Odkryć Helmuta Kajzara na nowo
Fascynującą podróż po zapomnianym teatrze Helmuta Kajzara proponuje w swej książce Marcin Kościelniak. W „Prawie ludzkie, prawie moje” pojawia się apel o przywrócenie w teatrze godnego miejsca temu dramaturgowi. Książka inicjuje przełom w myśleniu o twórczości Kajzara i być może stanie się przyczynkiem do szerszego zainteresowania jego dorobkiem.
Monografia Marcina Kościelniaka jest próbą prezentacji pełnej twórczości Helmuta Kajzara, którą autor rozumie jako projekt myślenia o kulturze w ogóle, zatem twórca ten nie zostaje „zredukowany” wyłączenie do działań na polu teatralnym. Krytyk, eseista, prozaik, tłumacz, organizator happeningów, warsztatów oraz dramaturg – tym zajmował się ten artysta i w tych wszystkich obszarach działalności pragnie Kościelniak odnaleźć wspólne ogniwo.
Napisanie książki poprzedzone było mozolną pracą w archiwach – koniecznie należało zebrać rozproszoną pracę twórcy teatru „metacodziennego”. Prezentacja działalności artystycznej dramaturga przebiega w „Prawie ludzkie, prawie moje” nie chronologicznie, a problemowo, co szczególnie służy recepcji tak bogatej wiedzy o zapomnianym twórcy. Autor książki – pierwszego całościowego spojrzenia na dorobek Kajzara – wskazuje na to, jak bardzo istotne były jego okołoteatralne aktywności.
„W ciągu trzydziestu lat, jakie upłynęły od śmierci Kajzara, jego twórczość nie została objęta całościowym namysłem. Teatr Kajzara nie istnieje – nigdy nie został rozpoznany, zbadany, zrekonstruowany i stworzony w opisie”.
Próba rehabilitacji twórczości dramaturga wypada znakomicie. Kościelniak stara się wykazać, iż dorobek Kajzara jest ciekawą alternatywą dla twórczości Grotowskiego. W swoich tekstach z lat sześćdziesiątych Kajzar nigdy nie kwestionował wewnętrznych relacji między Grotowskim a jego aktorami: „Aktor jest w jego (Grotowskiego) teatrze autentycznym twórcą”. Jednakże Laboratorium pojmował jako miejsce, gdzie ujawniają się silne mechanizmy przemocy. W tekstach polemicznych wspominał o „niebezpiecznym kościele ludzkości, gdzie ciągle trwają różne Ceremonie, Inicjacje, Ofiary”, mając na myśli właśnie teatr Grotowskiego.
Ta potrzeba zrzucenia z piedestału najsłynniejszego polskiego reżysera może niektórym wydać się obrazoburcza. W świadomym, radykalnym odejściu od twórcy Teatru Laboratorium, można także doszukać się przyczyn marginalizacji działalności Kajzara przez krytykę teatralną.
Kolejnym, przytaczanym przez Kościelniaka, zarzutem wobec twórczości Kajzera była opinia o silnym związku tego twórcy z dziełami Tadeusza Różewicza. O sztuce „Rycerz Andrzej” pisano: „Jeszcze jedna – po debiutanckim Paternoster – jakaś tam wersja «Kartoteki»”. Wspólnym mianownikiem twórczości obu artystów była z pewnością ponowoczesność; sprzeciw wobec metafizycznej świadomości. Jednak inaczej niż u Różewicza, bohater Kajzara jest synonimem odrębności i obcości, a jak pisze Kościelniak:
„kondycja Kajzarowego bezimiennego oznacza zepchnięcie na kulturowy i społeczny margines, w którym wybrzmiewa nie-ludzkie milczenie odmieńca”.
Miejmy nadzieję, iż właśnie dzięki książce „Prawie ludzkie, prawie moje” zarzuty stawiane temu twórcy ulegną przedawnieniu, a twórczość Helmuta Kajzara odżyje w teatrze na nowo.
Marcin Kościelniak, „Prawie ludzkie, prawie moje. Teatr Helmuta Kajzera”, Korporacja Ha!art, Kraków 2012