Miasto w kadrze: Łódź
Plener. Hala dworca kolejowego. Pochmurny dzień.
Wychodzący ze stacji Łódź Kaliska Adam Miauczyński potyka się i zdenerwowanym głosem mówi:
Łódź, k…a.
Słynna scena z filmu Marka Koterskiego „Ajlawju” to dla wielu osób kwintesencja tego, co może człowieka w Łodzi spotkać. Lapidarna, konkretna i dosadna obelga w wykonaniu Cezarego Pazury jest zapowiedzią pasma nieszczęść, nerwów i wylewającej się zewsząd żółci. Na szczęście Łódź to nie tylko szarzyzna, smród, bieda i mentalna pożoga, na którą warczy „Komisarz Alex”. To także interesująca pofabryczna spuścizna z okresu włókienniczej świetności miasta, kamienice pełne tajemnic i gotowych planów zdjęciowych, wysoka pozycja w światowym rankingu Street artu, przemysły kreatywne, ulica Piotrkowska czy Filmówka.
Gdy wrocławianie, gdańszczanie oraz kielczanie kupują bilet miesięczny na przejazdy komunikacją miejską, łodzianie kupują migawkę. Gdy cała Polska dojeżdża tramwajem lub autobusem do pętli, łodzianie kończą trasę na krańcówce. Łodzianie też mieli swój wkład w polską kulturę: od pojedynczych innowacji we współczesnym języku, po szerszy kontekst architektoniczno-kulturowy w ogóle. Filmowcy od wielu dekad pokazują, że Łódź jest interesująca, nawet, jeśli nie grzeszy pięknością. Niech zatem poniższa lista filmów i łódzkich planów zdjęciowych będzie dla Was wiarygodnym zestawieniem głównych wad i zalet mojego miasta.

od góry:
1. ul. Piotrkowska / fot. Mariusz Cieszewski
2. OFF Piotrkowska / fot. Zorro 2212
3. Manufaktura / fot. Mariusz Cieszewski
wszystkie fotografie na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl
1. „Ida” (2013), reż. Paweł Pawlikowski
W Łodzi, poza najpopularniejszą ulicą Piotrkowską i kompleksem handlowym „Manufaktura”, można odwiedzić cmentarz i wcale nie oznacza to, że Łódź tylko sklepami i kultem śmierci stoi. Będący religijną apoteozą Stary Cmentarz Żydowski, którego początki sięgają 1892 roku, zachował w sobie szacunek do historycznych tragedii, m. in. ofiar Holocaustu, malowniczo łącząc w sobie siłę natury i mityczny charakter kamienistych grobów. Czas stanął w miejscu, a lokalizacja idealnie odzwierciedla okres powojennej Polski. Stąd też m.in. wybór tego cmentarza przysłużył się twórcom filmu „Ida”, przenosząc widzów na początek lat 60. w miejsce, gdzie pochowanych jest około 160 tys. osób, a ascetyczność i spokój unoszący się na prawie 40 hektarach terenu wpisał się znakomicie w powolny rytm filmu, w którym główna bohaterka odkrywa swoje żydowskie pochodzenie.
Twórcy „Idy” przy współpracy z Łódź Film Commission wykorzystali również kilka innych miejsc nawiązujących do czasu akcji filmu, które nie wymagały zbyt dużego retuszu. Mamy tu scenę jazdy tramwajem ulicą Legionów, w której kamera uchwyciła komercyjny fragment rozsypującej się kamienicznej ulicy. Scenę 550. urodzin miasta Szydłów kręcono w zamkniętej od dawna restauracji Lajkonik przy ulicy Rzgowskiej, zaś pożegnanie Idy z ciotką Wandą kręcono przed kamienicą przy ulicy Dowborczyków. Twórcy filmu umiejętnie wykorzystali łódzkie przestrzenie do uwiecznienia czarno-białej polski lat 60., ale ich architektoniczny wydźwięk nie napawa optymizmem ewentualnych przyjezdnych. „Ida” jest jednak kolejnym ważnym punktem na filmowej mapie Polski, przyciągającym wzrok polskich i zagranicznych widzów, którzy filmem się zachwycają – a tych na szczęście nie brakuje.

