Nastrojona na hałas – Zamilska „Untune”
Techno – w naszym kraju przez długi okres ten termin nie kojarzył się dobrze. Do tej pory w pewnych kręgach pokutuje wyobrażenie tego gatunku muzycznego jako gorszej muzyki dla gorszych ludzi. Mówię „techno” i słyszę „umcy umcy”. To dość powszechne, prawda?
Jednak niech strzegą się malkontenci, bo do kraju nad Wisłą nadfruwa coraz więcej jaskółek zwiastujących prawdziwą wiosnę. Począwszy od francuskiego electro (tzw. „french touch”), przez brytyjski house, do prawdziwie transowo-ambientowej niemieckiej fali – chłoniemy zagraniczne wzorce okraszając je „słowiańskim zewem”, co wstrząśnięte i niezmieszane daje wynik zaiste przepyszny. Na flankach stoją artyści walczący o dobre imię gatunku, jednocześnie wyrabiając doskonałą polską markę.
I oto doczekaliśmy się wreszcie . Okrzyknięta „nadzieją polskiej elektroniki”, „elektronicznym fenomenem roku” Zamilska, która zamieszała w sieci klipem do „Quarrel”, wydała debiutancki album, zatytułowany „Untune”. Pośród zalewu składów typu wokalistka + koleś od sampli (oczywiście nie umniejszając nikomu, sama jestem fanką co najmniej kilku wokalistek z kolesiem od sampli), Zamilska sama toczy swój bój poprzez agresywną muzykę, która wdziera się w duszę. Singiel, odniósłszy błyskawiczny sukces, rozpalił wyobraźnię melomanów w całym kraju. Cała płyta utrzymana jest w jednym klimacie, nie ma tu niespójności, nie ma zawahania. Dziewięć niepokojących, mrocznych kawałków z soczystym basem, przypominających odgłosy miasta – stukot, szum, pogwar, a to wszystko cudownie rytmiczne. Zamilska potrafi budować napięcie, nie wykłada całej kawy na ławę. Utwory ewoluują, rozwijają się – mimo trance’owego klimatu nie można się nudzić, a jedynie z zaciekawieniem śledzić akcję. Aż szkoda się robi kiedy całość hamuje i wybrzmiewa ostatnia nuta. Zamilska może sobie tytułować album mianem „rozstrojonego”, ale wszyscy wiemy, że jest to jedynie kokieteryjne oczko w stronę odbiorcy. Ironiczny zabieg, uświadamiający tym bardziej jak bardzo „zestrojona” jest całość. Nie boi się hałasu, jej muzyka jest hałasem, ale takim, od którego nie potrafimy się oderwać.
Myślę, że wszyscy w Mik Musik muszą być bardzo dumni z Zamilskiej. Polska ma swoje rozpoznawalne techno na naprawdę przyzwoitym poziomie. Osobiście jestem podekscytowana tym, że to właśnie kobieta stoi za tym wszystkim, bo – abstrahując od wszystkich feministycznych wstawek – należy przyznać, że przemysł jest zdominowany przez mężczyzn. Powinniśmy być też dumni, bo supportowała Moderata, a Moderat to świętość z Niemiec, to najwyższy pułap i czysta doskonałość. W ogóle powinniśmy być dumni. To jest dobre i solidne, porządne i mocne – a jeśli nie słuchaliście, to marsz do laptopów.