Jubileusz Zmierzchu – o XX Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tańca w Bytomiu
Tegoroczna XX Konferencja Tańca Współczesnego i Festiwal Sztuki Tańca w Bytomiu były wydarzeniem szczególnym. Między 30 czerwca a 7 lipca 2013 odbywała się ich jubileuszowa edycja. Niestety, pomimo świątecznego nastroju, wydarzenie mijało pod znakiem wątpliwości, wspomnień oraz poczucia zanikania tradycji, zmierzchu legendy.
Opadanie szczęk i bezwład nóg
Smutek końca i niedociągnięcia organizatorskie nie przesłoniły największych atrakcji, które znalazły się w ofercie Konferencji. Głównym prezentem zafundowanym nam na 20 urodziny, był występ Ultimy Vez „What the body does not remember”. Dzieło Wima Vandekeybusa to spektakl „pozateatralny” – choć performerzy poruszają się po scenie, to jednak przekraczają jej granice – zarówno te fizyczne jak i pozamaterialne. Fruwające w powietrzu cegły i krzesła oraz tancerze wskakujący na elementy scenografii, które zmieniają swoje położenie, podporządkowane były scenariuszowi, lecz także zależne od przypadku. Nieraz doszło do zachwiania równowagi – cegła uderza w reflektor, ręcznik spada nie tam, gdzie powinien. Widz jednak nie wytykał błędów mentalnym palcem, kpiąc, że coś się nie udało. Wręcz przeciwnie – doświadczał raczej bezwładu nóg i opadania szczęki, bo widział, że „wpadki” wynikają z bezkompromisowego pójścia na całość,z nieprzewidywalności sytuacji. Występujący nie mają zahamowań. W „What the body does not remember” widzimy ludzi gotowych na wszystko, instynktownie reagujących na impulsy. Widzimy też refleks, szybkość, czujność, ale nie napięcie, które opóźniałoby reakcję. Ten stan udziela się publiczności, z tą różnicą, że po naszej stronie panuje znieruchomienie, wstrzymanie oddechu, napięcie, które nie pozwala drgnąć.

„What the body does not remember”, fot. Danny Willems
Nie raz i nie dwa
Oprócz „wisienki” na konferencyjnym torcie, w programie Festiwalu znalazło się wiele pozycji niekoniecznie uporządkowanych pod względem tematu, czy hasła przewodniego. Program przypominał raczej meandrycznie dobrany zlepek działań różnych artystów.
Artystką, która scenę Bytomskiego Centrum Kultury oraz PWST eksploatowała kilkakrotnie, była Anna Piotrowska. Zobaczyliśmy duet „Przy Przy” solo „Gigi Mangia”, prace zbiorowe „Karmienie” oraz „Popra-winy”. „Nadmierna” obecność artystki związana jest z jej niezwykłą aktywnością. Piotrowska tworzy ostatnio największą liczbę nowych spektakli na polskim rynku. Każda z prac jest inna, zależna od ludzi, z którymi artystka współpracuje, oraz nieustającej próby definiowania własnego stylu, opartego na improwizacji oraz wprowadzania siebie i publiczności w prawie medytacyjny stan. W dziełach Piotrowskiej tkwi odwaga dotykania tematów „wstydliwych” – seksualności, stanów biomechanicznych związanych z biologicznym funkcjonowaniem organizmu, sensualności. Czasem widz nie rozumie spektaklu, lecz na niższym poziomie intelektualnej aktywności wkracza w świat organizmu obecnego na scenie. I to świat bliski, bo cielesny, w którym słychać seksualne jęki i lamentowanie o śmierci. Dlatego, choć Piotrowskiej było dużo, nie miało się poczucia, że za dużo.
Również Robert Przybył zaproponował na Konferencji dwa spektakle solowe. Były to formy osobistego wyznania tancerza, które zachwycały swoją charakterystycznością. Ogromne, postawne ciało Roberta kontrastowało z miękkością i lekkością jego ruchu. Te przeciwstawne jakości stanowią o indywidualnym stylu artysty. Charakterystyczne dla niego są również projekcje powielające wizerunek Przybyła. Dzięki nim solówki przypominają dialog ze sobą, konfrontację światów – tych interkulturowych, dotykających podwójnej osobowości, wewnętrznego rozdwojenia.