1. cmentarz żydowski w Łodzi / kadr z filmu
2. kamienica przy Dowborczyków / kadr z filmu
3. cmentarz żydowski / fot. Maciek Kawczyński (na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl)
2. „Ziemia obiecana” (1974), reż. Andrzej Wajda
„Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic. To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę!”. Głośny cytat z książki Władysława Reymonta „Ziemia obiecana” odbił się również szerokim echem w filmie Andrzeja Wajdy. Odnosząc się do współczesnej Łodzi, można byłoby dopowiedzieć: „fabryk ci u nas dostatek, wybieraj i remontuj”. Wielu Amerykanów podczas oscarowych pokazów dziwiło się temu, jak w biednej i komunistycznej Polsce zbudowano takie scenografie. Otóż zbudowano je, ale nie na potrzeby filmu, bo Łódź w „Ziemi obiecanej” gra samą siebie. Praktycznie każda wzbudzająca zachwyt i zdumienie lokalizacja, nawiązująca do tematyki fabryk i pałaców, została wybudowana pod koniec XIX wieku przez prominentnych łódzkich fabrykantów – Izraela Poznańskiego, Karola Scheiblera i Henryka Grohmana. Łódź cegłą stoi, ale nawet ona ma swój okres ważności, dlatego kilku współczesnych przedsiębiorców postanowiło wykorzystać pofabryczny klimat Łodzi, remontując opuszczone i niszczejące, a niegdyś tętniące życiem włókiennicze molochy, przekształcając je w hotele, centra handlowe, lofty czy restauracje. W filmie Wajdy część akcji dzieje się w fabryce Bucholca, która w 2006 roku została gruntowanie wyremontowana i przekształcona w największe w Polsce centrum handlowo-usługowo-rozrywkowe „Manufaktura”. Kompleks składa się z części sklepowo-restauracyjnej, kinowej i hotelarskiej, zaś na dużej przestrzeni placu cyklicznie odbywają się popularne imprezy plenerowe Łodzi, z sylwestrem i WOŚP-em na czele. Cała zabudowa została utrzymana w neoromańskim stylu łączącym nowoczesność z tradycją fabrykanckiej świetności miasta.
W filmie znalazły się również takie perełki architektonicznej Łodzi, jak pałac Karola Poznańskiego, wciąż aktywna Akademia Muzyczna im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów czy fabryczny gigant Scheiblera przy ulicy Tymienieckiego, przerobiony na kompleks loftów. Sąsiaduje on z famułami, czyli łódzkimi domami familijnymi przy osiedlu Księży Młyn, które wciąż zasiedlone jest przez łodzian, a dodatkowo włodarze miasta chcąc ratować ten pofabryczny i ważny historycznie przybytek, sukcesywnie go rewitalizują, urządzają tu centrum przemysłów kreatywnych i wynajmują mieszkania oraz studia artystom współtworzącym kulturową Łódź. Polecam zatem uważnie oglądać „Ziemię obiecaną”, a następnie udać się na spacer po Łodzi filmowym szlakiem bohaterów. Wycieczka, której nie sposób zapomnieć.

1. Manufaktura
u góry: wygląd współczesny / fot. Mariusz Cieszewski (na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl)
na dole: kadr z filmu
2. Akademia Muzyczna
u góry: wygląd współczesny / fot. Jakub Zasina (na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl)
na dole: kadr z filmu
3. Księży Młyn
u góry: wygląd współczesny / fot. Maciek Kawczyński (na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl)
na dole: kadr z filmu
3. „Vabank” (1981), reż. Juliusz Machulski
Nasz rodzimy klasyk kina kryminalnego prezentuje Łódź o dwóch twarzach. Z jednej strony oglądamy wystawne, eleganckie wnętrza banku, hotelu czy sklepu jubilerskiego, z drugiej zaś to, czym Łódź i najpopularniejsza w mieście ulica Piotrkowska wyróżnia się na tle innych miast najbardziej – sporą liczbę przyulicznych bram i wjazdów, za którymi kryją się gotowe plany zdjęciowe, momentalnie przenoszące nas w okres Polski lat 30. (i nie tylko). Akcja filmu dzieje się w Warszawie, jednak bystre oczy łodzian będą w stanie wypatrzeć przynajmniej kilka łódzkich scenerii, jak w scenie werbowania Kwinty przez szopenfeldziarzy, odgrywającej się w podwórku przy ulicy P.O.W. czy Łódzkie Zakłady Energetyczne „grające” w filmie hotel, w którym zatrzymuje się główny bohater.
