, bo tempo ostatnich trzydziestu minut jest tak podkręcone, że napisy końcowe są bardziej jak cios w twarz, niż znak rozładowania napięcia.

Patrycja Mucha: Finał jest jakby na doczepkę, bo czekamy przecież już teraz na kolejną część, która ma ujrzeć światło dzienne za jakieś 2 lata. I – jak to zwykle bywa – środkowa część jest taka trochę niedopowiedziana, niedomknięta, bo z założeniem, że coś się jeszcze wykluje dalej.

Czyli jedziemy od tej strony. A zatem: czy coś jeszcze Wam przeszkadzało?

Gaba Bazan małeGaba Bazan: Wracając do wątków miłosnych, bo wciąż mnie to męczy: ja bym się zastanowiła, czy była potrzeba, żeby w ogóle nam pokazywali jakikolwiek związek? Szczerze mówiąc, nie lubię, kiedy producenci wciskają wątki miłosne do filmów, którym to nie jest potrzebne – wolę skupić się na efektach specjalnych, akcji; wszystkim, tylko nie na ckliwych romansach.

Michał Twardowski: Być może masz rację, ponieważ w ostatnich filmach Marvela takie motywy były właściwie albo pomijane, albo sprowadzane do absolutnego minimum namiętnego pocałunku. W „Czasie Ultrona” zakazany romans to jedna z głównych osi fabuły, lecz nie wnosi niczego sensownego. Można to podsumować jako pewnego rodzaju próbę odświeżenia miłosnej tematyki w MCU (bo mamy już przecież kilka stałych par, jak Stark i Pepper), dodania jakiejś niespełnionej, tragicznej miłości, która – przynajmniej dla mnie – nie jest bezpodstawna sama w sobie, ale faktycznie została nieco niedbale wprowadzona i w takiej formie, w jakiej pojawia się w filmie, można uznać ją za zbędną. Może w przyszłości będzie to miało więcej sensu.

Patrycja Mucha: Wątek miłosny jest właśnie upchnięty na siłę, bo nie ma na niego czasu. Trzeba by osobnego filmu, który byłby poświęcony tym postaciom. Mimo wszystko brakuje mi osoby towarzyszącej Kapitanowi, bo robi się z niego taki trochę laluś, który nie potrafi zarwać laski. Nie chodzi o to, że każdy musi kogoś mieć, ale widać w filmach, że on by bardzo chciał, ale jakoś nie potrafi.

Michał Twardowski: Żeby zmienić troszkę temat, napiszę, co mnie rzuciło się najbardziej w oczy, a raczej w uszy: salwy rechotu całej publiczności, które przetaczały się przez salę od pierwszych minut filmu. Kinowy Marvel komedią stoi, i bardzo dobrze mu to wychodzi. Naprawdę, wszystkie żarty były szczere, nienachalne, głównie sytuacyjne, a motyw z Kapitanem Ameryką, który broni języka angielskiego przed zbezczeszczeniem – miodzio. Watch your language!

Gaba Bazan: Taaaaak! Żarty były genialne i prawda, że nienachalne, co się niestety nieczęsto zdarza! Mnie osobiście wybitnie śmieszyły – usteczka Ultrona, hyhyhy.

Patrycja Mucha małePatrycja Mucha: Wiecie, co ja najbardziej lubię w „Avengersach”? Że nie chodzi tu tylko o wielkie wybuchy, ale o wizualną efektowność walki poszczególnych bohaterów. W tym przypadku mam gdzieś walące się budynki, a patrzę wyłącznie na wirtuozerię ruchu każdej z postaci, ponieważ wszyscy mają swoje własne sposoby walki, które z przyjemnością obserwuję.

I tu brawa za inscenizację i prowadzenie kamery, bo rzeczywiście, nie są to zabiegi „przezroczyste”, a nadające filmowi komiksowego sznytu jak się patrzy.

