Rzeźnik z Czerniakowa na Woodstocku – spotkanie z twórcami „Miasta 44”

Ogromne połacie kostrzyńskiej ziemi, tysiące namiotów, ponad milion festiwalowiczów spragnionych wolności i pozytywnych emocji – to idealne warunki dla każdego, kto chce wypromować swoje najnowsze dzieło. Skorzystali z nich twórcy polskiej superprodukcji „Miasto 44”, którzy dzięki licznym atrakcjom zaprosili wielu miłośników kina w skromne progi swojego namiotu. Każdy, kto zauważył z oddali wielki napis z tytułem filmu Jana Komasy, mógł liczyć na moc wrażeń: od wykładów na temat życia codziennego mieszkańców Warszawy w czasie Powstania lub obrazu II wojny światowej w polskim filmie, przez projekcje „Kanału”, „Eroiki”, „Obławy”, „W ciemności” oraz wielu materiałów promujących „Miasto 44”, aż po konkursy z nagrodami, darmowe przypinki, naprasowanki, udział w grze strategicznej czy po prostu możliwość odpoczynku na leżaku (co na Woodstocku bywa najlepszym sposobem, by zdobyć sobie przychylność festiwalowicza).

miasto44_1pop

Jednak najistotniejsze w programie namiotu „Miasta 44” były spotkania z twórcami filmu: producentem Michałem Kwiecińskim, specjalistką od efektów specjalnych Magdą Jaworską, kostiumografem Dorotą Roqueplo, odtwórcami głównych ról, Anią Próchnik i Józkiem Pawłowskim oraz reżyserem Jankiem Komasą, znanym wśród ekipy jako „Rzeźnik z Czerniakowa” – choć dobrze ukrywającym swą morderczą naturę pod ulubioną czapką i ciepłym uśmiechem. Dzięki otwartości twórców mogliśmy dowiedzieć się nie tylko wiele na temat filmu, ale także poznać kilka ciekawostek na temat powstawania superprodukcji: jak dobrze zbudować relacje między współpracownikami na planie (trudno kręcić film, gdy pirotechnik się obrazi…), skonstruować najdłuższy na świecie green screen (305 metrów!) czy zmieścić się w budżecie 25 milionów złotych, kiedy 90% ujęć powstaje przy pomocy efektów specjalnych.

miasto44insta2

Powstanie „Miasta 44” to dowód na słuszność maksymy: „wytrwałość popłaca”. Osiem lat przygotowań, trzy i pół tysiąca osób pracujących przy produkcji filmu, pięć miast składających się na wygląd zniszczonej Warszawy, współpraca z zagranicznymi ośrodkami filmowymi – wszystko to sprawiło, że dzieło Komasy jest dopracowane w każdym calu, a poziomem wykonania dorównuje hollywoodzkim produkcjom (przynajmniej tak twierdzą twórcy filmu). „Miasto 44” może uzyskać status polskiego odpowiednika filmu z fabryki snów również za sprawą współpracy polskiej ekipy z czeskim studiem OPP, które ma na swoim koncie tworzenie efektów specjalnych w takich dziełach jak „Utalentowany pan Ripley” czy „Pachnidło”. Zespół Komasy konsultował się również z Richardem Bainem, który zajmował się sferą wizualną między innymi „Incepcji”, „King Konga” i „Parnassusa”. Można więc sądzić, że na seansie „Miasta 44” doświadczymy niezapomnianych wrażeń.

miasto44insta3

W trakcie spotkań z twórcami publiczność pytała nie tylko o proces powstawania filmu, ale także o odczucia i emocje, jakie towarzyszyły jego realizacji od samego początku. Jako że Janek Komasa był tuż po przedpremierowym pokazie filmu na Stadionie Narodowym, nie zabrakło pytań o reakcje powstańców. Wbrew wcześniejszym pogłoskom okazały się one bardzo przychylne wizji młodego reżysera. „Miasto 44” rozbudziło wiele wspomnień, kombatanci rozpoznawali swoje wojenne przeżycia i emocje w tych, które oglądali na ekranie. Dzięki tytanicznej pracy specjalistów od efektów komputerowych mogli zobaczyć dawną Warszawę, jakiej już nie ma. Już od dziewiętnastego września tę możliwość mamy również my, kiedy to na kinowej sali w pełni poczujemy siłę rażenia filmu Komasy – pełnego emocji i wizualnej wirtuozerii.