Sceny rozgrywające się w bramach i podwórkach (nie zawsze łódzkich) można odczytać jako metaforę miejsc, do których władza wykonawcza nie zagląda zbyt często. W jednej z takich miejskich wnęk znajduje się zakład mechaniki pojazdowej, w której pracują późniejsi pomocnicy Kwinty, prowadząc szemrane interesy. Scena przechwycenia naszyjnika Natalii, na którym Kramer zostawia odcisk palca rozgrywa się w bramie przy ulicy Narutowicza 93, gdzie na czekającego pod oknem mieszkania Moksa nikt nie zwraca uwagi. Widoczny jest tam również park im. J. Matejki. Osławiony Stary Cmentarz Żydowski przy ul. Ogrodowej również znalazł tu swoje miejsce. To tam udaje się Kwinto, by odwiedzić grób zmarłego przyjaciela.
Co prawda, zewnętrzną część banku kredytowego Kramera „zagrała” kamienica w Piotrkowie Trybunalskim, jednak gros scen wewnątrz banku kręcono w łódzkim PKO przy ulicy Kościuszki, świetnie oddając ducha architektonicznej wytrzymałości polskich budynków lat 30. Złodzieje nie tylko dostają się do niego przez komin, ale przy pomocy ręcznego wiertła robią wyłom w ścianie toalety. Chciałoby się rzec: kruchą linię ma nasza władza. Najistotniejsze dla filmu (i promocji Łodzi) jest jednak miejsce, w którym rabusie planują napad. Ciasne, drewniane pomieszczenie, mocno oświetlone okręgiem żarówek, przypomina minimalistyczną wersję wojennego pokoju z filmu „Dr Strangelove” Kubricka. Bohaterowie znajdują się wewnątrz fotoplastykonu, czyli urządzenia historią sięgającego 1866 roku. Dziś można je podziwiać w Muzeum Kinematografii w Łodzi. Reżyser chcąc zatrzymać akcję filmu w Warszawie lat 30., wykorzystał wiele łódzkich miejsc, jednocześnie przyczyniając się do promocji miasta, bo „Vabank” (i „Vabank II”, w którym również sfilmowano Łódź) to odarta z fałszu i udziwnień scenografia, po której wielu łodzian spaceruje z dumą.

1. jedno z wielu łódzkich podwórek
2. Łódzkie Zakłady Energatyczne
3. Bank PKO przy ulicy Kościuszki
4. kolejne łódzkie podwórko
fot./ kadry z filmu
4. „Aleja gówniarzy” (2007), reż. Piotr Szczepański
Nie ma bardziej łódzkiego filmu od „Alei gówniarzy”. Są tu łodzianie, jest Łódź, a całość nakręcono na miejscu. Najlepszych recenzji nie zebrał, głównie za sprawą miernego scenariusza i stylistycznego miszmaszu, ale jeśli ktoś chciałby zobaczyć, jak z grubsza wyglądało moje miasto niecałe dziesięć lat temu, to lepszego przykładu na to nie ma. Główny bohater, Marcin, jest typowym przedstawicielem młodego pokolenia zbuntowanych, wykształconych bezrobotnych, który złorzecząc na brak perspektyw, planuje wyjazd za pracą do Warszawy. Ostatnia noc przed wyjazdem to podróż po mieście śladami swojej byłej dziewczyny i chęć odzyskania zgubionego telefonu. Podczas wędrówki Marcin natknie się na kilku znajomych, a każdy etap podróży będzie szablonową rozterką nad swoim bytem i rozważaniem na temat świetności i upadku Łodzi.
