Inqubator Teatralny: Jeszcze nie czas na krzyki

– I o to chodzi, aby Ci ludzie, którzy mają w sobie demona, szakala teatralnego, rozwijali się dalej – mówi Jagoda Stuła z Inqubatora Teatralnego – grupy podbijającej teatralny Internet.

Filip Pawlak: Głośno o was. Na czym polega Wasz pomysł na podbój teatralnego Internetu?

Jagoda Stuła: Miała być strona internetowa i baza danych teatrów amatorskich… Czy to dobre słowo, amatorskich? No niech będzie. Amatorskich. Później zostało to zweryfikowane przez życie i postawiliśmy na Facebooka, na którym się skupiliśmy. Pomysł był taki, aby stworzyć miejsce w sieci, w którym młodzi mogą się poznać, podzielić doświadczeniami, pogadać, stworzyć platformę myśli.

1378966_566486970065568_1020437775_nF.P.: A wcześniej nie było takiego miejsca?

J. S. : Były, ale nie dla młodych zajaranych teatrem, amatorów sceny, dla wielu entuzjastów teatru, którzy chcą coś zrobić, ale nie wiedzą z czym, co jak i gdzie, a chcieliby się dowiedzieć. My chcemy im w tym pomóc, łącząc ich wzajemne doświadczenia. Sęk w tym, by to Ci młodzi tworzyli te stronę, nie my. Nie czujemy się mentorami, nie możemy ich uczyć, być mistrzami, bo sami jesteśmy młodzi.

F. P.: Chcecie być przekaźnikiem informacji?

Marcin Musialik: Właśnie nie. Zaczęło się od tego, że bywaliśmy na wielu przeglądach teatralnych dla młodych i wyglądają one w dość podobny sposób. Przyjeżdża się, wystawia spektakl i na tym koniec. Nie poznaje się ludzi, nie spotyka z nimi. Najczęściej nie ma czasu pogadać z nimi na temat tego jak pracują, co aktualnie tworzą. I chodziło o to aby stworzyć miejsce gdzie ludzie mogą się tymi doświadczeniami wymienić, a sieć wydaje się wymarzona do tego celu. Dalej ta myśl się trochę rozwinęła. Inqubator ma stać się także miejscem, które pozwoli wyjść z cienia. Próbujemy promować akcje związane z nauczaniem o teatrze, spotkania z profesjonalistami, warsztaty… Szanse, dzięki którym inni mogą wystąpić na dużej, profesjonalnej scenie. Aby te małe, szkolne w większości, inicjatywy mogły wyjść dalej.

J. S.: Chcemy aby Ci ludzie uwierzyli, że to co robią jest fajne i warte tego. Ale też po to, by uzmysłowili sobie, że coś mogą robić źle.

F.P.: Macie styczność z wieloma młodymi zespołami i inicjatywami. Co sądzicie o tych grupach?

J.S.: Często te teatry nie mogą przetrwać próby czasu. Wiedzą o tym wszyscy, którzy z ruchem amatorskim się zetknęli w gimnazjum, liceum czy na studiach. Grupy się rozpadną, ale ludzie zostaną.I o to chodzi, aby Ci ludzie, którzy mają w sobie demona, szakala teatralnego, rozwijali się dalej. Może niech spróbują zrobić coś nowego? Z innymi pasjonatami?

F.P.: Co udało się Wam do tej pory?

M.M.: Inqubator działa od roku i tak naprawdę musieliśmy się skupić na tym, aby przebić się w teatralnym świecie, zyskać trochę rozgłosu. Aby móc promować młodych, najpierw sami musimy się wypromować. Nie da się robić wszystkiego jednocześnie. W tym roku udało nam się uczestniczyć w festiwalach, przeglądach amatorskich i profesjonalnych.

F.P.: Czyli?

M.M.: To była Teatromania w Bytomiu, Teatralna Maszyna Pszczyna, którą współorganizowaliśmy, Lato w Malarni Teatru Śląskiego, była też Teatroida bytomska. Dość aktywnie działamy przy Entrée Teatru Rozrywki. Sporą akcją był ogólnopolski projekt „Na walizkach”. Chodziło w nim o to, by w jakimś publicznym miejscy, w samochodzie, na dachu, w pociągu, na ulicy zrobić coś teatralnego. Powiedzieć kawałek teksty, zaśpiewać, zatańczyć. Z tego powstał jeden duży film, który zgromadził wiele osób i miejsc. Wyszło z tego jedno – teatr można tworzyć niezależnie od miejsca, w którym jesteśmy. Staramy się być na większości spektakli tworzonych przez młodych, robić zdjęcia, nagłaśniać to, co tworzą.

J. S.: Jeszcze w ramach międzygalaktycznego Zlotu Superbohaterów w Bytomiu (szeptem – tam był też ten, Kałamaga, to wiesz, jest nazwisko) zrobiliśmy filmik w którym ludzie przychodzili do nas i krzyczeli wybrane przez siebie hasło. To wymagało przełamania się, niektórzy byli bardzo skrępowani, ale to było piękne, kiedy oglądali siebie na ekranie: „To ja tak krzyknąłem? Wow!”.

F.P.: Czasem też chcecie krzyknąć, gdy widzicie, ile zrobiliście przez ostatni rok?

M.M.: Ja myślę, że to nie jest jeszcze czas na krzyki (śmiech). Przed nami nowy rok, czyli początek sezonu w teatrze i wiele pracy. To, czym chcemy się teraz zająć, to praca z młodymi, promowanie warsztatów, inicjatyw no i rzecz jasna – wspieranie teatru.