Impresja, Wschód
Książka „Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian” w styczniu tego roku nagrodzona została Paszportem „Polityki”. Jury, przyznając Ziemowitowi Szczerkowi tytuł „młodego zdolnego” i „zasłużonego dla polskiej kultury”, doceniło wartość tego zbioru tekstów, które choć gatunkowo należą do reportażu, to jednak siłę ich oddziaływania porównać można do beletrystyki, tej najlepszej, bo zarazem wciągającej, jak i wywołującej sporo refleksji, przede wszystkim tych gorzkich.
Mordor, czyli Wschód
Szczerek w nagrodzonym zbiorze reportaży niezwykle plastycznie, posługując się bardzo „własnym” i dalekim od przezroczystości językiem, obrazuje ukraińską przestrzeń. Opisy skupiające się na szczegółach, niewielkich fragmentach „ukraińskiego kosmosu” doskonale odzwierciedlają nie tylko samą specyfikę miejsca, ale i inne, głębsze zjawiska, których sama przestrzeń zdaje się być pewną zapowiedzią – bezkształt, brak formy i estetyki, powszechne nieogarnięcie, które tak bardzo przeszkadza i wkurza, ale które przecież wydaje się skądś podejrzanie znajome… Często odrażające, a jednocześnie perwersyjnie fascynujące opisy utrzymane są w poetyce percepcyjnej, spotęgowanej przez tak chętnie zażywane przez bohatera-narratora wszelakie środki podkręcające odbiór rzeczywistości. Nic dziwnego, że znajdujący się w tej specyficznej przestrzeni i w specyficznym stanie umysłu bohaterowie przywołują teorię przenoszącą Tolkienowskie światy na rzeczywiste podziały w Europie. Ostatecznie niewiele brakuje, by sam czytelnik podpisał się pod stwierdzeniem, że Wschód to po prostu Mordor: „paskudne ryje ogrów-untermenschów, depresyjne pustkowie i sinoszare skały, bezwolne, ciężkie masy i ponury, zły, wszystkowiedzący przywódca.”
W poszukiwaniu „hardkoru”
Wartość książki nie sprowadza się jednak do dobrego oka i giętkiego języka autora. Reportaże Szczerka nie są bowiem tylko próbą sportretowania współczesnej Ukrainy, ale i podróżujących doń Polaków – Szczerek stara się tu wszak odtajnić nie tylko historię Ukraińców, ale wszystkich Słowian. Autor dosadnie przedstawia „plecakowców” – różnej maści rodzimych backpackersów, którzy tak chętnie wybierają na cel swych wojaży Ukrainę. Dlaczego? Bohater książki – reprezentant tej „fali” – nie ma co do tych powodów złudzeń: Ukraina to dla Polaków miejsce, w którym łatwo, tanio i szybko doświadczyć mogą prawdziwego „hardkoru”, tam do woli napatrzeć mogą się na biedę, bezkształt, denerwujący co prawda, ale przyciągający wzrok, tam urządzić mogą sobie prawdziwe safari, które zresztą staje się udziałem i samego bohatera-narratora.
(Nie)winny podróżnik
Szczerek bezkompromisowo stwierdza, że w wyjazdach Polaków na Wschód nie chodzi wcale o spotkanie z Innym ani nawet o powierzchowną fascynację ukraińskim niby-Orientem, ale o coś znacznie bardziej wstydliwego – doznanie Schadenfreude, radości czerpanej z faktu, że „inni mają gorzej”. Najdobitniej oskarżenie to wypowiada jedna z bohaterek – młoda Ukrainka – która mówi o traktowaniu jej ojczyzny przez Polaków jak „zacofanego zadupia, z którego można się ponabijać”. Dziewczyna wskazuje jednocześnie, że Ukraina jest jedynym naszym sąsiadem, wobec którego możemy być protekcjonalni, odbijając sobie to, jak traktuje nas Zachód. Gorzkie, ale według Szczerka – częstego bywalca na Wschodzi – prawdziwe. Sam bohater tych reportaży nie raz staje się świadkiem żenujących sytuacji ze swoimi ziomkami w roli głównej, nie raz chce sam sobie odgryźć język, rozmawiając z lokalsami, bo okazuje się, że kolonizatorska mentalność często i w nim samym dochodzi do głosu. I tę właściwość reportażu Szczerka – ukazanie, iż podróże na Wschód nigdy nie są niewinne – podkreśliło jury, przyznając – całkowicie słusznie! – na początku roku autorowi Paszport „Polityki”.
Ziemowit Szczerek, Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian”, Korporacja Ha!art 2013.