Michał Twardowski: Inscenizacja to oczywiście majstersztyk. Dobrze zauważyłaś, że każdy z Avengersów ma swój sposób walki i twórcy potrafią odpowiednio go pokazać i skonfrontować z innymi. Whedon jest dla mnie obecnie niekwestionowanym mistrzem w łączeniu w jednym filmie tylu postaci – ich aspektów psychologicznych, fizycznych, sposobów walki i humoru – przy jednoczesnym zachowaniu harmonii i równego tempa.

Gaba Bazan: Zauważyłam, że wiele się mówi o „komiksowości” tej części – jak przeanalizowałam sobie w głowie cały film, faktycznie można napotkać ujęcia jakby ożywione prosto z kart komiksu – zwróciliście na to uwagę? Dla mnie to spory plus.

Michał Twardowski: Tak, twórcy nie zapominają o pierwotnym medium i często zatrzymują akcję albo komponują ujęcia tak, by przypominały komiksowe kadry. Ale nie wiem, czy znalazły się w filmie takie obrazy, które bezpośrednio nawiązywałyby do jakichś konkretnych komiksów. Historia o Ultronie jest bodaj jedną z istotniejszych opowieści z komiksów o Avengersach, muszę jednak przyznać, że nie poznałem jej w oryginale, stąd też nie mogę zweryfikować podobieństwa filmu do samych komiksów. Ale Tobie, Gabi, chodzi o „komiksowość” tak ogólnie, prawda? To jak najbardziej ;) Choć – już a propos samego ekranizowania komiksów Marvela, ale nie tylko – gdy chodzi o przygody superbohaterów, to najczęściej filmowi scenarzyści inspirują się jakąś konkretną oryginalną historią lub częściej historiami, lecz końcowy efekt stanowi raczej nową, taką „składankową” jakość, która rzadko odnosi się do konkretnej całości, a tylko wybiera motywy z wielu różnych opowieści. To na poziomie fabuły. Co do obrazu, raczej nie zdarza się, żeby twórcy filmowi pokazywali na ekranie konkretne kadry, które można było zobaczyć w komiksie. Raczej idzie to w stronę, o której pisałaś – w filmie tworzy się obrazy, które kompozycyjnie wyglądają tak, że tworzą „ruchomy” komiks.

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Ale chciałem zwrócić uwagę na coś jeszcze, co jest moim bardzo subiektywnym spostrzeżeniem, ale chciałem się nim z Wami podzielić. Otóż, po seansie miałem wrażenie, że dialogi, szczególnie zaś słowa włożone w usta Ultrona i Visiona, były trochę za bardzo patetyczne, poważne, nie pasowały do całości. Ale, co ciekawe, nie pasowały nie dlatego, że ton filmu był komediowy, ale dlatego, że to był film. Wyobraziłem sobie później, że gdybym przeczytał te same linie dialogowe w komiksie, rozpisane na kilku kadrach z podobnymi jak w filmie obrazami (chodzi mi konkretnie o scenę, podczas której Ultron i Vision rozmawiają w lesie), to brzmiałyby one świetnie, jednocześnie poważnie i naturalnie, zaś w kinie wyglądało to nieco miałko. Zauważyłem nawet, że dla niektórych widzów niepoważnie, śmiesznie. Co Wy o tym myślicie? Może trochę przesadzam, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że niektóre kwestie lepiej brzmią na papierze, niż na ekranie. Stąd możemy przejść do nowych postaci: jak Wam się podobali Ultron i Vision? To pierwsze zabranie głosu przez kinowego Marvela w kwestii cyborgów, tematu dość istotnego dla science fiction.

Gabriela Bazan: Kiedy na ekranie pojawił się Vision, od razu przyszedł mi na myśl facebookowy fanpage „Nie cierpię mojego rozdwojenia jaźni, jest świetne”. Dobrze stworzona, skomplikowana postać, choć sam fakt przywołania przeze mnie tej strony potwierdza Twoje zdanie – Vision i Ultron byli zbyt patetyczni na tle reszty. Ale odbiegając od kwestii fabularnej, pochyliłabym się tutaj nad stroną wizualną – Vision był świetny, kropka. Ultron też był dobrze skrojony, choć jego mimika momentami doprowadzała mnie do łez (ze śmiechu).

