High Five! Stressed, depressed but well dressed

UWAGA, UWAGA, w tym tygodniu High Five!  jest bardzo „dziewczyński”. Ciuchy, ciuszki i buciki oraz histeria, depresja i fochy to temat dzisiejszego zestawienia. Wszystkie te elementy znajdziecie w wybranej piątce filmów o świetnie ubranych ale zdesperowanych kobietach.

seks w wielkim mieście materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Patrycja Mucha pożąda szpilek od Manolo Bahnika z „Sex and the City” / „Seksu w wielkim mieście”:

Koniec lat 90. to tryumf HBO, które wydało ponadczasowy serial dla kobiet i o kobietach. I o seksie, oczywiście.  „Seks w wielkim mieście” to perypetie czterech bohaterek, ale prym wśród nich wiedze niepowtarzalna Carrie Bradshaw. Ponieważ od miesiąca mam fazę na oglądanie tego serialu w ramach nocnego chillout’u, wybrałam go na przykład do High Five, choć, szczerze powiedziawszy, pierwsze sezony to dla mnie modowa porażka. Stressed, depressed but… does she really well dressed? Serial jest jakieś 10 milionów razy lepszy niż wersja kinowa, ale by zobaczyć dobre ciuchy to zaglądam właśnie do niej, ignorując braki spowodowane czteroletnią przepaścią. Wielu jednak uważa, że Carrie Bradshaw to ikona stylu i tak rzeczywiście było w latach, kiedy powstawał ten serial. Postać grana przez „mającą- to-coś” Sarę-Jessikę Parker to klasyczny przykład „piękna w opałach”: kobiety wciąż poszukującej miłości i wciąż wydającej więcej na buty, niż na jedzenie. Carrie pozostaje do dziś wyrocznią modową i guru w kwestii relacji damsko-męskich dla dziewczyn na całym świecie. Ja natomiast, oglądając „Seks” w wersji tasiemcowej, wolę skupić się na felietonach i narracyjnych grach słownych wiecznie sfrustrowanej głównej bohaterki, choć nie powiem, parę jej ciuszków bym przywłaszczyła. Ale tylko parę (zwłaszcza kilka par szpilek od Manolo).

Blue Jasmine materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Weronika Migdał metaforyzuje nad „Blue Jasmine”:

Stres, życiowe katastrofy, odciskające się na coraz bardziej pomarszczonej skórze dekoltu, dodatkowe fałdki tłuszczu czy łydkę, zaciętą maszynką do golenia jako kobiety nauczone jesteśmy maskować. Co światu do tego, że akurat cały kosmos pęka i niszczy wszystko w dotychczasowym życiu?  Nowych butów nie może zniszczyć – były za drogie.

Czasami trzeba zbudować na tyle mocne opakowanie, by jego aktualnie roztapiająca się zawartość nie była wstanie wyciekać nawet najdrobniejszą szczeliną.  Taką prawdą życiową mimowolnie zdaje się posługiwać Jasmine, bohaterka najnowszego filmu Woody’ego  Allena.

Z obrzydliwie bogatej Pani domu, posiadającej niemalże wszystko, bohaterka spada na samo dno.  Traci, pieniądze, dom, męża, dziecko, nie ma żadnego źródła dochodu, przyjaciół, psa chociaż? Jedyne, co pozostaje w jej życiu niezmienne i stabilne, to szafa pełna ubrań.

Jasmine zbudowała na tyle efektowane opakowanie, by permanentnie, z pełną determinacją w nim mieszkać.

Przyjeżdża do siostry po ostatnią deskę ratunku w szpilkach, eleganckim kostiumie, dzwoniąc do tego perłami na szyi. Jej sytuacja życiowa przedstawia się jako jedna wielka groteska. Cóż, życie życiem, ale Jasmine nie zamierza adaptować się do nowych warunków.

Lęk, koszmary, załamanie nerwowe. W końcu nie wytrzymujesz i wybiegasz z wrzaskiem na ulicę. Cate Blanchett  mistrzowsko pokazuje, jak postradać zmysły z klasą.

Gossip girl materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Marta Rosół spędziła dwie godziny na oglądaniu stylizacji z „Gossip girl” / „Plotkary” by napisać ten artykuł:

Now if you’ll excuse me, I’ve gotta go kill myself. Or max out my credit card, whichever comes first. By Blair Waldorf and Marta Rosół. „Gossip Girl” / „Plotkara”

Współczesnej dziewczynie trudno dogodzić i jeśli nie może ona sobie pozwolić na przyjaźń z diamentami, to odskocznią od prozy dnia codziennego – nudnego, brudnego i smutnego (szczególnie, gdy za oknem ciągle pada) – może być serial. Najlepiej taki, w którym roi się od dramatu ubranego w sukienki Oscara de la Renty i błyszczącego najdroższą biżuterią od Danielle Queller.

