Sztuka ze sztuki? Czyli o recyklingu w sztuce w związku z wystawą „Kanibalizm? O zawłaszczeniach w sztuce”

Od 7 marca do 31 maja 2015 roku w warszawskiej Zachęcie oglądać można wystawę poświęconą siedemdziesięciu pracom, które zostały stworzone na bazie istniejących już obiektów, dzieł innych znanych artystów, elementów „wyjętych” z kultury mass-mediów.

Te zapożyczenia, przetworzenia i remiksy pochodzą z różnorakich kręgów kulturowych. Znajdziemy tutaj bowiem twory odnoszące się dosłownie i w przenośni do znanych prac muzycznych, plastycznych, filmowych, czy też literackich, figurujących w popkulturze i rozpoznawalnych przez większość społeczeństwa. Każda praca, mimo, iż jest odwołaniem do dzieła uprzednio istniejącego i posiadającego, jak to pisał George Kubler status „dzieła pierwszego”, dzięki tej swoistej „recyklizacji” motywu nabywa nowych, własnych i indywidualnych cech, odróżniających ją w pewnym sensie od pierwowzoru, tworzących z niej obiekt o statusie quasi-dzieła sztuki.

Kanibalizm odnosi się do zjawiska istniejącego już od czasów prehistorycznych, kiedy to nasi praprzodkowie „pożerali” przedstawicieli własnego gatunku. Przejawy tego kultu odnaleźć można w mitach, legendach, czy nawet w dziecięcych bajkach, filmach i książkach. Zjawisko to, niegdyś tak powszechne i budzące do czasów dzisiejszych – wstręt, obrzydzenie i strach, stało się głównym określeniem warszawskiej wystawy, choć oczywiście w metaforycznym tego słowa znaczeniu. Chodzi bowiem o „konsumowanie” przez artystów prac innych twórców, których to dzieła istnieją już na artystycznej scenie i są w pełni rozpoznawalne przez odbiorców sztuki. Wystawa porusza kilka ważnych problemów figurujących w środowisku artystycznym. Przede wszystkim stawia ona głównie pytania o kwestie prawno-autorskie, a także pytanie o samą wartość dzieła sztuki, o to, czy aby na pewno nie utraci ono swojej rangi przez wielokrotne przetwarzanie i wykorzystywanie w innych pracach.

Zjawisko „konsumowania”, stanowiące główny punkt odniesienia do warszawskiej wystawy, można nazwać za francuskim krytykiem sztuki Nicolasem Bourriaudem, mianem postprodukcji. Bourriaud, w swej publikacji zatytułowanej „Postproduction. Culture As a Screenplay: How Art Reprograming The World” z 2001 roku, podejmuje wątek „kanibalistycznego” charakteru praktyk współczesnych artystów, których to porównuje do didżei muzycznych wykorzystujących istniejące już w środowisku produkty, aby móc wytwarzać na ich podstawie nowe znaczące całości.

Takie odwołanie artystów do twórczości ich poprzedników nie musi być jednak odczuwane jako coś negatywnego, krytycznego i destruktywnego. Na ten problem można popatrzeć również z drugiej, pozytywnej strony i tak też jest niewątpliwie w przypadku tej wystawy. Zawłaszczając prace prekursorom, artyści składają im pewnego rodzaju hołd. „Pożeranie” to wyraz szacunku do ich twórczości. Bardzo często artyści decydują się na artystyczny dialog z dawnym dziełem, tylko dlatego, aby móc wyrazić przez to swoje poglądy na otaczającą ich rzeczywistość.

Oglądając wystawę, w naszych umysłach – umysłach widzów, tworzy się pewien łańcuch obrazowy. Wszystkie bowiem obiekty kojarzą nam się ze znanymi dziełami sztuki. Przykładem może być imponująca realizacja chińskiego artysty Ai Weiwei’a w Sali Narutowicza, który wykonując monumentalny, siedmiometrowy, kryształowy żyrandol pt. Fontanna Światła, odwołał się do niezrealizowanego projektu Pomnika Trzeciej Międzynarodówki Władimira Tatlina z 1919 r. Wieża, którą Tatlin planował wznieść w Leningradzie, miała symbolizować moc i siłę radzieckiej rewolucji oraz systemu socjalistycznego. Była postrzegana jako skuteczne narzędzie propagandy. Instalacja zaprezentowana w Zachęcie, przepełniona jest w pewnym sensie dowcipem i ironią, którymi artysta celowo posłużył się, aby pozbawić swego dzieła patosu, oraz zadrwić z radzieckiej ideologii i obecnego do czasów dzisiejszych w Chinach reżimu komunistycznego. Niedoszły do zrealizowania obiekt Tatlina, został przekształcony przez Weiwei’a na żyrandol – coś z pozoru prostego i bezużytecznego, na przedmiot codziennego użytku, który mimo bardzo częstego stosowania jest niezauważalny przez ludzi. Ta kryształowa konstrukcja, od samego wejścia do Sali, uderza bardzo silnie w widza swym blaskiem i monumentalnością. Budzi u odbiorcy równocześnie dwa skrajne odczucia. Z jednej strony fascynację i zachwyt nad przedmiotem wyglądającym na bardzo cenny, z drugiej natomiast, ta właśnie „bogata”, kryształowa otoczka, wzbudza strach przed dotknięciem obiektu, które mogłoby doprowadzić do jego zniszczenia, dewastacji.