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Patrycja Mucha: Mnie te postaci zupełnie nie leżą. Dziwne to twory, zalatuje mi to wszystko tanią metafizyką.

Michał Twardowski: Rozumiem tę nieufność, choć dla mnie Vision i Ultron są ciekawymi postaciami, to mają swoje słabsze momenty. Ale koniec końców są bardzo interesujący: Ultron jako bojownik o lepszy świat z wypaczonymi poglądami, traktujący ludzi jednocześnie z odrazą i zaciekawieniem, a z drugiej strony Vision – nieco zagubiony, nieodgadniony, lecz prawy Mesjasz z vibranium. I w dodatku dobrze wyglądający.

Patrycja Mucha: Mnie te postaci wydają się zupełnie oderwane od konwencji. Bardziej pasowałyby do kolejnego Thora, abstrahując od ich internetowej proweniencji. Nie wiem, może wolałabym jakiegoś ciekawszego antagonistę z krwi i kości, a nie z miliarda bajtów danych.

Gaba Bazan: Swoją drogą: jak wypada według Was porównanie czarnych charakterów? Loki versus Ultron?

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Patrycja Mucha: Loki jest najlepszą postacią z pierwszego filmu, bo najlepiej zagraną (i nie tylko). Utron pozostaje daleeeeeeko w tyle.

Michał Twardowski: Dla mnie również Loki jest niekwestionowanym najgorszym badassem: jednocześnie zły do szpiku kości i czarujący, no i świetnie zagrany. Choć Ultron nie jest dla mnie aż tak daleko, to jednak w tyle. Jego motywacje są bardzo oklepane i próżno by tu szukać jakiejś świeżości, ale muszę przyznać, że to dobrze rozpisana postać, niejednowymiarowa. Ale Lokiemu nikt nie dorówna.

Ale plusem „Czasu Ultrona” jest to, że ciężar prowadzenia przez bohaterów akcji został odmiennie rozłożony w stosunku do pierwszej części. Tam prym wiódł Iron Man i Kapitan Ameryka, dalej Thor i Bruce Banner, zaś tu niespodziewanie na (prawie) pierwszym planie pojawia się Hawkeye, postać, która w pierwszym filmie o Avengersach praktycznie nie istniała. W drugim zaś nie dość, że ma o wiele więcej do powiedzenia, to w dodatku Jeremy Renner ma co grać, a nie tylko patrzeć spode łba i wypuszczać kolejne strzały. To – moim zdaniem – wielka siła nie tylko twórców filmowych Avengers, ale całego MCU: umiejętność wprowadzania ciekawych postaci, niejako „wypełniania” ich charakterem.

Gaba Bazan: Tak! Zapomniałam o tym wspomnieć! Mega mnie ucieszyło, że pogłębili postać Hawkeye’a, bo jest tego warta! Miło też, że wprowadzili Falcona z Zimowego Żołnierza, polubiliśmy się.

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Patrycja Mucha: Też uważam, że Hawkeye zasługiwał na więcej uwagi i cieszę się, że ją dostał, bo przecież obok Natashy jest bohaterem, który swoje umiejętności zawdzięcza pracy, a nie byciu bogiem albo milionerem. Z nim najłatwiej się widzowi identyfikować, bo to taki subtelny powiew realizmu. I też uważam, że w stosunku do pierwszej części każdemu bohaterowi poświęca się podobną ilość czasu ekranowego, bo w ostatniej dominował Iron Man, i choć było to zabawne, to mimo wszystko w końcu Kapitan Ameryka jest liderem drużyny, a wyszedł wtedy (znowu!) na naiwnego chłopca. Co prawda powodem całego zamieszania znów jest Stark, ale to tylko motor akcji, a nie dominanta.

A co powiecie na zarzuty dotyczące przeciągniętego końca? Chyba jest w tym trochę prawdy.

