Literackie Oscary: najlepszy autor

W te wakacje proponujemy Wam subiektywny wybór kandydatów, którzy zasługują na „Literackie Oscary”. Dzisiaj prezentujemy najlepszych autorów, a w kolejnych odsłonach cyklu przyjdzie czas na najlepsze powieści, najlepszych bohaterów pierwszo- i drugoplanowych, a także najlepiej skonstruowany świat przedstawiony. Oczywiście, nie sposób wymienić wszystkich zasługujących na wyróżnienie, dlatego – jeśli uważacie, że kogoś w naszym zestawieniu brakuje – dodawajcie swoje propozycje w komentarzach.

oscars

fot. David Amundsen, CC BY-NC-SA 2.0

 

William Golding

William Golding, brytyjski pisarz i laureat Literackiej Nagrody Nobla jest dla mnie jednym z najważniejszych twórców w panteonie literatury światowej. Golding w stosunkowo niewielkich objętościowo książkach (długość jego powieści nie przekracza zazwyczaj 200 stron) potrafi przedstawić problemy fundamentalne dla ludzkiego życia. Robi to bez patosu i zbędnych fabularnych zawiłości. Powieści takie jak „Wieża”, „Siłą bezwładu” czy najsłynniejszy, debiutancki „Władca much” to dzieła uderzające prostotą i głębią refleksji. To literatura z najwyższej półki, na której znajdują się nieliczni, literatura, która oszałamia, pozostawia niesmak, wzbudza niepokój i zmusza do myślenia.

Beata Kolarczyk

Paweł Huelle

Swój głos oddaję na rodzimego autora — Pawła Huellego, który niewątpliwie powinien otrzymać nagrodę za całokształt swej twórczości. W czym tkwi jego wyjątkowość? Ano w tym, że blisko trzydzieści lat pisze ciągle o tym samym, jednocześnie nie nużąc przy tym czytelników. Pisarz jest wierny Gdańskowi, swojej małej ojczyźnie, którą we wszystkich swych książkach przedstawia właściwie w ten sam sposób: jako miejsce dorastania, kształtowania osobowości, będące przestrzenią magiczną i tajemniczą zarazem. Ponadto autor nie stroni od częstych aluzji i nawiązań literackich — można powiedzieć, że wręcz się w nich specjalizuje — co najmocniej ujawnia się w „Castorpie” i „Mercedesie-Benzie”.

Krytycy dzielą się na dwa obozy: tych, którzy pozostają wierni pisarzowi oraz tych, których razi tematyczna monotonia autora „Opowiadań na czas przeprowadzki”. Ważniejsza jest jednak przychylność czytelników, a ta wydaje się niezmienna od czasu wydania „Weisera Dawidka”. Jego książki są promowane, sprzedawane, tłumaczone na wiele języków. Jego fani zaś (a wśród nich ja) z zapartym tchem czekają na każdą kolejną powieść spod jego pióra, chociaż prawdą jest, że doskonale wiedzą, co w niej będzie. I to jest w tym wszystkim niesamowite! Na tym zasadza się fenomen tego gdańskiego pisarza.

Magdalena Świekatoń

Gabriel Garcia Marquez

Może ktoś, patrząc na nazwisko Marqueza, pomyśli, że oczywiście nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu niedawno zmarłego Noblisty. W końcu wszyscy wiemy, że paradoksalnie po śmierci artyści i ich dzieła przeżywają drugą młodość. Jednak mój wybór nie dokonał się 17 kwietnia 2014 roku, kiedy to Marquez zmarł, lecz kilka lat wcześniej, kiedy w ręce wpadło mi „Sto lat samotności”. Zaczęłam czytać, nie zwróciwszy uwagi na autora, bo, prawdę mówiąc, nie mam pamięci do nazwisk. Dopiero po dotarciu do końca, wróciłam raz jeszcze do strony tytułowej, zapamiętałam nazwisko i poszłam do biblioteki. Wypożyczyłam wszystko, co mieli Marqueza. Zakochałam się bez pamięci w stworzonych przez niego światach, pełnych magii i niezwykłych zdarzeń, które jednak opowiadają o jak najbardziej dotykalnej rzeczywistości.

Kamila Buszka

Kurt Vonnegut

Kurt Vonnegut (1922–2007) stawiał czoło większości przesądów, schematów i przekonań, jakie do tej pory był w stanie wykreować rodzaj ludzki. Rozprawiał się głównie z mitami narosłymi wokół amerykańskiego snu o wolności, sprawiedliwości społecznej i zadowolonych z życia obywatelach.

Oscylowanie pomiędzy realizmem a science fiction nadawało jego opowieściom uniwersalny wymiar. Pisał w sposób nieskrępowany żadnym tabu. Nie było dla niego sacrum, którego nie można by sprowadzić do profanum. Nieskończona wyobraźnia pozwalała mu na bezkompromisowe, zmuszające do myślenia komentarze najtragiczniejszych wydarzeń z historii powszechnej.

Vonnegut nigdy nie był kaznodzieją: nie wygrażał ostrzegawczo palcem, nie grzmiał na lud z ambony (choć niektórzy sądzą, że rysował obrazy nadciągającej apokalipsy). Mimo że punktował ludzkość i wytykał jej błędy, nie oszczędzał przy tym samego siebie: jego ironia była przede wszystkim autoironią, sarkazm – kpiną z samego siebie i własnych niedoskonałości. Nie znajdziemy tu prostego krytykanctwa, a inteligentnie prowadzoną krytykę. Pisał dla czytelnika wymagającego, poddającego rzeczywistość refleksji.

Dzieła Vonneguta przepełnione są czarnym humorem, gorzką prawdą i dystansem zarówno do siebie, jak i świata. Każda jego książka jest blisko życia, blisko człowieka. Za to kochają go tysiące czytelników na całym świecie. Za to kocham go ja.

Paulina Goncerz

Ernst Jünger

Niemiecki autor wzbudzał wiele kontrowersji za życia, ale nie ustały one również po jego śmierci. Wyklęty przez jednych za swoje romanse z faszyzmem, pogardzany przez innych za bierność, oskarżany o zdradę i dwulicowość. Dla mnie jednak jest Jünger przede wszystkim kwintesencją europejskiej myśli – w całej swej niejednoznacznej, zagmatwanej, pełnej sprzeczności postaci. Lektura jego prozy, publicystyki czy dzienników to obcowanie z bezwzględną szczerością i nadzwyczajnym zmysłem obserwacji, jaki jest przymiotem autora. Ale to również smakowanie wysublimowanych doświadczeń i odkrywanie wraz z nim tajemniczej tkanki życia w różnych jej odsłonach. Nie trzeba się z nim zgadzać, lecz z pewnością warto spotkać się z jego myślą. To z pewnością jeden z najciekawszych świadków minionego stulecia.

Bernadeta Prandzioch