Matko Boska, Matko Wyrodna Suko, Matko Tereso od kotów, Demeter, módlcie się za nami!
Dziwi, iż wrześniowa premiera w Teatrze Nowym w Zabrzu nie odbiła się głośnym echem. Mając w pamięci szaleństwo po ubiegłorocznej premierze „Nieskończonej historii” Uli Kijak, „Matki” także powinny być dla konserwatywnej części zabrzańskiej publiczności nie do zniesienia.
„Wbijam gwoździe, igły, szpikulce, spuszczam powietrze, przyglądam się, zadaję pytania, nie daję odpowiedzi. W dramacie «Matka» zajmuję się najkrócej rzecz ujmując matką. Nie swoją własną, ale bardziej ideą, wyobrażeniem, mitem. Stawiam matkę pod ścianą, pod tablicą, w sytuacji krańcowej, czasem śmiesznej, czasem tragicznej. Zestawiam ją, jej miłość i jej emocje z tym, co w jej życiu najważniejsze”. Tak o utworze „Matki” mówi sam jej autor, Piotr Rowicki.
Przedstawienie utkane jest z sieci stereotypów, postaci są jednowymiarowe. Matka, nie jest już realną kobietą, zostaje zredukowana do roli: to wielka matka, idea matki, strażniczka domowego ogniska. Matka, która zawsze: pierze, sprząta, gotuje, troszczy się o wszystko, która zawsze karmi, ciągle tęskni i się zamartwia.
Nie ma ojca, jest tylko Teczka Ojca i Pas Ojca. Kiedy Teczka Ojca mówi, a raczej, przemawia, dzieci grzecznie słuchają, siedząc z nogami skrzyżowanymi. Gdy Matka mówi – nikt jej nie słucha.
Dzieci, a jakże – wyrodne, będą próbowały się Matki pozbyć. Szczególnie, gdy choroba kobiety będzie zobowiązaniem do opieki. Próba oddania Matki Polki do muzeum, gdzieś gdzie można ją będzie wstawić między pokrytą kurzem maszynę do pisania „Optima” a butelkę z ceramicznym korkiem, nie powiedzie się. Pozostanie więc sąd nad Matką, gdzie prokuratorem zostanie jej mąż. Powaga przedstawionych zarzutów jest przejmująca: kasowanie kaset z filmami karate, chodzenie w jednym i tym samym szlafroku przez cały rok, przychodzenie pod szkołę. Matka Polka okazuje się być także ofiarą: swej nadopiekuńczości i bezwzględnej miłości. Jest rodzicielką, ale już nie kobietą.
Jednak Matka Polka nawet to przedmiotowe i bezwzględne traktowanie potrafi udźwignąć. Matka jest niezniszczalna.
Groteskowo, niezwykle zabawnie wypadają sceny gdy „naszą” Matkę postanawiają obronić – z powodzeniem – przed wyrodnymi dziećmi fantastyczne matki; Matka Boska, Matka Wyrodna Suka, Matka Teresa od Kotów oraz Demeter. Litania, w trakcie której wywołane zostają wyrodne matki: matka Madzi (to o dziwo pasuje), matka Breivika, świetnie ilustrują, jak bardzo w opinii społecznej za wszystko odpowiedzialne są matki, jak łatwo społeczeństwo potrafi je osądzić. Okazuje się nawet, że Hitler matki mieć nie mógł.
W takt “Our house, in the middle of our street” zespołu Madness reżyserka prezentuje mit Matki Polki. Piosenka towarzyszy sztuce tak często, iż można uznać ją za jej tło. Mit matki, najpierw z lekka przyćmiony, niepozorny, w dalszej części sztuki groteskowo szczerzy kły. Jak każdy mit, tak i ten, pokonać nie sposób. Upokarzana Matka Polka ostatecznie tryumfuje, a jej tryumf, głosem Violetty Villas w piosence „List do matki” jest absolutny. Można rzec, że „Nie ma jak u mamy”.
Zabrzańskie „Matki” to interesująca, prowokująca sztuka z zacięciem feministycznym, która skłania do refleksji.
Matki Piotr Rowicki Premiera: 14 września 2013 Reżyseria: Katarzyna Deszcz Scenografia: Andrzej Sadowski Ruch sceniczny: Jarosław Staniek Konsultacje muzyczne: Marzena Mikuła-Drabek Obsada: Matka: Danuta Lewandowska Córka: Joanna Romaniak Syn 1: Dariusz Czajkowski Syn 2: Mateusz Lisiecki Matkoznawca: Krzysztof Urbanowicz Obrońca, Demeter: Andrzej Kroczyński Matka Teresa od Kotów: Marian Wiśniewski Matka Boska: Joanna Falkowska Matka Wyrodna Suka: Renata Spinek