Parę luźnych impresji o pustce, pustym wampirze i pustej głowie (mojej)
Skoro Grzegorz Jarzyna może sobie tak śmiało poczynać z narracją, to i ja pobawię się prawidłami sztuki recenzencko-felietonistycznej – obok spektaklu „Nosferatu” pisze Michał Bajerski.
1. Skoro Grzegorz Jarzyna może sobie tak śmiało poczynać z narracją, to i ja pobawię się prawidłami sztuki recenzencko-felietonistycznej. I nie mówię tutaj nawet o linearności, bo –na bogów – jeśli ktoś jeszcze wierzy w linearność narracji w XXI w., to albo jest głupcem, albo nigdy nie czytał Masłowskiej, albo nie oglądał Memento, albo spełnia wszystkie trzy kryteria naraz. Mimo wszystko jednak wciąż z pewną pieszczotliwością, nawet jeśli podszytą bólem i sadyzmem, powinno się traktować takie elementy opowieści jak ekspozycja, punkt kulminacyjny, łuk postaci czy – przede wszystkim – związek przyczynowo-skutkowy. Mój tekst zatem będzie taki jak Nosferatu, który składa się z porozrzucanych kuleczek powiązanych wątłą, nadpaloną nicią…
2. Nie trzeba czytać punktów po kolei. Ani nie wzbogaci to doświadczenia, ani specjalnie go nie zuboży.
3. Niektórzy aktorzy wyglądają, jakby zapomnieli o tym, co grają i jakie są ich postaci. Nic dziwnego, Nosferatu wraca na scenę po przerwie. Może jednak przydałaby się ostrzejsza próba reżyserska? Głosy łamią się wtedy, gdy nie służy to postaci i wygląda to na ewidentne wpadki warsztatowe.
4. Pierwsza połowa spektaklu jest wrzucona w estetykę teatru niemalże mieszczańskiego. Kto by pomyślał, że Draculę można zaaranżować niczym Moralność Pani Dulskiej? Jak widać, można. I przez tę dosłowność, reżyserską siermiężność, a jednocześnie fabularno-emocjonalne płycizny tak naprawdę trudno stwierdzić, co właściwie się ogląda.
5. Justine (do Leo i Claire, gdy zbliża się Melancholia): Przytrzymajcie mnie za ręce. Zamknijcie oczy.
6. Jarzyna nie raz udowodnił, że potrafi napisać „Estetyka” i że używa wtedy wielkiej litery. W Nosferatu jednak ta umiejętność gdzieś się gubi, a deestetyzacja (nie wiem, czy jest takie słowo, pewnie jest, postmoderniści musieli je już wymyślić, jeśli nie – dopiero wymyślą) nie służy niczemu. Jest to straszliwy błąd – środek pozbawiony celu.
7. Jeśli spektakl wystawiany jest z angielskimi napisami, to warto zadbać o jakość tłumaczenia. Bo to, czy Mina mówi o „resentment” czy o „resentymencie”, znacząco zmienia wydźwięk całej jej wypowiedzi.
8. Katarzyna Warnke. Ujęła mnie i pewnie zakochałbym się w jej Minie, gdybym się jej równocześnie tak straszliwie nie bał. Jednocześnie wyzywająca i krucha, doskonale wyraża wszystko to, co w spektaklu Jarzyny powinno wybrzmiewać najgłośniej: melancholię, przerażenie, zmęczenie, testowanie granic, bunt wobec zastanej rzeczywistości, a jednocześnie niemoc w konfrontowaniu się z nią.
9. Dlaczego Jonathan Harker pocałował Arthura Holmwooda?!?!
10. Joss Whedon jest reżyserem pop-kina i pop-telewizji, jednak ceni się go jako twórcę oddającego sprawiedliwość swoim postaciom. Wyciąga on z relacji panujących między nimi i konfliktów nimi targających to, co najlepsze. Stosuje w tym celu prosty zabieg reżyserski: gdy opowiada o grupie, dobiera swoich bohaterów w pary i w takim zestawieniu rozgrywa napięcia determinujące ich charaktery i epizodyczne przygody. To zdecydowanie ułatwia rozłożenie punktowego reflektora fabuły i pozwala nie zachwiać trudnej do utrzymania równowagi w skupianiu się na konkretnych postaciach. W Nosferatu doskonale widać, że ta metoda ma sens i się sprawdza. Postaci stają się najbardziej żywe, przekraczają status bezosobowego symbolu i możemy wreszcie z nimi współodczuwać w tych momentach, w których nie są przytłoczeni przez grupę, ale uwikłani w dialog. Tak wyglądają sceny z Van Helsingiem i Nosferatu, z Miną i Arturem, z Nosferatu i Lucy. Dla tych krótkich perełek warto było zobaczyć spektakl.
