Zawstydzona literatura

Przyzwyczailiśmy się do filmowych adaptacji prozy, malowideł przedstawiających sceny biblijne czy telewizyjnych reklam wykorzystujących muzykę poważną. Różne dziedziny kultury i sztuki przenikają się wzajemnie. Czy kogoś dziwią więc jeszcze klasyczne dzieła opowiedziane w formie komiksu?

Można wyobrazić sobie sytuację: uczeń przyłapany na bazgraniu w zeszycie dostaje reprymendę od nauczycielki. Tłumaczy się, że robił notatkę dotyczącą „Mistrza i Małgorzaty”. Jaka byłaby reakcja polonistki?

Alfonso Zapico - Śladami Joyce'aAlfonso Zapico – Śladami Joyce’a

Misza Zasławski i Askold Akiszyn poszli krok dalej niż kreatywny uczeń. Zamiast tworzyć notatkę zawierającą pewne zagadnienia dotyczące powieści Bułhakowa, postanowili całe dzieło narysować. Efekt ich pracy nie dorównuje oryginałowi, lecz adaptacje nie muszą mieć ambicji prześcigania pierwowzorów. Komiksowa wersja „Mistrza i Małgorzaty” stanowi doskonałe uzupełnienie lub dodatek dla osób, które przeczytały książkę w tradycyjnej formie – dla pozostałych fabuła umieszczona na stu dwudziestu stronach może być niezrozumiała. Czasem trudno zorientować się w chaotycznych dymkach z wypowiedziami i czarno-białych rysunkach, które z drugiej strony dają niepowtarzalne wrażenie iluzji i tajemniczości. Szczególnie ciekawy jest wątek Piłata wykonany mroczną, niemal nieprzejrzystą techniką. Momentami trzeba wysilić wyobraźnię, by zrozumieć, co przedstawia kadr. Niektórych może oburzać profanacja dzieła Bułhakowa. Twórcy komiksu byli tego świadomi i osiągnęli swój cel: wywołali w odbiorcach emocje.
Askold Akiszyn - Mistrz i MałgorzataAskold Akiszyn – Mistrz i Małgorzata

Streszczenia czy komercja?

„Hobbit” w wersji komiksowej mógłby się wydawać kolejnym odcięciem kuponu, jednak powstał na długo przed tym, jak filmy Petera Jacksona przyczyniły się do popularności Śródziemia. Warto po niego sięgnąć, by oderwać się od hollywoodzkiej wizji i zobaczyć piękne, bajkowe ilustracje oddające charakter pierwowzoru. Adaptatorzy trzymali się oryginalnej fabuły, choć kilka wątków – jak to w komiksie – trzeba było skrócić. To, czego nie obejmowała kreska ilustratora, dopełniało pióro scenarzysty. A wszystko w humorystycznym, przygodowym, Tolkienowskim duchu.
Z kolei powieść graficzna „Gra o tron” jest niewątpliwie komercyjnym posunięciem, jednak powinna się spodobać fanom Martina. Niewtajemniczeni mogą mieć problem ze zrozumieniem fabuły, którą (podobnie jak w serialu) mocno uszczuplono. W komiksie zwraca uwagę nowoczesne wykonanie: dynamiczne kadrowanie, dobrze dobrane kolory, odpowiednio rozróżnione wątki. Niestety psychologia bohaterów – największy atut powieści – nie została dokładnie przedstawiona. Dlatego graficzną „Grę o tron” należy traktować jako wizualne dopełnienie.

Leonardo Manco - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Leonardo Manco – Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet

Mistrzostwo formy, maksymalizacja zysków

Książka staje się bestsellerem, zostaje zekranizowana, a po pewnym czasie wychodzi powieść graficzna – taka sytuacja to norma. Nie szukajmy daleko: trwają pracę nad filmem „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, a pewnie w niejednej głowie zrodził się pomysł komiksowej adaptacji. Taki los spotkał pierwszą część „Millennium” Larssona – bardzo dobrą powieść, którą dwukrotnie zekranizowano. A komiks jest jeszcze lepszy – pod paradoksalnym warunkiem, że zna się już intrygę. Można wtedy skupić się na psychologii bohaterów, tle obyczajowym, skandynawskim klimacie, a przede wszystkim zapadających w pamięć scenach, które są kwintesencją komiksu. Szczególne wrażenie robi zemsta Lisbeth na kuratorze. Interesujące są też kadry pozbawione dialogów ukazujące pracę nad rozwikłaniem zagadki.
Dzieło wyszło spod szyldu Vertigo, czyli imprintu jednego z dwóch największych komiksowych wydawnictw – DC Comics. Już sam ten fakt gwarantuje dobry poziom powieści graficznej. Nic dziwnego, w końcu pracuje nad nią wiele osób: scenarzysta (w przypadku „Millennium” – adaptator), rysownik (lub wielu rysowników), kolorysta, inker, liternik.

Layout 1Tommy Paterson – Gra o tron

Wieczny romans

Poza komiksowymi adaptacjami istnieją liczne powieści graficzne, które zaczyna się uważać za pełnoprawną literaturę. Przykładem jest seria „Sandman” Neila Gaimana (także wydawana przez Vertigo). O jej nawiązaniach do światowej sztuki można by pisać całe książki. Uznanie zdobył też „Fun Home” Alison Bechdel – autorka opisuje swoje dzieciństwo, podkreślając ważną rolę, jaką odegrała w nim literatura. Podobną popularnością nie może się poszczycić „Śladami Joyce’a”, mimo to warto sięgnąć po tę pozycję. Alfonso Zapico pozwala nieco zajrzeć za kulisy swojej pracy, prowadzi rozważania nad komiksową sztuką, a najcenniejszą refleksję zawarł w jednym obrazku.
Za rękę idą dwie książki: szpetny Komiks z wystający zębami i szalonym wyrazem oczu, a obok Literatura – umalowana i zirytowana. „Cieszysz się, że się spotykamy?” – pyta Komiks. „Sza!” – odpowiada Literatura. „Bo mi narobisz wstydu!”.
Lekkość i trafność tego rysunku świadczą o sile komiksu, o który literatura powinna robić się zazdrosna. Bo za parę lat role mogą się odwrócić. Komiks przestanie stanowić tylko dopełnienie i może to on będzie się wstydził swojej „kochanki”. Pozostaje czekać, aż powieści graficzne zaczną być adaptowane na potrzeby tradycyjnej literatury.