Michał Twardowski: Być może, ale ja tego jakoś nie odczułem. Prawdopodobnie zamknięcie wątków każdej z postaci w trakcie ostatniej potyczki z Ultronem wymagało trochę czasu plus jeszcze konieczne efektowne sceny walki, ale koniec końców nie było to dla mnie uciążliwe. Jeśli ktoś uważa, że to był przeciągnięty koniec, to niech obejrzy sobie finał „Transformers 4”, który trwa 1/3 całego filmu. A tam nie było zbyt dużo wątków do zamykania…

Patrycja Mucha: Nie lubię wybierać gorszego zła. Faktycznie, ten koniec gdzie Stark ogarniał bombę i cały proces ewakuacji – no trochę to przeciągnęli, mimo wszystko. Ale nie narzekam, bo nie mogę powiedzieć, że się nudziłam.

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Michał Twardowski: Ja od siebie mam jeszcze takie pytanie: nie ulega wątpliwości, że Joss Whedon znalazł idealny sposób na filmowe opowiadanie o Avengersach, łącząc wartką akcję i widowiskowe potyczki superbohaterów z nienachalnym humorem i zderzaniem różnorodnych charakterów. Ta mieszanka wypadła znakomicie, już po raz drugi, ale i ostatni. Bowiem kolejną część Avengers – mającą zostać rozbitą na dwa filmy pojawiające się w kinach rok po roku, czyli „Infinity War”, mają nakręcić bracia Russo, odpowiedzialni za sukces filmu „Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz”. Jako że jesteśmy także świeżo po obejrzeniu „Zimowego Żołnierza”, jak myślicie: czy „Avengersom” zmiana sterów wyjdzie na dobre?

Patrycja Mucha: Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że „Avengers” stoją scenariuszem, jeżeli chodzi o humor i rozpisanie akcji, ale być może zabraknie mi trochę tych realizacyjnych pomysłów Whedona. Z drugiej strony 3. część znowu taka sama mogłaby już trącić myszką. Pewnie wszystko się okaże. Ale z doświadczenia wiemy, że rozbicie jednej części na dwa filmy rzadko jest rozwiązaniem słusznym.

Gaba Bazan: No właśnie, poważnie martwi mnie rozbicie „Infinity War” na 2 części – i to, jak wspomniałeś, rok po roku. Nie jestem przekonana do takich zabiegów.

O tym, jak mogą wyglądać kolejni Avengersi, będziemy mogli szerzej spekulować, kiedy zobaczymy kolejne zaplanowane produkcje. Nie zapominajmy, że do końca fazy 2. został nam „Ant-Man”. Nie wiem, czy widzieliście trailer, ale MCU wprowadza postać zupełnie inną, w zupełnie innym klimacie, a przynajmniej tak sugeruje zwiastun. Ja już nie mogę się doczekać!

The Avengers. Czas ultrona materiały prasowe4

fot./ materiały prasowe

Michał Twardowski: Tak, „Ant-Man” będzie na pewno czymś odświeżającym, ponieważ po serii sequeli ze znanymi bohaterami w końcu zobaczymy nową postać w MCU, za którą z pewnością będzie szedł nowy klimat (uwielbiam reklamujące ten film plakaty i mini-billboardy!). Masz rację Gabi, że nowi „Avengersi” zyskają inny niż dotychczas wydźwięk, tym bardziej, że przed nimi, oprócz „Ant-mana”, będzie również „Captain America: Civil War”. Choć można mieć pewność, że śmiechu i akcji nie zabraknie. Co do rozbicia filmu na 2 części: faktycznie, znane nam przykłady nie nadają się do naśladowania. Ale wierzę, że nowi „Avengersi” mogą mieć w sobie tyle epickości, że spokojnie wypełni ona dwa filmy po brzegi.

Gaba Bazan: Boję się, że rozbili to na dwie części nie ze względu na ilość ważnych wątków, lecz ze względu na ilość gagów. Oby nie przesadzili, oby!

korekta: Paulina Goncerz

Film można obejrzeć w Cinema-City

ccPoczujMagie_600x100