11. Dialogi zazwyczaj są banalne lub przeintelektualizowane. Próbują sprawiać wrażenie, że mają wiele… den? Dnów? Że są wielopoziomowe! A jednak już pod dosłowną warstwą grzęzną na mieliźnie i trudno doszukać się w nich czegoś konkretnego czy zmuszającego do refleksji.
12. Nie, nie żałuję, że to zobaczyłem. To nie jest zły spektakl. To spektakl rozczarowujący, bo w wielu momentach widoczny jest jego duży, ale niewykorzystany potencjał.
13. Pustka, pustka, pustka. Wampir czasem ma więcej życia niż ludzie. Ludzie życia próbują się panicznie uchwycić, a mimo tego ciągle im umyka.
14. Często teatr bywa świątynią bez Boga, co oznacza spektakl przebajerowany. W tym wypadku trudno nawet o świątynię.
Nosferatu Grzegorza Jarzyny | Tylko kochankowie przeżyją Jarmuscha |
Wampir | Wampiry |
Mówienie o melancholii i pustce | Melancholia i pustka |
Nierówne zabiegi inscenizacyjne | Estetyka współgrająca z treścią |
Klepsydra odbijająca się w lustrze | Kręcąca się płyta |
Długie | Długie |
Nierówne aktorsko | Pięknie zagrane (ale i na mniej aktorów, mniejsze ryzyko!) |
Poszatkowane narracyjnie | Poszatkowane narracyjnie |
15. Ale mimo wszystko bardzo bym chciał, żeby Grzegorz Jarzyna zrobił teraz Ligę Niezwykłych Dżentelmenów.
16. Jak wspomniałem – długie dialogi próbują czarować pozorną złożonością, a po refleksyjnym rozebraniu na części pierwsze okazuje się, że są pustawe. Spektakl broni się jednak innymi zwerbalizowanymi treściami – tak zwanymi one linerami, czyli krótkimi zdaniami (z założenia mieszczącymi się w jednej linijce), które celnie opisują sytuację, pointują ją i oddziałują na emocje odbiorcy. Te są w Nosferatu naprawdę doskonałe, idealnie wpisane w czas i kontekst; nie chcę twojej nieśmiertelności wciąż rozbrzmiewa mi echem w głowie.
17. Bardzo, bardzo dobre zakończenie – poetyckie, teatralne, z doskonale dobranymi środkami, dzięki czemu nie jest pretensjonalne i stanowi dobre podsumowanie myśli wybrzmiewającej w spektaklu.
18. Jeśli robi się przedstawienie, dla którego tekst literacki jest tylko pretekstem, to niech będzie punktem wyjścia do dalszych rozważań. Nie można Draculi okroić z trzech czwartych i nie dać nic w zamian.
19.
I kąpiąc niespokojnie białe pióra w kurzu,
Z sercem pełnym rodzinnych jeziora błękitów
Rzekł: „Wodo, kiedyż spłyniesz? Kiedy zagrzmisz, burzo?”
Widzę tego biedaka, najzgubniejszy z mitów,
Jak mąż u Owidiusza w niebo lazurowe
W niebo, które przenika ironia złowroga,
Na konwulsyjnie drżącej szyi wznosił głowę
Chciwą, jakby z wyrzutem zwracał się do Boga.
Charles Baudelaire „Łabędź”
Nosferatu Inspirowane powieścią Brama Stokera „Dracula” Reżyseria: Grzegorz Jarzyna Dramaturgia: Rita Czapka Scenografia: Magdalena Maciejewska Muzyka: John Zorn Obsada: Cezary Kosiński, Sandra Korzeniak, Katarzyna Warnke, Jan Frycz, Jan Englert, Lech Łotocki, Adam Woronowicz, Dawid Ogrodnik, Krzysztof Franieczek, Jacek Telenga Premiera: 2011 Teatr Narodowy i TR Warszawa