Teatr zaklęty w lalce
O Nicole Mossoux z całą pewnością można powiedzieć „kobieta o pięciu twarzach”. „Twin Houses” Compagnie Mossoux-Bonté to poruszający spektakl ruchu. Określenie „teatr lalki i aktora” byłoby zbytnim uproszczeniem. Choreografia i sceniczny zamysł, które proponuje duet Mossoux-Bonté, porusza u widza tę głęboko skrywaną przez każdego obawę, iż nie jesteśmy w sobie jednorodni, że każdy posiada jakąś mroczną osobowość – drugą, trzecią, wielokrotną… Czy jesteśmy w stanie jednak kontrolować to wewnętrzne rozdarcie?
Spektakl powstał w 1994 r. i przez 20 lat zdążył zagościć na scenach całego świata, wszędzie wzbudzając zainteresowanie, choć – jak podkreślają sami twórcy – w każdym kraju nieco inne reakcje. Angielska czy belgijska publiczność najczęściej reaguje śmiechem, meksykańską porusza nienachalnie obecny, lecz jednak wyraźny, wątek śmierci, natomiast polski widz wychodzi z sali teatralnej wzruszony i zdumiony. Nie jest to jedynie kwestia różnic międzykulturowych. Spektakl posiada bowiem w sobie tę niezwykłą moc zaklinania wyobraźni i uruchamiania uniwersalnych i bardzo osobistych skojarzeń związanych z obrazami, które proponują artyści.
Na scenie ukazuje się naszym oczom kobieta, ucharakteryzowana na wzór kobiety-lisa z chińskiej mitologii, która powraca ze świata zmarłych pod postacią rudego zwierzęcia. Rudobrązowy, dyskretnie pobłyskujący złotem makijaż i powłóczyste szaty w podobnych odcieniach czynią z aktorki żywe płótno. Nawet jej twarz sprawia wrażenie spetryfikowanej i kamiennej. Tylko rozbiegane i błyszczące oczy dają znak, że jest żywą postacią. Po chwili pojawia się na scenie kolejny bohater: upodobniona do niej lalka-mężczyzna. Dosłownie wyłania się zza jej ramienia. Lalkarska zręczność i precyzyjne rzemiosło aktorskie Nicole Mossoux pozwala nam ulec złudzeniu, iż jest to żywa postać. Nie mamy tu do czynienia z – częstą w teatrze lalkowym – przerysowaną konwencją gestów, ale z misterną pracą nad mikroruchami lalki; subtelnymi, lekko spowolnionymi. Mężczyzna szepcze do ucha aktorce, wskazuje na wybrane strony księgi, w której ona pod jego komendą zapisuje coś bardzo istotnego. Może ostatnią wolę? Może tajemnicę? Wielka zmurszała księga przenosi nas w świat baśni, kojarzy się z rozpoczynającą się właśnie wielką przygodą, spisywaniem losów bohaterów, o których być może dowiemy się nieco więcej. Nie mamy wątpliwości, że łączy ich więź, nie tylko wizualne podobieństwo prowadzą bezsłowny dialog, w którym mowa ich sylwetek zdradza napięcie, próbę wywarcia wpływu, niepokój, wątpliwość. Mossoux sprawia, że oglądamy w osłupieniu ziszcza się bowiem na naszych oczach ożywienie martwej materii.
