Nieco inne porwanie
Na ogół porwanie kojarzy nam się z torturami, bólem, prześladowaniem. Jest to forma przestępstwa, które pozbawia wolności, upadla człowieka i ogranicza jego samodzielność, nie mówiąc już o porwaniu kobiety, które przewija się od zawsze i w literaturze, i w filmie, i w szeroko pojętej kulturze. Okropnym wydaje się najpierw sam akt uprowadzenia, a później brudna cela, więzy, gehenna, gwałt…
Można by pomyśleć, że sztuka zatytułowana „Jeśli pragniesz kobiety, to ją porwij” będzie zawierała właśnie tak brutalne sceny, ale widzów czekało nie lada zaskoczenie. Wprawdzie Adam porywa kobiety, jednak nie po to, by je skrzywdzić. Wykazuje wobec nich ogromny szacunek. Nie są się ukryć, że są związane i zakneblowane, ale tylko po to, żeby nie uciekły. Mężczyzna do wszystkich swoich porwanych zwraca się ogólnie: Ewo; niekoniecznie przejmując się konkretnym imieniem danej pani. To jednak jedyne niewygody, które spotkają porywane kobiety. Poza tym czeka na nie dobre wino, kolacja przy świecach, wystawne menu. Po trzech godzinach są już wolne. Bohater wraca wtedy do swojej pasji – rozmyślania o liczbach.
Problem pojawia się wtedy, gdy jedna z „ofiar” wcale nie chce opuścić mieszkania; pragnie pozostać z Adamem. Tymczasem do drzwi puka kolejna kobieta, twierdząc, że dla niego rzuciła męża.
To znakomita komedia z elementami farsy, która bawi już od samego początku. Śmieszne dialogi, komiczne scenki są do siebie idealnie dopasowane. Dodatkowo znakomita gra młodych aktorów Teatru Żelaznego sprawia, że lekka sztuka spodoba się każdemu widzowi. Odniosłam wrażenie, że praktycznie każda z obecnych na widowni kobiet chciałaby być porwana przez Adama i stać się jego „niewolnicą”. Sztuka bawi, odpręża, odrywa od codziennego myślenia i problemów czekających na nas w domu.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na inną sprawę. Niewielkie pomieszczenie na Dworcu w Ligocie musi wystarczyć twórcom na zaprezentowanie sztuki. Stąd znakomicie rozwiązany problem ze scenografią, która została zrobiona z kartonów i wytłoczek z jajek. Robi to naprawdę duże wrażenie. Wszystko skrzętnie przygotowane, wycięte z kartonu. Kształty i przedmioty narysowane czarnym markerem. Dominuje prostota i minimalizm, a jednak mamy wrażenie, że wszystko jest idealnie na miejscu. Niesamowicie spodobał mi się wygląd namalowanych na kartonie butelki z winem i korkociągu, no i sofa z wytłoczek.
Trudno by było pisać źle o młodych, otwartych ludziach, którzy chcą zrobić coś pozytywnego. Cieszę się, że nie muszę tego robić, że zrobili wszystko, by osiągnąć sukces. Bo właśnie to słowo najlepiej oddaje efekt niedawnej premiery. „Jeśli pragniesz kobiety, to ją porwij” i chodź na ten spektakl!