Strzał w dziesiątkę. Piosenki o śniegu
Śnieg w muzyce popularnej jest zdecydowanie niedoceniany. O ile nie mylimy go z kokainą, to pojawia się tylko w okresie przedświątecznym i to w bardzo zamaskowanej formie. „All I Want For Christmas Is You” albo „White Christmas” – zgadzam się, że wszystkie tego typu piosenki zawierają śnieżny podtekst, ale jeżeli na hasło „piosenka o śniegu” przychodzi wam do głowy jeno „Let It Snow”, to już wiecie o czym mówię. Nawet „Snow” Red Hot Chili Peppers, wpadający do głowy po dwudziestu minutach intensywnego rozmyślania, nie jest zbyt dobrą propozycją – bo jest po prostu słaby. Przedstawiam zatem subiektywny hipsterski wybór dziesięciu śnieżno-lodowych piosenek, które z choinką nie mają nic wspólnego.
1. Susanne Sundfør – „White Foxes”
Piękna tej piosenki nie jestem w stanie oddać słowami. Odkąd przypadkowo zaczepiła się w mojej głowie kilka miesięcy temu, jest absolutnym numerem jeden. Wyludniony, zmrożony pejzaż jest oczywiście metaforą skamieniałego serca bohaterki tekstu. Polowanie z białymi lisami pośród śnieżnych pustkowi: nie wygląda to zbyt wesoło. Mimo że ponuracka wizja mogłaby raczej odpychać, piękny głos Susanne hipnotyzuje i nie pozwala zaprzestać wciskania „replay”. Do tego magnetyczny klip i oto mamy pułapkę na wiele wieczorów.
2.Nick Cave & The Bad Seeds – „Fifteen Feet Of Pure White Snow”
Nie jestem admiratorką depresyjnej muzyki i mimo że czasem zdarza mi się popłakać przy Coldplayu, zazwyczaj unikam tych obszarów, które mogłyby mnie doprowadzić do smętnych rozmyślań. Nie można jednak nie przyznać Nickowi, że jest królem melancholii, a jego unikalny styl jest ponadczasowy. Wątpię, żeby ktokolwiek inny z takim wdziękiem nagrał utwór o tym jakie to smutne, że jest się zasypanym. Głębokość metafory jak zwykle niezmierzona, a śnieg jawi się jako nieprzyjazny aż do niemożliwości – niczym cichy, biały zabójca, który doprowadza nasz podmiot śpiewający do szaleństwa.
3. Fleet Foxes – „White Winter Hymnal”
O co chodzi – nie wiadomo. Mamy archanioła Michała, śnieg, sforę i do tego piękny animowany klip. Przynajmniej wiadomo, że tym razem na pewno nie chodzi o narkotyki, raczej o śnieg czerwony jak truskawki w lecie. Pole interpretacyjne ciagnie się przez sto mil, dla każdego coś miłego. O ile z równowagi nie wytrąci was wspaniały chóralny śpiew.
4. AC/DC – „Snowballed”
Niemożliwym wydaje się, żeby obrzucenie śnieżkami mogło wywołać aż taką agresję – ale przypomnijcie sobie czas, kiedy jako dziecko przegraliście śnieżną bitwę z kolegami z podwórka. Tak właśnie utwór AC/DC pulsuje energią i chęcią odwetu. Mimo że nigdy w życiu nie skojarzylibyście australijskiej grupy z zimą, to jakieś śniegowe doświadczenia musiały doprowadzić do powstania „Snowballed”. Czy to śnieg, czy dynamit – najważniejsze, że AC/DC za każdym razem kopią tak samo mocno.
5. Black Sabbath – „Snowblind”
Ozzy Osbourne nawet nie próbuje się kryć, nazywając kokainę wszystkimi śnieżnymi przymiotnikami. Zimowy krajobraz wyrażać ma spustoszenie poczynione nadużywaniem i chociaż opis może nam się podobać, to sposób w jaki lider Black Sabbath śpiewa „śmierć zamrozi moją duszę” sprawia, że wolelibyśmy się od tej krainy trzymać z daleka. Narkotykowa metaforyka w pełni.
6. Florence and the Machine – „Landscape”
Pejzaż odmalowany przez Florence to oczywiście pejzaż duszy. A że nie może być zbyt łatwo, to postać opisywana przez wokalistkę jest rozdarta – mimo obrazowania śnieżno-deszczowego pojawiają się też płomienne fragmenty. Pustkowia nie nastrajają zbyt radośnie, ale utwór tętni energią, porównanie charakteru do pogody znajduje pełne odzwierciedlenie w rytmie piosenki. Cóż za harmonia, cóż za wspaniałość! Ach, Florence!
7. Evanescence – „Snow White Queen”
Nie wstydzę się tego, że słuchałam Evanescence. Co prawda hitowe „Bring Me To Life” wywołuje u mnie chęć ucieczki, ale przekonana „Going Under” również zapragnęłam być gothem i w szczytowym okresie mody na gotycki rock próbowałam malować paznokcie na czarno. „The Open Door” Evanescence idealnie wpisuje się w nastoletnie rozmyślania o złamanym sercu i mimo infantylności przekazu przykrytego cienką warstwą oczywistych przenośni, melodyjności albumowi nie możemy odmówić. Zobrazowanie złamanego serca jako krainy lodu w „Snow White Queen” jest nieprzemijalnym klasykiem, tak jak „Lithium” czy „Sweet Sacrifice”.
8. Kim Nowak – „Lodowiec Gigant”
Słowo „śnieg” nie pada ani razu, wiem. Ale „lód” pojawia się po wielokroć, a w domyśle przecież te dwie rzeczy łączą się ze sobą ściśle. Druga twarz Fisza i Emade, stoner rockowy projekt Kim Nowak serwuje króciutką petardę traktującą o, jakżeby inaczej, złamanym sercu. Jej serce jest gigantycznym lodowcem, domniemywam zatem, że zanim się zmroziło, to jakiś śnieżek musiał spaść.
9. Emiliana Torrini – „Snow”
Smutek, melancholia, przygnębienie. Mimo paru pozytywnych akcentów, całość płyty „Fisherman’s Woman” brzmi tak, że najchętniej schowalibyśmy się w ciemnym kąciku i zaczęli chlipać. Tym razem za całym tym nastrojem nie kryje się zwykła historia o rozstaniu – album został wydany pięć lat po tragicznej śmierci ówczesnego partnera artystki. Pomimo całego przygnębiającego ładunku wydaje się, że Torrini opanowała rozpacz, godząc się z losem. Spokój utworów niczym warstewka śniegu przykrywa piekło, przez które przejść musi każdy, kto stracił bliską osobę – a jego rozmiarów lepiej sobie nie wyobrażać.
10. Kings Of Leon – „Velvet Snow”
Śnieg jest, a w dodatku aksamitny! Utwór przypada na okres przed oszałamiającą popularnością KOL, mamy zatem do czynienia z surowym, niemalże garażowym graniem w pierwotnym stylu zespołu. Poruszanie się w aksamitnym śniegu może być faktycznie spowolnione, ale panowie z KOL nie zwalniają tempa ani na sekundę. Dobra rozgrzewka zamiast porannej kawy, zwłaszcza w chłodny zimowy poranek.
korekta: Sylwia Klonowska