KONCERT: The Dumplings

Niedowierzanie. Taka dobra muzyka jest z Polski? Szok. Oni mają po szesnaście i siedemnaście lat? Osłupienie. Są z Zabrza? Euforia – grają za darmo w oknie KATO.

Przy pierwszym zetknięciu z The Dumplings paleta emocji sytuowała się gdzieś między zachwytem, zazdrością, podziwem, niedowierzaniem i radością z odkrycia czegoś nieznanego. Nie na długo jednak, The Dumplings to już swojego rodzaju offowy mainstream, głównie za sprawą poczty pantoflowej i pytającego „Znasz?” powtarzanego na domówkach. Fenomen tego młodziuteńkiego zespołu nie dziwi nikogo – materiału może i mało, za to jakiej jakości! Celem zbadania „czy oni naprawdę istnieją?” i ja pobiegłam pod okno KATO Baru w sobotę 14 grudnia.

dumplings

Ulica Mariacka na tym niewielkim odcinku dosłownie zakorkowana, mnóstwo znajomych i nieznajomych mimo mrozu dzielnie znoszących nieprzychylne warunki pogodowe, aby posłuchać i popatrzeć. Wewnątrz wyremontowane KATO, na zewnątrz grzaniec, który zniknął w mgnieniu oka.

Jak przyjemnie rozchodziły się dźwięki zza okna w tym zimnym powietrzu, jak świetnie było kiwać się w tym tłumie – na pewno nie był to NAJLEPSZY koncert mojego życia, ale zalicza się do grona tych „naprawdę dobrych”. Kontakt z publiką umiarkowany, co można złożyć na karb krótkiego scenicznego stażu. Nie były zresztą potrzebne entuzjastyczne zwroty w kierunku słuchaczy, zdanie co kilka piosenek wystarczało zupełnie. Wokal wybrzmiewał czysto, a bity bardzo tanecznie – inaczej niż utwory w sieci, ale na pewno nie gorzej. Publika była jak zahipnotyzowana, nikt nie odchodził rozczarowany, co najwyżej w kierunku baru, aby uzupełnić płyny. Dodatkową perełką był cover piosenki zespołu AlunaGeorge – czyż można chcieć więcej? „Słodko-słony cios” ożywił wszystkich, zmuszając do jeszcze energetyczniejszych podskoków, spontanicznych oklasków przed, po i w trakcie.

Kilka minut po zakończeniu koncertu przed witrynę KATO powróciła idealna pustka. Ludzie rozeszli się z uśmiechami na twarzach, komentując żywo, cały czas się dziwiąc, spiesząc na imprezy i aftery, aby nie zmarnować tego przyjemnego nastroju, który we wszystkich wzbudziła dwójka nastolatków.

Gigantyczna presja spoczywa na zespole pieszczotliwie nazywanym przez rosnące grono fanów „Pierożkami”. Nie wydali jeszcze płyty, a już są muzycznym fenomenem roku. Przypomnijmy, że kiedyś Arctic Monkeys wypuścili swoje pierwsze utwory do sieci. Jak potoczyła się ich kariera – wie każdy. Piosenki The Dumplings i frekwencja na koncertach to obietnica czegoś bardzo dużego. I oby Pierożki wytrzymały to napięcie nie obniżając lotów.

Martyna Poważa