Literackie Oscary: najlepsza powieść
Najlepsza powieść? Trudny wybór, bo powieści mnóstwo. Nawet gdyby stworzyć długą na kilkanaście stron listę i tak odezwą się krzyki oburzenia, że jak można było zapomnieć o książce X, Y, Z… I takie oburzenie jest jak najbardziej słuszne! Bo wiele świetnych powieści musieliśmy w tym zestawieniu pominąć. Jednak świadomi własnych niedoskonałości nie stawiamy definitywnie kropki na końcu tej odsłony „Literackich Oscarów”, zostawiając drogę otwartą dla tych tytułów, których pominięcie jest Waszym zdaniem niewybaczalne.
Wielki Gatsby
„Wielki Gatsby” był mi do tej pory znany głównie z adaptacji filmowych. Teraz już wiem, że żaden z filmów nie umywa się nawet do literackiego oryginału. Prosta historia miłosna, którą mógł opisać właściwie każdy, pod piórem Fitzgeralda zmienia się w epicki romans, historię opowiadającą o wielkiej namiętności i wielkim upadku. Plastyczny język autora niezwykle dokładnie oddaje ducha Ameryki lat 20., a bohaterowie tej krótkiej i genialnej powieści przy całej swojej nieszablonowości prezentują typowe dla naszej kultury archetypy, nadając „Wielkiemu Gatsby’emu” uniwersalny wymiar.
Beata Kolarczyk
Mistrz i Małgorzata
„Mistrza i Małgorzatę” można odczytywać na wiele sposobów. Dla mnie nigdy nie liczyły się wątki polityczne, dotyczące ateistycznego ZSRR ani opowieść o Poncjuszu Piłacie, choć oczywiście nie można umniejszać ich roli w interpretacji dzieła. Kiedy po raz kolejny sięgam po tę książkę, przede wszystkim z niecierpliwością oczekuję spotkania Mistrza i Małgorzaty.
A było to tak: ona pewnego dnia wyszła ze swojego domu, niosąc bukiet żółtych kwiatów, spacerowała ciasnymi uliczkami Moskwy, a w głowie tłukła jej się tylko jedna myśl – że jeśli nie spotka dziś miłości swojego życia, to skończy ze sobą. I wtedy ją zobaczył. Choć pochodzili z różnych światów, a na ich drodze do szczęścia stawało wiele przeszkód, pokochali się najszczerszym uczuciem.
W książce nie brakuje też prawdziwej magii, takiej z wielkich, zakurzonych ksiąg magicznych, cudownych eliksirów, gadających kotów, przybyszów z dna piekieł i niezwykłych metamorfoz. To wszystko dopełniło dzieła i sprawiło, że wielu czytelników zakochało się w powieści Michaiła Bułhakowa na śmierć i życie. Sam autor wielokrotnie zmieniał losy bohaterów i, podobno, miał umrzeć niezadowolony z wyników swej pracy.
Paulina Goncerz
Zabić drozda
„Jedyna rzecz, jaka nie podlega przegłosowaniu przez większość, to sumienie człowieka.”
Harper Lee napisała tylko jedną książkę w życiu. Czasem jednak lepiej napisać jedno dzieło wybitne niż kilkanaście zwyczajnie dobrych. „Zabić drozda” to książka wyjątkowa, nagrodzona Pulitzerem, okrzyknięta pozycją, która odmieniła stosunek Amerykanów do rasizmu. Książka niewątpliwie piękna i wzruszająca, traktująca o potrzebie tolerancji, szukaniu prawdy, dojrzewaniu i sprzeciwie wobec niesprawiedliwości.
Akcja osadzona jest w latach 30. XX wieku w małym miasteczku, gdzieś na południu Stanów Zjednoczonych. Dochodzi tam do gwałtu na białej dziewczynie, o który oskarżony zostaje czarnoskóry chłopak, Tom Robinson. I chociaż wszyscy w miasteczku wiedzą, że nie on jest winny, wszystkie argumenty przegrywają z rasistowskimi uprzedzeniami i stereotypami. Poczucie ogromnej niesprawiedliwości potęguje w książce narracja prowadzona z perspektywy kilkuletniej dziewczynki, która nie rozumie zakłamanego, krzywdzącego i dokonującego sztucznych podziałów świata dorosłych. Według niej „jest tylko jeden rodzaj ludzi. Ludzie.”
Magdalena Świekatoń
Anna Karenina
Najlepsza powieść? Bez zastanowienia odpowiadam: „Anna Karenina”. Krzywo patrzę na wszystkie „kanony literatury”, rankingi arcydzieł, listy stu, tysiąca lub miliona książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią, jednak jeszcze bardziej krzywię się, gdy dzieła Lwa Tołstoja w tych zestawieniach brakuje. Bo to naprawdę dobra powieść, która nie jest nadszarpnięta zębem czasu, lecz jest wciąż na nowo odkrywana przez kolejne pokolenia czytelników. Może trochę boli, że lepiej znamy Annę Kareninę w wydaniu Vivien Leigh, Sophie Marceau czy Keiry Knightley niż Tołstoja. Tym bardziej, że trudno przenieść dzieło rosyjskiego pisarza na ekran. Bogactwo wątków, barwność postaci z ich skomplikowaną psychiką i motywacją działań na szklanym ekranie wydaje się uproszczona i szablonowa. Kto chce w pełni docenić kunszt Tołstoja i delektować się literaturą na wysokim poziomie, musi sięgnąć po powieść. Półśrodków w postaci filmów nie uznaję.
Kamila Buszka
Lampart
Tylko jedną powieść zostawił po sobie Giuseppe Tomasi di Lampedusa, diuk Palmy i książę Lampedusy. Jedną, bo więcej nie trzeba. W „Lamparcie” zawiera się cała kwintesencja europejskości w jej śródziemnomorskiej, fundamentalnej odsłonie. To uniwersalna opowieść o powolnym zamieraniu dawnych porządków i gwałtownych narodzinach nowej rzeczywistości. Opowieść, w której każde zdanie ma swoją wagę i swoją wartość. A chociaż na pozór nic odkrywczego w tej historii nie znajdziemy, bo nihil novi sub sole, to jest w niej znacznie więcej, a w zasadzie wszystko: cała prawda o nas, o człowieku. Tym bardziej wyrazista, że opromieniona ostrym, sycylijskim słońcem. Ale jednocześnie niebezpieczna i trudno uchwytna – jak lampart.
Bernadeta Prandzioch