Kolejne sceny wprowadzają pozostałych bohaterów. Oprócz mężczyzny-lisa mamy również dwie kobiece lalki w długich sukniach, lakę-mnicha, odprawiającego tajemnicze czary oraz męską lalkę, z którą aktorka odgrywa miłosną scenę. W tej ostatniej uwidacznia się sedno powodzenia spektaklu – wielowarstwowa szata, służąca aktorce za kostium, umożliwia również szybką i zręczną przemianę. Kilka obrotów na podłodze i widzimy, jak po spędzonej wspólnie nocy mężczyzna zasypia, zasłaniając partnerkę od wzroku widowni i budzi się zdezorientowany – jego ukochana znika. Mossoux bezszelestnie chowa się we wnętrzu własnego kostiumu i wstaje będąc własną marionetą. Zabieg nie był skomplikowany, a jednak wzbudzał zdziwienie. Podobnie scenografia – proste kubiki, poustawiane dyskretnie w różnych częściach sceny (każda odsłona rozgrywała się w innym punkcie sceny, a rozdzielone były jedynie zaciemnieniem), oświetlone subtelnie, jednak z myślą o stworzeniu tajemniczej atmosfery i wyeksponowaniu masek o intrygującej chropowatej strukturze (wykonanych zresztą z odlewu twarzy artystki).
To, o czym opowiadają poszczególne sceny spektaklu, jest w dużym stopniu umowne, nawiązujące do baśni, mitów, czy dawnych legend. Zarówno postaci, jak i ich zachowania czy rekwizyty, zdradzają uniwersalne wątki – tajemne księgi, czary, pogrążenie w wiecznym śnie, wielkie miłości czy romanse. Nie jest to jednak istotne, gdyż – jak podkreślają twórcy spektaklu – jest to opowieść unikająca słów, które miałyby opowiedzieć historię od początku do końca. Liczą każdorazowo na odczucia widzów, a tych niewątpliwie trudno uniknąć. Bo przy całej efemeryczności fabuły i niejasnej atmosferze, obraz przykuwa uwagę i zachęca widza do przyjęcia roli narratora.
Całość dopełniała muzyka, w której usłyszeć można było echa średniowiecznych ulicznych przedstawień (piszczałek, fletów), a momentami egzotycznych dźwięków rodem z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Przeciągłe dźwięki i dłuższe nastrojowe partie przetykane były fragmentami bardziej rytmicznymi, które posłużyły aktorce do budowania ciekawych sytuacji narracyjnych (przygotowywanie przez lalkę-mnicha tajemniczej mikstury poprzez rytmiczne wrzucanie składników do kotła, czy też taniec z jedną z kobiecych marionet).
Podsumowując, „Twin Houses” oczarowuje idealnym zgraniem walorów aktorskich, dźwięku i plastyki sceny i kostiumów. Nie zabrakło elementów tańca, pantomimy, tradycyjnego teatru lalkowego, ale i nowoczesnej w gruncie rzeczy stylistyki, która trafia do wyobraźni współczesnego widza, a daje jedynie prześwit baśniowej i onirycznej atmosfery. To, co stanowi o sukcesie przedstawienia, wydaje się bowiem tkwić w niezwykłym zderzeniu: kobieta-lis i symboliczne baśniowe wątki, które skłonni jesteśmy uważać jedynie za wytwór naszej fantazji, na scenie – dzięki niezwykłej technice lalkarskiej i koncepcji scenicznej – zmieniają się w rzeczywistość przedstawioną; tak sugestywną, że niemal namacalnie realną.
Compagnie Mossoux-Bonté, „Twin Houses” Koncepcja oraz choreografia: Nicole MossouxReżyseria: Patrick Bonté, Nicole Mossoux
Występuje: Nicole Mossoux
Muzyka: Christian Genet
Scenografia: Johan Daenen
Kostiumy Colette Huchard
Wykonanie kostiumów: Anna Tourn, Patricia Eggerickx
Manekiny: Mannequins Jean-Pierre Finotto, asystent: Fabrice Siciliano
Realizacja światła i dźwięku: Patrick Bonté
Manager sceny: Mikha Wajnrych
Dyrektor techniczny: David Jans
Produkcja: Cie Mossoux-Bonté, koproducent: Charleroi/Danses – Centre chorégraphique de la Fédération Wallonie-Bruxelles, l’Atelier Sainte-Anne, Bruxelles and les Brigittines, Centre d’Art contemporain du Mouvement de la Ville de Bruxelles (Belgique).