Jeden z kumpli Marcina, Radek (Wojciech Mecwaldowski), próbuje udowodnić mu, że Łódź to właściwie centrum ziemi i wszystko jest tu na miejscu. World Trade Center w Nowym Yorku były fałszywe, a prawdziwe W.T.C. to dwie wieże Textilimpeksu przy ul. Traugutta. Luwr w Paryżu też jest fałszem, bo prawdziwy Luwr to Pałac Poznańskiego obok Manufaktury, a kościół św. Teresy przy ul. Pomorskiej to tak naprawdę Bazylika św. Piotra. Znajdzie się też porównanie familoków na Księżym Młynie do Manchester City, a ogródek chińskiej restauracji to przecież cały Hong Kong, więc czego chcieć więcej.
Nie sposób nie odnaleźć (nawet daleko idących) zabawnych komparacji, ale (na nieszczęście nas wszystkich) Radek jest odrealnionym poszukiwaczem UFO, zachowującym się jak świeży uciekinier z zakładu dla obłąkanych, którego teorie o świetności Łodzi grzęzną wraz z rozwojem akcji. Rozważania Radka to jedno, ale rzeczywistość nie jest tu tak barwna. Na swojej trasie Marcin natyka się na niezbyt przyjaznych „dresów”, próbując ukryć się w pofabrycznej i opuszczonej strefie Łodzi, która w filmie wygląda jak zapomniane przez Boga miejsce gangsterskich porachunków, kiedy w rzeczywistości jest dziś kolejną wizytówką Łodzi. Mowa o OFF Piotrkowskiej. To zrewitalizowana strefa gastronomiczna, skupiająca w sobie oryginalne restauracje i sklepy, którym nie w smak przeobrażać się w plastikowe „sieciówki”. Każdy odwiedzający Łódź powinien wstąpić na OFF i przekonać się, jak młodzi, zdolni i kreatywni przedsiębiorcy potrafią zaadaptować swoje lokale do pofabrycznych warunków miasta, tworząc nietypowe (przez złośliwych nazywane hipsterskimi) lokale, jednocześnie oddając hołd jego czasom świetności włókienniczej. W filmie znalazła się też brama przy ul. Piotrkowskiej 102, gdzie do cieszących się ogromną popularnością lokali wciąż wędrują tłumy. Zobaczyć można znanego łódzkiego mima, grzejącego miejsce przy skrzyżowaniu Piotrkowskiej i Tuwima, słynny murek przy CPN-ie, na którym w każdy ciepły weekend młodzież prowadzi poważne dysputy zakrapiane alkoholem, a na koniec zobaczymy, nieistniejący już, słynny dworzec Łódź Fabryczna, na którym kończyła się trasa, a pociągi musiały zawracać. Dziś na jego miejscu znajduje się jeden z największych w Polsce placów budowy, który ma się przekształcić w nowoczesny dworzec podziemny, niestraszący przyjezdnych wyglądem, jak zwykł to niegdyś robić.
„Aleja gówniarzy” to trawestacja al. Włókniarzy, a reżyser miał w intencji pokazać Łódź jako miejsce suwerenne, potrafiące radzić sobie bez pomocy Warszawy, przepełnione lokalnymi perełkami architektury oraz miejską kulturą, budującą społeczny charakter łodzian. Niestety, film bardziej odstręcza i odstrasza, aniżeli promuje miasto, ale jeśli wrócę za dwadzieścia lat do tej niezbyt zabawnej filmowej satyry, to spodziewam się nagłego przypływu wzruszenia.

1. OFF Piotrkowska / fot. Zorro 2212 na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl
2. stacja Łódź Fabryczna / kadr z filmu
3. OFF Piotrkowska / kadr z filmu
4. Dach jednego z łódzkich budynków / kadr z filmu
5. „Inland Empire” (2006), reż. David Lynch
O amerykańskim reżyserze, słynącym z filmów nietuzinkowych i nie zawsze łatwych w odbiorze, można powiedzieć jedno: Lynch pokochał Łódź, a nakręcony po części tutaj „Inland Empire” był jedynie krótkim etapem w jego długiej drodze zachwytu nad tym miastem. O samym trzygodzinnym filmie w kontekście łódzkich scenerii wiele powiedzieć się nie da, bo reżyser poza kilkoma podwórkami, kamienicami i pustymi fabrykami, o których już wielokrotnie wspominałem, skupił się głównie na scenach w Grand Hotelu, mieszczącym się przy ul. Piotrkowskiej. Filmową przygodę w Łodzi Lynch zaczął projektem o nazwie „The Green Room in Łódź”, którego fragmenty wykorzystał później w „Inland Empire”, m. in. scenę z ludźmi-królikami. Pisząc zatem o Łodzi w kontekście filmu Lyncha, bardziej zależy mi na jego osobie, aniżeli „Inland Empire”. Film pomimo kilku nagród, m. in. na festiwalu w Wenecji, zbierał bardzo zróżnicowane recenzje, ale nawet wyznawcy Lyncha nie byli nim zachwyceni.
