Kronika Górskiego Ochotniczego Przedsiębiorstwa Pogrzebowego
Po długich staraniach Jacek Hugo-Bader wreszcie pojechał w Karakorum wraz z wyprawą, która miała odnaleźć i pogrzebać ciała pierwszych zimowych zdobywców Broad Peaku. Bader był jedynym członkiem ekspedycji emocjonalnie niezwiązanym z tragedią, kierującym się motywacjami zawodowymi, a nie osobistymi, a więc dla reszty wyprawy obcym, przez większość czasu zbytecznym, a nawet niepożądanym, co zresztą często dawano mu odczuć. Wysokie koszty – nie tylko emocjonalne, bo i finansowe – zapłacić musiał autor, żeby „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak” mógł powstać.
Przewracam pierwsze strony „Długiego filmu…” i już znajduję deklarację autora: „Mam ogromną, niemal religijną wiarę w moc, w potęgę, w niezwykłość tego tematu”. Jest więc oczywiste, że jeden z najbardziej poczytnych i utytułowanych polskich reportażystów zrobił naprawdę wiele, by wziąć udział w tej pogrzebowej ekspedycji. Że po prostu musiał podjąć się reporterskiej pracy, co w tym wypadku oznaczało rozbijanie dusz członków wyprawy i ich rodzin, rozdrapywanie niezagojonych wciąż ran. Musiał wreszcie napisać tę książkę, napisać potem, krwią i łzami, bo taki temat, temat-samograj, buchający najsilniejszymi emocjami.
Dwa dramaty
Bader obserwuje i uczestniczy, pisze i kręci film, który zresztą ostatecznie i tak nie powstanie. Opisuje życie w bazie, którego monotonię losu psa łańcuchowego (bo do tego przyrównuje taki żywot) przerywają rozmowy, wycieczki po lodowcu, uczestnictwo w stypach – śmierć często o kogoś się tu upomina – oraz mniejsze i większe konflikty między członkami wyprawy. Szczególnie starcia między dwiema niezwykle silnymi osobowościami – Jackiem Hugo-Baderem i Jackiem Berbeką – sprawiają, że Kronikarz Górskiego Ochotniczego Przedsiębiorstwa Pogrzebowego, jak tytułuje siebie Bader, z czasem staje się pełnoprawną osobą spisanego przez siebie dramatu, a może i dwóch dramatów, o dwóch wyprawach: tej pierwszej, zwycięsko-tragicznej i drugiej – poszukiwawczej.
Po co ci góry?
Rozmawiając ze swoimi bohaterami, Bader stara się dociec, czym pasja chodzenia po górach wysokich zimą jest dla himalaistów oraz dla ich rodzin. Bo w przypadku tego sportu „pasja” niezwykle wyraźnie odsyła do swojego źródłosłowu. Po lekturze „Długiego filmu…” okazuje się, że góry to nie tylko fascynacja, ale przede wszystkim cierpienie, wyrzeczenia, walka i szał – ten „amok”, za który Baderowi się później tak obrywa. A może dochodzą tutaj do głosu i inne pobudki – ucieczka od zwyczajnego życia, celebracja własnego ego?
Odcienie szarości
Okazuje się, że z każdą odpowiedzią udzieloną autorowi czy to przez uczestników wyprawy, czy przez cały sztab ludzi, z którymi rozmawia przed i po, pytań pojawia się coraz więcej. I choć Bader nie rozstrzyga tego najważniejszego – o tragedię w marcu 2013 r. – to wiadomo, że odpowiedź w tym wypadku nigdy nie będzie jednoznaczna. Wplecione w książkę dwa rozdziały o tytule „Jazgot”, autentyczne i (a jakże!) anonimowe bluzgi z forów internetowych, świetnie oddają z jednej strony zatrważający obraz tego, jak bardzo medialnym wydarzeniem była śmierć polskich himalaistów, z drugiej – jak wiele opinii, racji, punktów widzenia i sądów, o emocjach już nie mówiąc, wyzwoliła. Nie ma tu mowy o bieli i czerni, jest za to nieskończona ilość odcieni szarości.
Książki górskie, książki zbójeckie
Bader zdaje sobie sprawę, że odbiorca „Długiego filmu…” niekoniecznie jest czytelnikiem sięgającym po literaturę górską, może więc nie wiedzieć, czym jest „detorka”, „małpa”, kto i kiedy nadał Polakom tytuł Lodowych Wojowników. Autor w skrócie wykłada więc historię światowego i polskiego himalaizmu, techniczny aspekt górskich wspinaczek, ale snuje też szerszą narrację o „ludziach gór” – opowieść całkowicie alternatywną wobec tej zawartej na stronach tradycyjnych książek górskich. Samo określenie „ludzie gór” – nieco patetyczne i romantyczne – w opowieści Badera wydaje się nie na miejscu.
Jest więc „środowisko górskie”: niezwykle hermetyczne, a mimo to skonfliktowane ze sobą do granic możliwości. Są więc ludzie je tworzący, którzy w równym stopniu co ludzie nizin są pyszni i małostkowi. Hugo-Bader konfrontuje romantyczny górski etos z niemającą zbyt wiele wspólnego z wzorcem idealnym rzeczywistością. I to jest ogromną zaletą książki – po raz kolejny nieoczywistość, niejednoznaczność, danie sobie i innym prawa do bycia niedoskonałym, do popełniania błędów, za które jednak w przypadku ekstremalnych wspinaczek można zapłacić najwyższą cenę.
Jacek Hugo-Bader, Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak, Znak 2014.