Platon: Tylko martwi ujrzeli koniec wojny.
Wojna nie mija, bo ludzka pamięć nie o wszystkim potrafi zapomnieć. Najdotkliwiej wojenną zawieruchę wspominają ci, którzy bezpośrednio jej doświadczyli. Wojciech Albiński poprzez swoje krótkie literackie impresje pokazuje, że skojarzenia z wojną nie są obce również tak zwanym pokoleniom „następnym”. Swoiste znamiona konfliktów zbrojnych widoczne są w wielu przestrzeniach. Czasem sami się w nie wtłaczamy, innym razem jesteśmy tylko bezstronnymi obserwatorami.
Większość z nas w dzieciństwie słyszała od dziadków, żebyśmy nie grymasili przy jedzeniu i nie narzekali, że coś nam nie smakuje. Podczas wojny oni często nie mieli do jedzenia zupełnie nic, w związku z tym to, czego kiedyś nie lubili, wydawało im się wówczas rarytasem. Pokolenie powojenne jest głodne tylko wtedy, gdy zapomni o posiłku; głodem wynikającym z wojny i biedy nie musi się martwić. Zna go wyłącznie ze słyszenia.
W zamknięciu
Każde z trzydziestu ośmiu krótkich opowiadań Albińskiego opatrzone jest chwytliwym tytułem. Znajdziemy wśród nich historie pod hasłem: „Pomidorowa”, która mówi o wspomnianym wyżej uczuciu głodu u różnych pokoleń, „Ucieczka”, „Tortury”, „Paracetamol”, „Dostojeństwo”, „Schowek” czy „Ikea”, która jest przecież znakiem współczesności: wielki sklep bez okien, w którym można kupić wszystko, począwszy od kolorowych słomek do napojów i łatwych do złożenia mebli, a skończywszy na szwedzkich klopsikach. Przedmioty zamknięte w ścianach bez otworów. Żeby kupić to wszystko, przepychamy się wąskimi ścieżkami, jeden za drugim, gęsiego. Nie można się cofnąć, bo to zburzy rytm tłumu podążającego do celu.
Bez odwrotu
„Ikea” jest opowiadaniem otwierającym zbiór Albińskiego. To właśnie podczas wizyty w sklepie autor dostrzega, że Oświęcim jest dziś metaforą wszystkiego – zarówno w ujęciu jednostkowym, jak i globalnym. Relacji międzyludzkich, zachowań osób kupujących w centrach handlowych, jednostek przestraszonych i zaszczutych przez hałas pochodzący ze sklepowych głośników.Podążamy do kas w oczekiwaniu na wolność, pamiętając, że nie ma odwrotu. Nie można zawrócić z naszego „Oświęcimka.” W Auschwitz też droga wiodła zazwyczaj w jednym kierunku. Liczy się więc tylko (bądź wtedy liczyło) na złudną wolność, bo wolność zniewolonego. Przez kogo? To nieistotne. Bez względu na czas i miejsce oprawca zawsze się znajdzie. Czy to pracodawca, dziecko, kapitalizm, czy gestapo. Jak zwał, tak zwał. Od wojny i jej znamion nie da się uciec.
„Oświęcimki” Albińskiego to znakomita książka. Jest obrazem czasów współczesnych, które mają swoje zaplecze skojarzeniowe, pewne źródło emocji i zachowań. Każde ze skojarzeń, nawet to negatywne, czegoś nas uczy: o nas samych i o tym, co wokół. Dodatkowym plusem jest znakomity język opowieści – prosty, choć miejscami pełen niedopowiedzeń. Tylko poprzez opowiadanie historię i jej traumy można oswoić.
korekta: Paulina Goncerz
Wojciech Albiński: Oświęcimki, wyd. Nisza, Warszawa 2015.