High Five! Foodporn

Jak to mawiają: przez żołądek do serca. My w Reflektorze musimy mieć duże żołądki, bo bardzo lubimy jeść (o czym możecie się przekonać TUTAJ). Lubimy też oglądać „Masterchefa”, „Top Chefa”, „Hell’s Kitchen” i patrzeć jak kucharze w gorącej atmosferze przygotowują dzieła sztuki na talerzach. No i oczywiście lubimy filmy o jedzeniu. Oto pięć propozycji, które wzbudzają w nas apetyt lub wręcz odwrotnie – niweczą wszelką chęć do spożywania nawet ulubionych dań. Bon apetite (or not)!

high five_polecane


Piotr Kałużny uważa, że kobiety świetnie gotują… szczególnie wtedy, gdy się mszczą:

Angielski reżyser i malarz Peter Greenaway niejednokrotnie zapraszał swoich widzów do smakowania jego wyśmienitych estetyczno-wizualnych uczt. Swoje malarskie zacięcie łączył z oryginalnym stylem reżyserskim, serwując filmowe dania będące przerażającym połączeniem turpizmu i angielskiego czarnego humoru z wyszukaną wrażliwością artystyczną. Mieszał słodkie z gorzkim, piękne z odstręczającym i dynamiczne ze stoickim. „Kucharz, złodziej, jego żona i jej kochanek” jest idealnym przykładem takich przeciwieństw. Kameralna historia nieudanego małżeństwa, odgrywającą się przeważnie w wykwintnej i dla wielu zbyt drogiej restauracji. Eleganckie wnętrza są jednak cichym świadkiem szykan, kłamstw, gburowatości, chamstwa, podstępu, zazdrości i zemsty. W przeciwieństwie do filmów Tarantino, tutaj zemsta ani nie jest słodka, ani zimna, a wręcz przeciwnie. Jest odpowiednio przyprawiona i zdecydowanie dobrze wypieczona. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, co by nie zepsuć zabawy z oglądania pieczołowicie rozpisanej intrygi fabularnej. Napiszę tylko dwie rzeczy, które, mam nadzieję, zachęcą Was do sięgnięcia po „Kucharza…”. Po pierwsze: pamiętajcie, że książki bywają zabójcze, a zbyt duża ilość kartek może się czasem okazać śmiertelnie niestrawna. Po drugie zaś (to głównie do mężczyzn): nigdy nie zapominajcie, że kobiety są lepsze w planowaniu zemsty, a po seansie zrozumiecie, że zajść im za skórę, może oznaczać poważne problemy z trawieniem. Smacznego seansu zatem.

fot./ kadr z filmu

fot./ kadr z filmu

Mateusz Sądaj delektuje się widokiem ciast Mendl’sa z filmu „Grand Budapest Hotel”:

Każdy wielogwiazdkowy hotel potrzebuje wyśmienitej kuchni. Nawet jeśli jest ogromny, różowy i kompletnie wyimaginowany. W „Grand Budapest Hotel” oprócz wyśmienitej śmietanki aktorskiej dostajemy również feerię pastelowych dań i potraw. Luksusowe, eleganckie i zjawiskowe (niczym całym film Wesa Andersona) torty Mendl’sa swoim artystycznym chaosem idealnie wpisują się w całość filmowej koncepcji. I choć budynek hotelu sam wygląda jak wypiek kucharza, któremu obca jest granica słodkości, to właśnie te trzy kremowe ciastka, ułożone jeden na drugim, rozkochują w sobie bogaczy i więźniów, kochanków i wrogów. Czemuż się dziwić, jeśli na planie filmowym Anderson zatrudnił nawet stylistę jedzenia – Foxa Searchlighta! Dla reżysera aspekt prezentacji jedzenia był równie ważny co kostiumy lub charakteryzacja. Niestety, wciąż brak wśród oscarowych kategorii tej odpowiedzialnej za najpiękniej wyglądającą oprawę kulinarną. A co, jeśli zdradzę Wam sekret i powiem, że wypiek ten przygotować można we własnym domu? Przepis znajdziecie na: http://www.buzzfeed.com/rachelysanders/make-the-pastry-from-the-grand-budapest-hotel

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Weronika Migdał już wie, że halibuty mogą być szczęśliwe:

„Kurczak, ryba i krab królewski” to dokument kulinarny – nowy (i bardzo smaczny!) schemat w dziedzinie dokumentów. W tym wypadku gotowanie nie dodaje filmowi niesamowitej atmosfery, nie jest pretekstem do zrobienia bajecznych zdjęć, nie jest też środkiem wyrazu ani seksownym rekwizytem. Tutaj kulinaria serwowane są saute!