Artystami, którzy także nie pierwszy raz gościli na Konferencji, byli z Izraelczycy Yossi Berg i Oded Graf, występujący tym razem w duecie „Heroes”, prezentowanym już w Bytomiu na XVII Konferencji. Izraelski duet jak zawsze zachwycał perfekcyjną techniką, ruchem bazującym na miękkości stawów i szukaniu w nich cyrkulacji, w połączeniu z elementami akrobatycznymi. Nienagannej technice towarzyszy jeszcze doza humoru i dowcip wynikający z konfrontacji odmiennych aparycji tancerzy. Tworzą oni duet przypominający relację Flipa i Flapa. Pomimo śmieszności, „Heroes” wciąż pozostaje nastrojową i wcale nie radosną refleksją o relacji w związku. Relacji typu: razem źle, osobno – jeszcze gorzej.
Nieudana mieszanka
Program tegorocznego Festiwalu można określić jako nieskładny. Głównym jego założeniem było pokazanie w Bytomiu wspomnień z minionych edycji, zaproszenie twórców, którzy tu gościli oraz tych, którzy uświetniliby obchody jubileuszu. Efekt nie przypominał całościowej składanki, odnosiło się wrażenie, że program jest tylko „dodatkiem” podporządkowanym występowi gwiazdy – Ultimy Vez (6 lipca 2013).
Wspomnienia za to były odczuwalne w propozycjach warsztatowych. Nie zabrakło stałych pedagogów, od lat uczących na Konferencji, między innymi: znanego z ostrych zajęć Sebastiana Zajkowskiego, udzielającej wyczerpujących i technicznych lekcji Sylwii Hefczyńskiej-Lewandowskiej oraz prowadzącego jogę dla tancerzy Janusza Skubaczkowskiego.Pojawili się także młodsi stażem, ale adorowani przez warsztatowiczów Jianan Qu (taniec współczesny i improwizacja) oraz Gabriel Francisco (Hip-Hop Contemporary). Zajęcia odbywały się również w ramach Małej Konferencji Tańca , Warsztatów Tańca dla Seniorów i Terapii przez Ruch.
Zabrakło jednak legendarnych lekcji z Luis Frank czy Slavą Krishmarievem oraz dodatkowych zajęć dla teoretyków, fotografów, dziennikarzy i organizatorów życia kulturalnego. Te – prawdopodobnie pierwsze w kraju – zajęcia, nastawione na profesjonalizację tańca w teoretycznym i organizacyjnym wymiarze, nie doczekały się swojego jubileuszu.
Jednak najbardziej odczuwalną stratą był brak zajęć z Jackiem Łumińskim. Jubileuszowa Konferencja odbyła się zatem bez jej twórcy. Ta luka była największym nieporozumieniem imprezy.
Coś się zmieniło
Trudno nie ulec wrażeniu, że w „bytomskim” świecie tańca wiele się zmieniło. Wiąże się to z planowanym zamknięciem Śląskiego Teatru Tańca, w którego biurze nie siedzi już Jacek Łumiński. W tym roku znowu nieczynny był klub festiwalowy Fantom, przez wiele lat budujący niepowtarzalną atmosferę. Czas trwania konferencji skurczył się do jednego tygodnia, liczba spektakli zmalała. Elektrociepłownia Szombierki i Kopalnia Rozbark nie są już alternatywnymi, wobec sceny głównej, miejscami pokazywania spektakli. Czasy się zmieniły. Jubileusz imprezy przypominał raczej stypę z okazji pochowania jej świetności. Obecność gwiazdy światowego formatu nie przyćmiła zmierzchu legendy, a jubileusz gorzkiego świętowania. Nie udało się ukryć przykrego pytania: czy to jest już pożegnanie?