W serialu „Gossip Girl” oprócz perypetii, które z każdą kolejną serią wydają się coraz bardziej nieprawdopodobne, są również one – Blair Waldorf i Serena van der Woodsen. Dwie diwy i ich stylizacje. Nie chcę zapomnieć o innych bohaterkach, ani o równie dobrze ubranych mężczyznach (dobry garnitur od Paula Stewarta również wart jest uwielbienia), ale ten tekst musi mieć ograniczoną wielkość.

Blair i Serena to dwie przyjaciółki, których charaktery różnią się diametralnie. Zadziwiający jest fakt, że zostało to doskonale uwidocznione w sposobie ubierania się bohaterek i idealnie ukazane w tej  scenie (KLIK!). Serena to współczesne wcielenie Marilyn Monroe i blond seks-bomba, zawsze emanująca swoją kobiecością w dość oczywisty acz gustowny sposób. Blair to nienachlana kopia Audrey Hepburn, a więc elegancja, szyk, wyważony smak i kobiecość, którą trzeba odkryć. Obie bohaterki, mimo przeciwności losu, które napotykają na swojej drodze (żyjąc na Upper East Side, też mi coś!) zawsze, ale to zawsze dotrzymują kroku określonym trendom w modzie. To zapewne zasługa stylisty serialu, którym był Eric Daman (tak, tak, dziewczyny, to ten od „Sex and the City”).

Subiektywny wybór najlepszych kreacji:

– Blair (KLIK!)
– Serena (KLIK!)

śniadanie u Tiffany'ego materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Gaba Bazan poucza Panów za pomocą filmu „Breakfast at Tiffany’s” / „Śniadanie u Tiffany’ego”:

Czy istnieje ktoś, kogo życie jest tak poplątane jak codzienność Holly Golightly? Chyba nie, a nawet jeśli – nikt nie jest tak szykownie ubrany jak ona.

Holly może nie mieć skompletowanych mebli i może trzymać telefon w walizce. Kluczem do szczęścia jest przecież elegancja i szyk, a co jest bardziej wykwintne od biżuterii od Tiffany’ego?

W samym środku tętniącego życiem Nowego Jorku żyje piękna, ale zagubiona i, przede wszystkim, skomplikowana młoda kobieta. Holly wiecznie ucieka i boi się stabilizacji, nawet jej kot nie ma imienia. W głowie dziewczyny znajdziemy jeden wielki mętlik (cokolwiek znaczy to słowo), momentami ucieka ona nawet przed samą sobą. Holly, a właściwie Lulamae Barnes próbuje zatuszować okrutną prawdę nowym, lepszym wizerunkiem. Luksus oczywiście nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów, sprawia jednak, że wydają się mniej istotne.

Myślę, że każda z nas wie, jak to jest robić dobrą minę do złej gry. Malujemy się, ubieramy i zamykając drzwi naszych mieszkań zostawiamy problemy w czterech ścianach, jednocześnie stając się innym człowiekiem. Wszystkim kobietom zdarza się na poprawę humoru uprawiać tzw. „window shopping”. Holly nie jest inna – uwielbia jeść śniadania przed witryną sklepu Tiffany&Co.

Proszę Panów – tak, jesteśmy skomplikowane ;)

Kobiety na skraju załamania nerwowego materiały prasowe

fot./ materiały prasowe

Wiktoria Ficek po zobaczeniu filmu „Mujeres al borde de un ataque de nervios” / „Kobiety na skraju załamania nerwowego”, szykuje przepis na śmiercionośne Gazpacho:

Słyszeliście pewnie powiedzenie: Jeśli nie wiesz o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Jest ono całkiem trafne, jednak pewne znane z ekranu grono kobiet kłóciłoby się o to, czy te przysłowie może być używane w każdej niejasnej i kłopotliwej sytuacji.  Należą do nich Pepa i Lucia. Są one barwnymi i rozchwianymi emocjonalnie bohaterkami rewelacyjnego dzieła Pedro Almodovara, który, jak zwykle, pokazuje ile determinacji posiada zdesperowana płeć piękna. Powodem nieustannie zbliżającego się załamania nerwowego jest nie kto inny, jak mężczyzna, kryjący się za setką bzdurnych historyjek i pozostawiający po sobie resztę ubrań, walizek i problemów. Lucia nienawidzi swojego męża, jednak (o ironio!) nigdy nie przestanie go kochać, dlatego codziennie zakłada osobliwe ubrania i peruki, by spełnić jego oczekiwania. Wciąż marzy, by zatrzymać czas, który każdego dnia przybliża ją do śmierci. Pepa natomiast  jest odważna i skłonna do wszystkiego. Przebiera się w różne ekstrawaganckie stroje (zwykle w kolorze czerwonym, bo Almodovara ma do niego słabość) i niszczy na swojej drodze wszystko, co przypomina jej byłego kochanka. Która (który?) z nas nie miała kiedyś ochoty roztrzaskać swojego telefonu na miliony kawałeczków, podpalić łóżka, bądź przygotować śmiercionośnego Gazpacho (lub innej, piekielniej potrawy)? Mogę więc śmiało podsumować: Jeśli nie wiesz o co chodzi rozhisteryzowanej i dobrze ubranej kobiecie, to bądź pewny, że chodzi o mężczyznę.