Na pierwszym planie podana zostaje historia Jesusa Almagro – najlepszego hiszpańskiego kucharza 2007 roku. Tytuł zdobyty w kraju ojczystym pozwala Jesusowi wziąć udział w Bocuse d`Or, międzynarodowych mistrzostwach szefów kuchni odbywających się we Francji. Taka szansa to dla kucharza jak wygranie losu na loterii, ale ta loteria bardziej przypomina połączenie krwawych zapasów, sztuki konceptualnej i francuskiej etykiety.

Pięć i pół godziny, dwa dania w dwunastu porcjach, trzy obowiązkowe produkty i do towarzystwa zaprojektowanie trzech przybrań – takie zadania stoją przed uczestnikami. Dania muszą korespondować z kuchnią kraju, z którego pochodzi dany szef, a do tego muszą być oparte na tradycyjnych francuskich technikach sztuki gotowania.

Dokument pokazuje „prawdziwe historie” produktów wykorzystywanych w danym roku w konkursie. Podczas seansu nurkujemy więc w zimnych wodach Morza Norweskiego ze szczęśliwymi halibutami, poznajemy dystyngowane kraby królewskie oraz odwiedzamy niezwykłą fermę najdroższych kurczaków świata.

Emocje, godziny przygotowań, precyzja i mistrz–perfekcjonista, opracowujący każdy najdrobniejszy szczegół planu, który musi wykonać, to składniki dobrze przyprawionego dokumentu o ludzkiej determinacji i hermetycznym światku mistrzów kulinarnych. Uwaga – film jest dowodem na to, że sztuką nie da się najeść!

fot./ materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Wiktoria Ficek boi się jedzenia przygotowanego w „Dziewczynie z lilią”:

Sposób, rodzaj i nawyki związane z jedzeniem są po części odzwierciedleniem naszego charakteru czy nastawienia do życia. Tę ciekawą zależność postanowił wykorzystać Michel Gondry w adaptacji „Dziewczyny z lilią”. Nie jest to film o przyrządzaniu skomplikowanych potraw i trudnych rewolucjach kuchennych. To surrealistyczne dzieło, które zaskakuje poziomem absurdu w każdej scenie! Dania sprawiają wrażenie, jakby ich funkcją był zaskakujący wygląd, a nie zwyczajna konsumpcja. Dodatkowo, jedzenie staje się wyznacznikiem sytuacji, w jakiej akurat postawiony zostaje główny bohater. Kiedy jego życie przypomina bajkę, na jego stole goszczą bajeczne również dania. Kiedy zaczyna wzrastać liczba problemów, z talerza ubywa koloru i składników.

Omar Sy wciela się w postać dobrodusznego, domowego kucharza Nicolasa, który gotuje dla własnej rozrywki. Jego abstrakcyjne metody gotowania sprawiają, że pewnie bałabym się zjeść przyrządzonego przez niego węgorza w sosie cytrynowym z jałowcem i z liśćmi wrotyczu. Jednak wszystko, co przyrządzi Nicolas, wygląda jak pastelowe (często ruchome!) dzieło sztuki, o różnym zastosowaniu (na przykład lukrowy tort, który skrywa w sobie listy).

I jeszcze ten pianobar – pianino do tworzenia drinków! Każda nuta uwalnia jakiś smak, który zależy od tonacji: akordy molowe smakują nostalgicznie, a durowe optymistycznie. Chętnie dałabym się namówić na koktajl wprost z krainy wyobraźni.

dziewczyna z lilią materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Paweł Świerczek zastanawia się nad zachowaniem bohaterek filmu „Stokrotki”:

Dla Věry Chytilovej jedzenie to akt buntu – młodzieńczego i feministycznego zarazem. Bohaterki „Stokrotek” (obie o imieniu Marie) niemal dosłownie zjadają skostniałą, patriarchalną kulturę, która wydaje się je może nie tyle ograniczać, co nudzić. Umawianie się z napalonymi facetami, stołowanie się na ich koszt i wystawianie ich, kiedy przychodzi do łóżkowych deklaracji, to tylko preludium do finałowej wielkiej uczty. Destrukcja przeradza się w kreację, a nowy porządek tworzony jest przez frywolne obżarstwo, pozbawione jakichkolwiek kulturowych barier. Bo nie ma miłości większej niż miłość do jedzenia.

fot./ kadr z filmu

fot./ kadr z filmu

 

 

korekta: Paulina Goncerz