Kiedy reżyser przyjechał do Łodzi na zaproszenie organizatorów festiwalu Camerimage, powiedział: …zobaczyłem nisko wiszące chmury spowijające te wspaniałe budynki. W Łodzi jest nieprawdopodobna atmosfera. Uwielbiam starą Łódź, jej ulice, mieszkania. A zwłaszcza fabryki, piękne z zewnątrz i od wewnątrz fabryki, które nazywam katedrami pracy. Mimo że wiele z nich jest w opłakanym stanie, są wspaniałe takie, jakie są. Nie chciałbym, żeby je wszystkie odrestaurowano i odszykowano. Jeszcze kilka lat temu Lynch miał bardzo dużo do powiedzenia na temat rozwoju miasta, jego perspektyw i możliwości. Mocno zaangażował się w rewitalizację elektrociepłowni EC1 przy dworcu Łódź Fabryczna, która miała być przekształcona m. in. w nowoczesne studio dźwiękowe do post-produkcji filmowej. W wyniku różnych politycznych zawiłości porzucił projekt, ale EC1 zostało gruntownie zrewitalizowane. Zanim reżyser zderzył się z politycznym walcem, szczerze Łodzią się zachwycał i często mówił o niej w mediach, a w 2003 roku zorganizował nawet wystawę swoich obrazów i fotografii w galerii Atlas Sztuki przy ul. Piotrkowskiej. Dlatego przykład Davida Lyncha i jego wrażliwości wizualnej pokazuje, że czasem najwięksi twórcy świata show biznesu potrafią odnaleźć w Łodzi to, czego nie potrafią dostrzec sami jej mieszkańcy.

1. EC1 przed remontem / fot. Arewicz (na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl)
2. EC1 po remoncie / fot. Zorro 2212 (na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl
3. Green Room in Łódź / kadr z filmu
Łódź przez jednych nazywana jest polskim Manchester City, przez innych porównywana do amerykańskiego Detroit – ze względu na wszechobecny industrializm i odpływ mieszkańców do innych miast. Filmowcy odnajdywali tu idealne plany filmowe czasów wojny („Miasto 44” Jana Komasy, „W ciemności” Agnieszki Holland, „Stawka większa niż życie”), wykorzystywali spuściznę i dziedzictwo złotych czasów włókiennictwa („Z miasta Łodzi” Krzysztofa Kieślowskiego, „Hiszpanka” Łukasza Barczyka), a także potrafili odnaleźć malownicze i interesujące plany, wykorzystując zarówno popularne, jak i te mniej znane miejsca współczesnej Łodzi („Małe stłuczki” Aleksandry Gowin i Ireneusza Grzyba, „Edi” Piotra Trzaskalskiego”, „Obywatel” Jerzego Stuhra). Łódź, choć na pozór smutna i szara, jest też interesująca i pełna filmowych atrakcji. Trzeba tylko trochę cierpliwości i chęci do zagłębienia się w jej historii, dlatego cieszy fakt, iż coraz więcej artystów i rzemieślników kina dostrzega w tym mieście potencjał.

1. „Hiszpanka”, Pałac Poznańskiego / kadr z filmu
2. Pałac Poznańskiego / fot. Maciek Kawczyński (na licencji Creative Commons – Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL) http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl)
3. „Miasto 44” / kadr z filmu
4. „Małe Stłuczki” / kadr z filmu
Więcej tekstów autora znajdziecie na: screenitbetter.blogspot.com
Polecamy też uwadze fanpage Screen it better na Facebooku: KLIK!
korekta: Paulina Goncerz