skoJarzenia #5. Bunt
Sprzeciwiają się zakazom i nakazom. Wojują z bezdusznym systemem, który zniewala człowieka. Łamią tabu, mówiąc o rzeczach, o których najchętniej by zapomniano. Szukają prawdy i autentyczności w życiu. Buntują się, nawet gdy ich walka skazana jest na porażkę. Mają odwagę, której nam nieraz w życiu brakuje. Dlatego fascynują. I być może dlatego z zapartym tchem śledzimy ich losy.
J. D. Sallinger: Buszujący w zbożu | 1951
Głównemu bohaterowi książki pozornie niczego nie brakuje. Ma dobrze sytuowanych finansowo rodziców, chodzi do renomowanej szkoły, a w zasięgu ręki wszelkie dobra materialne, które sprawiają, że żyje mu się wygodnie. A jednak coś go niepokoi. Czegoś mu brak. Denerwuje go, że jego rówieśnicy nie myślą o poszerzaniu horyzontów, a jedynie o tym, by jak najszybciej się wzbogacić. Rozczarowany światem i ludźmi postanawia uciec z domu i zasmakować „dorosłego” życia.
Smak, który po tej podróży pozostaje Holdenowi w ustach, jest niezwykle gorzki. Nocne życie Nowego Jorku, w które się zanurza, nie jest lepsze od życia, które znał. Prostytucja i inne ludzkie grzechy odzierają chłopaka ze złudzeń o ludzkiej szlachetności i autentyczności uczuć. Postanawia zatem przenieść się na odludzie, co z kolei spotyka się z dezaprobatą jego dziewczyny. Na końcowych stronach książki spotykamy wycieńczonego młodzieńca, który błąka się po ulicach Nowego Jorku. Pytania, które cisną nam się na usta, brzmią: Co się stanie z Holdenem? Do czego doprowadzi go bunt? Czy pozostanie rebeliantem, czy może ostatecznie skusi go wygodne życie, od którego usiłował uciec?
Paulina Zaborowska
Ken Kesey: Lot nad kukułczym gniazdem | 1964
Skazany na kilka miesięcy ciężkich robót w obozie pracy Randle Patrick McMurphy, zabijaka i szuler, wpada na genialny pomysł… A przynajmniej tak mu się wydaje. Udaje szaleńca, by trafić do szpitala psychiatrycznego i w ten sposób uniknąć kary. Nie wie, że znajdzie się w sytuacji gorszej niż poprzednia. Która w dodatku jest sytuacją bez wyjścia.
McMurphy z negatywnego bohatera wyrasta w toku opowieści na buntownika i rewolucjonistę, sprzeciwiającego się terrorowi Wielkiej Oddziałowej, siostry Ratched. Jego postawa i działania wzbudzają nadzieję na zmianę panującego w szpitalu porządku, przywracają pacjentom godność i poczucie wolności. McMurphy staje się symbolem walki ze zniewoleniem człowieka. Choć główny bohater nie doczekał zwycięstwa, losy jego przyjaciela, Wodza Bromdena, świadczą o tym, że mimo wszystko nie poniósł całkowitej klęski.
Kamila Buszka
Jack Kerouac, Włóczędzy Dharmy | 1958
„Włóczędzy Dharmy” to portret amerykańskich buntowników lat 50., czyli przedstawicieli słynnego beat generation, na czele z Allenem Ginsbergiem, Garym Snyderem czy wreszcie samym Jackiem Kerouacem. Powieść doskonale oddaje ówczesny klimat San Francisco i specyfikę życia bitników.
Kerouac serwuje czytelnikowi opisy ostrych popijaw i orgii, odbywających się pod hasłem odprawiania tantrycznego rytuału jab-jum. Relacje z alkoholowo-seksualnych wieczorków przeplata fragmentami poświęconymi medytacjom i poezji starożytnych mistrzów zen Wśród tych niespiesznych passusów prawdziwie zachwyca przepełniony autentyczną radością opis wędrówki bohaterów w góry Sierra Nevada.
Tym, o czym marzą ci prawie permanentnie zawiani chłopcy z Kalifornii, jest rewolucja plecaków: świat pełen wędrowców z plecakami, włóczęgów Dharmy odmawiających swego podpisu pod powszechnym nakazem konsumpcji dóbr produkcyjnych, a także przymusowej pracy, która daje przywilej konsumpcji tego całego gówna. Okazuje się, że często uroczo naiwne dywagacje Raya (alter ego autora) i jego kumpli, okraszone pop-duchowością czerpiącą z buddyjskiego zen, mimo wszystko ujmują szczerością i autentycznym pragnieniem dotarcia do prawdy o sobie i świecie. Bo trzeba pamiętać, że bitnicy naprawdę prowadzili życie, które postulowali, uprawiając ni mniej ni więcej, ale prawdziwe życiopisanie.
Hanna Colik
Chuck Palahniuk: Pigmej | 2011
„Pigmej” Chucka Palahniuka to kolejny po m.in. głośnym „Fight clubie” buntowniczy manifest pisarza przeciwko Ameryce i Amerykanom. Autor uderza w konsumpcjonizm, niepohamowaną seksualność oraz pozorną religijność. Przedstawia kraj wyprany z emocji, w którym kościoły przypominają supermarkety, żony opiewają wyższość wibratora nad małżeńskim łożem, a pojęcie miłości właściwie nie istnieje. Do tego „najwspanialszego kraju na świecie” trafia młody agent obcego wywiadu, tytułowy Pigmej . Jego zadanie jest proste: ma przeprowadzić destrukcyjną operację „Chaos”, niszczącą Amerykę od wewnątrz, i –paradoksalnie – ma tego dokonać za pomocną jej największego dobra, jakim jest pieniądz.
W książce buntuje się Palahniuk i buntuje się stworzony przez niego bohater. Z tym, że pierwszy występuje przeciw Ameryce, drugi zaś przeciw zasadom wpojonym mu w jego zindoktrynowanym kraju. Efekty tego połączenia bywają interesujące, wręcz zabawne, ale oczywiście na Palahniukowski specyficzny, czarny sposób.
Magdalena Świekatoń
Andrzej Stasiuk: Grochów | 2012
We współczesnej kulturze nie mówi się o śmierci. Śmierć jest passe, to coś, o czym nie należy wspominać, jak o wstydliwej chorobie. Jednak Andrzej Stasiuk postanowił się zbuntować i napisać książkę właśnie o śmierci.
„Grochów” to cztery opowiadania o umieraniu, o tych chwilach, kiedy jest się jeszcze po tej stronie, ale ma się świadomość, że koniec zbliża się nieuchronnie. O żywych, którzy towarzyszą umierającym. O tych wszystkich odruchach, fizjologicznych i emocjonalnych, które zazwyczaj się przemilcza, bo wzbudzają strach, odrazę i uświadamiają, jak słabą istotą jest człowiek.
Nie jest to książka przyjemna. Nie czyta się jej z zapartym tchem, ale też nie ze łzami w oczach. Opowiadania Stasiuka nie są wzruszające i myślę, że na tym właśnie polega ich siła. Nie wzbudzają powierzchownych emocji, o których po odłożeniu książki zupełnie zapominamy, ale naprawdę poruszają. Po przeczytaniu „Grochowa” pozostaje w nas drzazga, która boleśnie przypomina nam o zbliżającym się końcu. A może właśnie ta drzazga, denerwująca i niepokojąca, przynosi ulgę, bo jak pisze sam autor: To w końcu przychodzi. I to tak jakoś szybko i zwyczajnie, jakby zawsze było obok.
Beata Kolarczyk