CocoRosie na Urodzinach Miasta Katowice – 08.09.2013, Galeria Szyb Wilson

cocorosieO tegorocznych urodzinach Katowic wiadomo na razie tyle, że odbędą się między 8 a 15 września i że na kilku scenach wystąpi 21 wykonawców. W tym CocoRosie – intrygujący duet z Ameryki.

CocoRosie to jeden z tych zespołów, których muzykę trudno sklasyfikować i włożyć w tradycyjne ramy gatunku. Oczywiście można go powiązać z New Weird America albo szerzej z freak folkiem, ale takie przyporządkowanie większości z nas do zrozumienia twórczości duetu zupełnie nie przybliży. Można próbować dłuższego opisu i określić ich muzykę kompilacją takich gatunków, jak elektronika, pop, blues, indie rock, ale wyliczenie wciąż nie będzie ani pełne, ani satysfakcjonujące, bo powie nam zaledwie tyle, że CocoRosie robi coś nietypowego.

Zespół założyły w 2003 roku dwie siostry, Bianca „Coco” i Sierra „Rosie” Casady, które muzycznie dopełniają się w taki sposób, o jaki można podejrzewać tylko rodzeństwo (podobną energię zauważam na przykład u The Knife, tworzonego przez siostrę i brata). Duet wydał dotąd pięć albumów, w tym najnowszy i mój ulubiony Tales of a Grass Widow w maju tego roku.

Interesująca jest zresztą sama droga sióstr do aktualnego brzmienia, ich ewolucja. Pierwszy album – choć dobry, bo wnoszący do muzyki coś świeżego – nie zawierał, moim zdaniem, żadnych perełek. Kolejny, Noah’s Ark, to przede wszystkim intrygujący utwór pod tytułem Beautiful Boyz, który najbardziej pasuje do tego, co będzie można usłyszeć na ich kolejnych krążkach. Pięknie grają tam wokale – bardziej piskliwy i przejmujący Bianki, trochę operowy Sierry, w wersji z płyty uzupełnione jeszcze nietypowym głosem Antony’ego Hegarty.

Na trzecim albumie, który ukazał się w 2007 roku, The Adventures of Ghosthorse and Stillborn, można usłyszeć już więcej bardziej złożonych i interesujących utworów. Na przykład Japan – przewrotny, zabawny i trochę bajkowy, kojarzy mi się z kultowym Yellow Submarine The Beatles. Płyta Grey Oceans to przede wszystkim prawdopodobnie najpopularniejszy utwór duetu, Lemonade, choć mnie bardziej do gustu przypadł Smokey Taboo, który jest nieco egzotyczny. Wreszcie album Tales of a Grass Widow, który dobrze wróży CocoRosie na przyszłość, bo jest jeszcze lepszy niż poprzedni, najbardziej dojrzały i dopieszczony, tworzy kompletną i konsekwentną całość, czego trochę brakowało jego poprzednikom. Urodziny Katowic zapowiadają się więc bardzo interesująco.