Władimir Tatlin, Pomnik III Międzynarodówki, 1920, fot. ze strony internetowej

Władimir Tatlin, Pomnik III Międzynarodówki, 1920, fot. ze strony internetowej

Ai Weiwei, The Fountain of Light, 2007, fot. Joanna Paneth

Ai Weiwei, The Fountain of Light, 2007, fot. Joanna Paneth

Zobaczyć, dotknąć, poczuć…

Inną, niezwykle interesującą pracą było dzieło polskiej artystki obecnie mieszkającej w Londynie – Goshki Macugi. Artystka tworzy przeważnie instalacje, wykorzystując do tego dzieła innych artystów, czego przykładem były postawione w Sali Matejkowskiej monumentalne, trójwymiarowe, wykonane z drewna interaktywne bryły, odwołujące się do wystawy Roberta Morrisa z 1971 roku w Tate Gallery. Według samej artystki, wystawa Morrisa …była jak plac zabaw. Wolno było wchodzić na rzeźby, bawić się w nich, co wyzwoliło rodzaj anarchii czy agresji. Ludzie trafili do szpitala z obrażeniami, po pięciu dniach wystawę zamknięto. Trwała akurat wojna w Wietnamie i nie wiem, czy to, co pokazał Morris, miało z tym związek. Jednak interesuje mnie nawet nie to, dlaczego on to zrobił, ale jakie to miało skutki społeczne. Politycznie to było bardzo dwuznaczne.

Pomijając konteksty polityczne, prace zarówno Morrisa, jak i te „skonsumowane” przez Macuge, są o tyle ciekawsze, o ile zrywają one z typowym stereotypem eksponatu muzealnego, którego z zasady nie możemy dotknąć, nie mówiąc już o tym, żeby po nim spacerować, deptać go, czy „bawić się” nim jak najlepszą zabawką. Obiekty Macugi pozwoliły oglądającym na osobiste obcowanie z dziełem sztuki, na jego doświadczenie haptyczne i pozbawiły go pompatycznego charakteru. Sala wystawowa, faktycznie jak to wspominała sama artystka, zamieniła się podobnie jak u Morrisa, w plac zabaw, ale w taki, przeznaczony NIEkoniecznie tylko dla dzieci.

Goshka Macuga, Jestem staję się śmiercią, instalacja, 2009, fot. ze strony internetowej „Zachęty”

Goshka Macuga, Jestem staję się śmiercią, instalacja, 2009, fot. ze strony internetowej „Zachęty”

Robet Morris, Bodyspacemotionthings –  interaktywna wystawa, która odbyła się w 1971 roku w Tate Gallery

Robet Morris, Bodyspacemotionthings – interaktywna wystawa,
która odbyła się w 1971 roku w Tate Gallery

Podobna koncepcja, wprost odnosząca się do zakazu „niedotykalności” dzieła, zawarta została w twórczości Aleksandry Ska, której to pracę pt. „Obiekt w posiadaniu”, można spostrzec już od samego wejścia na klatkę schodową prowadzącą do sal wystawienniczych. Ska w swej pracy skopiowała rzeźbę pt. „Niekończąca się kolumna” Constantina Brâncușiego, pochodzącą z 1920 roku. Na pierwszy rzut oka obiekt Ska, jak i ten Brâncușiego nie różni się niczym szczególnym, jednak kolumna zaprojektowana do Targu Jiu w Rumunii, znajdująca się obecnie w zrekonstruowanej pracowni Brâncuşiego przy Centrum Pompidou w Paryżu, prezentowana jest za grubą pancerną szybą, zupełnie niedostępną i niedotykalną dla widzów. Obiekt w posiadaniu, ma zerwać w ogólnym założeniu z tą nieuchwytnością dzieła przez widzów, dlatego też został on wykonany z miękkiej pianki, która ma za zadanie sprowokować widzów do jego dotykania, ugniatania, czy też przytulania. Obie prace, zarówno Brâncușiego, jak i Ska, mimo tak podobnej formy, są nastawione na zupełnie inny odbiór. Obiektem Aleksandry Ska można się „pobawić”, przyciąga nas do siebie, ale nie w sensie wizualnym, a haptycznym – podobnie, jak to miało miejsce w pracy Goshki Macugi. Instalacja ta przestaje być dziełem nieosiągalnym, wystawionym tylko do oglądania przez szybę zabezpieczającą, a staje się „zabawką”, przełamującą muzealną rutynę zwiedzania.

