WST: Czy pamiętasz, co robiłeś w 1992? – Krzysztofa Garbaczewskiego szkice o pamięci
W posłowiu do „Pornografii” Witolda Gombrowicza Michał Głowiński wskazuje na trudności związane ze streszczaniem książek autora. Fabuły ujęte w plany wydarzeń są nijakie, nielogiczne, nudne. A przecież to nie o linearny ciąg opowieści Gombrowiczowi chodzi. Trudno zrozumieć jego twórczość bez przyjrzenia się formie.
„Kronos” to dziennik pisany z przyszłości. Rita Gombrowicz we wstępnie do książki wspomina, że zapiski zaczęły powstawać około 1952/1953 roku. Dotyczą jednak czasów o wiele wcześniejszych. Gombrowicz dokonywał specyficznego ćwiczenia intelektualnego, starając się odtworzyć przeszłość, przeciwstawiając się naturalnemu procesowi zapominania. Autor próbuje wygrzebać z (nie)pamięci wspomnienia dawnego życia. Rok po roku rekonstruuje najważniejsze wydarzenia, miejsca, nazwiska. Forma „Kronosa” przypomina zapiski z twittera – autor pisze tak, jak gdyby miał ograniczoną ilość znaków do wykorzystania, jakby starczało miejsca tylko na suche fakty. Z przeszłości nie tworzy opowieści.
To ciekawe, że już po raz trzeci (po „Opętanych” w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu i „Iwonie, księżniczce Burgunda” w Opolu) Krzysztof Garbaczewski sięga po utwór Gombrowicza. Zwłaszcza, że streszczanie spektakli tego reżysera z tych samych powodów, które przedstawił Głowiński, staje się bezowocne. Wymykają się one linearnym narracjom, a rozwiązania formalne nadają temu, co się wydarza, nowe znaczenie.
Garbaczewski nie przedstawia na scenie zapisków Gombrowicza. Towarzyszą nam one na pasku z informacjami przesuwającym się na dole ekranu. Punktem wyjścia dla budowy spektaklu jest temat pamięci. Nie wiem tylko, czy słowo „spektakl” jest dobre, skoro spektakl się nie rozpoczyna. Na ekranie wyświetlany jest napis informujący o jego odwołaniu. Światło w teatrze nie gaśnie, na scenie pojawia się ktoś, kto wygląda, jakby nerwowo starał się uruchomić oporny sprzęt. Dopiero po chwili rozpoczyna się tradycyjna akcja. Może jednak spektakl jest odwołany, a to, co widzimy na scenie, jest wielkim eksperymentem?
Od eksperymentu rozpoczyna się też wydarzenie na scenie. Dwaj naukowcy, w których fachowość można wątpić, próbują wydobyć z mózgu człowieka tkankę odpowiedzialną za pamięć, która włożona do specjalnego boksu pomoże odtworzyć przeszłość. Wszystkie sceny spektaklu są powtórzeniem tego zachowania, próbami dotarcia do tego, co było. Aktorzy w licznych improwizacjach czy przygotowanych wcześniej indywidualnie występach opowiadają historię swojego życia. Forma ich wypowiedzi jest zbliżona do sposobu pisania „Kronosa”. Często słyszymy: „zapomniałem”, „nie pamiętam”, „przejdźmy dalej”.
Pamięć jest jak wielkie archiwum, w którym odkładane są poszatkowane słowa, obrazy, wspomnienia. Funkcją archiwum jest ułożenie ich na nowo i na przekór niepamięci nadanie im spójnej formuły. Garbaczewski pokazuje wspomnienia takimi, jakie są, tzn. jako kawałki, których nie można już złożyć w całość. Brak tu ciągów przyczynowo-skutkowych, brak próby odnalezienia narracji. Są tylko pamięć i niepamięć mieszające się cały czas ze sobą.
W tym kontekście ciekawe są tak charakterystyczne dla tego reżysera gry z formą. Garbaczewski znany jest z wykorzystywania w swoich spektaklach nowych mediów. Pierwsza część wydarzenia odbywa się na ekranie. Za nim grają aktorzy, do których widzowie mają dostęp jedynie za pośrednictwem projekcji. Na scenie mieszają się dwa rodzaje pamięci. Teatr jest reprezentantem tego, co było, co można wspominać jedynie w perspektywie subiektywnej. Nie można dowolnie wracać do niego, by sprawdzić fakty. Po latach jesteśmy skazani na tkwienie w naszych własnych spektaklach, których nikt inny nie zobaczył. Film – i to, co nagrane – jest tym, co ciągle wydarza się na nowo, czas teraźniejszy może być wykorzystywany w nieskończoność. Reżyser miesza media, tworząc relację live z teatru, który mógłby być dostępny wtedy, gdyby nie dzielił nas z nim ekran. Sytuacja komplikuje się. Nie potrafię odpowiadać na pytania o tym spektaklu, a tylko zaczynać coraz to nowe wątki.
Scenografka Aleksandra Wasilkowska nie pozostawia nam złudzeń co do konkretnego umiejscowienia akcji. Stworzona przez nią abstrakcyjna przestrzeń złożona z geometrycznych figur i srebrnych sięgających od ziemi do sufitu rulonów (złożonych ze sobą jak nitki DNA) ma w sobie coś z przestrzeni laboratoryjnej. Sterylnie biała przestrzeń odsyła do początkowego eksperymentu. Nagromadzone elementy sprawiają, że czujemy się jak w środku wizji szalonego naukowca.
Czy on naprawdę żył, kiedy ciągle zajęty był odtwarzaniem przeszłości? – pyta jeden z aktorów. Może naprawdę jesteśmy szaleni, myśląc że uda nam się odtworzyć to, co było.
Garbaczewski prowadzi nas po kolejnych punktach, odsłonach pamięci. Bardziej niż o to, co pamiętamy, pyta: jak pamiętamy, jak odtwarzamy przeszłość? Robi to w sposób interesujący, pozwalając sobie na wpuszczenie do teatru powiewu nowości i potwierdzając swój status reżysera, który nie boi się wyzwań i eksperymentów.
Spektakl się nie zaczyna, eksperyment się nie kończy. Zawsze można przecież zapytać siebie, co robiłeś w pierwszy piątek kwietnia w 1992.
„Kronos” Witold Gombrowicz
Adaptacja sceniczna i reżyseria Krzysztof Garbaczewski Scenografia Aleksandra Wasilewska Kostiumy Svenja Gassen Wideo Robert Mleczko Reżyseria światła Bartosz Nalazek Muzyka Julia Marcell prapremiera: 15 grudnia 2013 Teatr Polski we Wrocławiu Spektakl pokazywany w ramach Warszawskich Spotkaniach Teatralnych 2014