Aleksandra Ska, Obiekt w posiadaniu w „Zachęcie”, fot. Marek Krzyżanek

Aleksandra Ska, Obiekt w posiadaniu w „Zachęcie”, fot. Marek Krzyżanek

 Niekończąca się kolumna Constantina Brâncușiego z 1920 roku

Niekończąca się kolumna Constantina Brâncușiego z 1920 roku

Historia sztuki na „nowo”

Oglądając warszawską wystawę zostajemy wciągnięci w historyczny „wir” pełen motywów, symboli, cech formalnych i kompozycyjnych dzieł odnoszących się do tradycji obrazowania. Rozpoczynamy artystyczną podróż już od awangardy, a dokładniej od słynnego koła rowerowego Marcela Duchampa, które to zostało skopiowane przez Cezarego Bodzianowskiego i zaprezentowane na ekspozycji w dość niekonwencjonalny sposób. Koło zostało bowiem przypięte zwyczajnym rowerowym łańcuchem do kutej balustrady, przy głównej klatce. Nie możemy zapomnieć, iż to właśnie słynna Mona Liza z domalowanymi wąsami (L.H.O.O.Q. 1919) Marcela Duchampa stała się dziełem przełomowym dla sztuki modernistycznej. Motyw domalowanych wąsów, zapożyczył od Duchampa, polski artysta Adam Rzepecki z Łodzi Kaliskiej (również prezentowany na wystawie), który to domalował ten „męski” atrybut Matce Boskiej Częstochowskiej.

3

Z kolei japoński twórca Yasumasa Morimura, stanowi ciekawy przykład ze względu na swoją twórczość skupioną wokół tematyki autoportretu. Morimura „zapożycza” obrazy od innych artystów historycznych, m.in. od Johannesa Vermeera, Leonarda da Vinci, Cindy Sherman i „podmienia” w nich swoją twarz oraz ciało. Tak też powstają serie obrazów wzorowanych na autoportretach Fridy Kahlo, czy też portretach Marilyn Monroe, Ernesto „Che” Guevary, dziewczynie z perłą Johannesa Vermeera, oraz Marcela Duchampa jako Rrose Sélavy.

2
Natomiast Aneta Grzeszykowska w swoim cyklu „Untitled Film Stills” odwołuje się do wcześniejszego projektu Cindy Sherman, o tym samym tytule, zrealizowanego w latach 1977-1980. Jest to jeden z najbardziej znanych cykli Sherman, w którym to na sześćdziesięciu dziewięciu czarno-białych zdjęciach w niewielkim formacie, ukazana została sama artystka wcielająca się w różne stereotypowe, kobiece role. Na wystawie w Zachęcie zobaczymy kilka zdjęć wykonanych w kolorze, co odróżnia je od cyklu Sherman, przedstawiających Anetę, m.in. w roli gospodyni domowej urzędującej w kuchni przy zmywaku, słodkiego „kociaka” wylegującego się na łóżku, czy też pięknej dziewczyny o blond włosach odwiedzającej biblioteczne mury.

112014
W przypadku Grzeszkowskiej, jak i u innych artystów, mamy do czynienia z kopią-kopii. Cindy Sherman do swojej pracy również wykorzystywała przedstawienia aktorek nieistniejących filmów amerykańskich. Podobnie Karol Radziszewski w swoich działaniach przetworzył wersję „Bitwy pod Grunwaldem” Edwarda Krasińskiego, ten zaś z kolei odtworzył ją z oryginału Jana Matejki. Jak widać, o recyklingu w sztuce i samplowaniu kultury przez artystów można napisać bardzo wiele. Widzimy, że kopiowanie, plagiatowanie, reprodukowanie było już „modne” w XX wieku. Niemniej jednak warszawska wystawa bardzo trafnie obrazuje, jak ważną rolę spełniają oryginały. Stają się one doskonałym wzorcem do powstania innych późniejszych prac, które bardzo często po takim „zremiksowaniu” przybierają nowe konteksty i znaczenia. Po obejrzeniu wystawy pozostaje tylko pytanie: Kto w takim razie jest autorem tych wszystkich dzieł? Czy jest nim sam autor oryginału (jak z logicznego punktu widzenia powinno to wyglądać)? Czy też tytułowy „kanibal”, odtwórca późniejszej, nieco zmienionej?, „pożartej”? wersji tego oryginalnego dzieła? Odpowiedzi na te pytania oraz inne, to już niestety temat na zupełnie inną i dłuższą rozprawę.

Artyści prezentowani na warszawskiej wystawie: John Bock, Cezary Bodzianowski, Candice Breitz, Jordan Doner, Gardar Eide Einarsson, Jack Goldstein, Douglas Gordon, Aneta Grzeszykowska, Hold Your Horses, Johannes Kahrs, Deborah Kass, Edward Krasiński, Barbara Kruger, Louise Lawler, Sherrie Levine, Robert Longo, Goshka Macuga, Sandro Miller, Jonathan Monk, Yasumasa Morimura, Henrik Olesen, Richard Pettibone, Richard Prince, Karol Radziszewski, Thomas Ruff, Adam Rzepecki, Cindy Sherman, Aleksandra Ska, Jan Smaga, John Stezaker, Radek Szlaga, Rosemarie Trockel, Piotr Uklański, Ai Weiwei.

Kuratorka: Maria Brewińska
Współpraca: Katarzyna Kołodziej
Wystawa czynna od 7 marca do 31 maja 2015 roku

Tekst: Joanna Paneth

Korekta: Sylwester Ligocki