Włoskie alter ego // Festiwal Sztuki Tanecznej

Zdarzają się takie dni, kiedy idziemy ulicą, a myśli same podsuwają nam pytania. Czemu wybraliśmy tę właśnie trasę? Co tu robimy? W jakim dziś jesteśmy nastroju? Jaki chód przybierają nasze nogi, jakim gestem odgarniamy włosy, jaki wzrok kierujemy w stronę mijających nas ludzi? Jacy jesteśmy? Jacy chcemy być? Także Gigi Mangia szuka siebie – w gwarze miejskim, nawoływaniach sklepikarzy, nocnym życiu, gestykulacji odsłaniającej emocje, których nie ma potrzeby tłumić.

Anna Piotrowska w solo „Gigi Mangia” przeprowadza bardzo osobisty eksperyment na własnym ciele – szuka upragnionej tożsamości kobiety – takiej, która swobodnie wyraża się w ruchu, jest pewna siebie, zrelaksowana, wrażliwa, ale potrafi również przejąć inicjatywę. I to się Piotrowskiej udaje. U źródeł solówki znajdziemy prywatną fascynację tancerki włoską kulturą, z którą łączą ją więzy rodzinne. Jest to jedna z bardziej osobistych realizacji artystki, w której kładzie nacisk na połączenie naturalności i kreacji postaci, a płynny ruch pozwala nam zapomnieć, że to skonstruowana choreografia; mamy raczej wrażenie, że właśnie poznajemy nową osobę.

fot. A. Joachimiak

fot. A. Joachimiak

 Gigi występuje w luźnym, sportowym ubraniu, ma spięte włosy, zdejmuje buty. W tym geście trochę jest z celebracji, trochę z nieskrępowanej obecności na scenie. Obserwujemy ją jakby w półprywatnym momencie namysłu nad sobą. Przestrzeń jest mroczna, a odsłonięte w tyle zaplecze sceny wywołuje skojarzenia z ciemnym zaułkiem ulicy. Dyskretne oświetlenie skupia się wyłącznie na tańczącej Gigi. Bogata warstwa dźwiękowa, wypełniona płynnie przeplatającymi się ze sobą elektronicznymi rytmami, nagraniami dźwięków miasta, rozmawiających kobiet, wołających sklepikarzy. Fascynuje ją bezpośredniość wyrazu, gwar, który konstruuje bogatą, pełną emocji, nasyconą rzeczywistość; to wypełnienie buduje atmosferę spektaklu. Nie jest to jedna z tych solówek, w których minimalizm i powściągliwość wyrazu ma nas utwierdzać w abstrakcyjności ruchu – to bardzo wyraźny manifest przywrócenia doświadczenia w tańcu na scenie. Nie zawsze czytelnego, ale z pewnością dalekiego od ascetycznej formy. Jest to ruch skomponowany, nie chaotyczny, a dążący do bogactwa znaczeń, nagromadzenia gestów i uczuć samej performerki.

 Tylko wisząca na wieszaku z boku sceny lśniąca metaliczna suknia przypomina o jakiejś tęsknocie – może za odrobiną blichtru? Za tym, by olśniewać, zwracać uwagę, kusić, zachwycać? Jest to przecież po części niespełniony ideał każdej kobiety. A może jednak lepiej pozostać sobą? Sukni nie wkłada, za to tańczy bez zbędnego stresu, lecz pozostając nieustannie w ruchu. Oddycha głęboko, wnikliwie bada drgnięcia poszczególnych części ciała. Wplata ruchy podkreślające niepowstrzymane zachłyśnięcie się życiem, na przykład pochłanianiem jedzenia – przyjemności jak najbardziej fizjonomicznej i zmysłowej. Rozedrganym ciałem wsłuchuje się w dźwięki otaczającej ją codzienności. Bo Gigi chce być w pierwszej kolejności zgodna z tym, co ją otacza, co absorbuje jej myśli, przejmuje kontrolę nad ciałem. To szukanie siebie w tym, co stanowi najgłębiej odczuwaną tęsknotę – w byciu sobą.

Nawet jeśli Gigi jeszcze nie wie, kim jest, to poszukuje, a widz przez chwilę poznaje jedną z jej odsłon – zmysłową, idącą do przodu przez życie z siłą, która przepływa przez ciało żywym, dziejącym się dniem. Może następne spotkanie z Gigi będzie inne, jednak to pokazało, że ona nade wszystko kocha życie – tak po prostu, bez zbędnych rekwizytów.

koncepcja, choreografia, taniec: Anna Piotrowska
Muzyka: Anna Piotrowska & Marcin Pyciak
wywiad i głos: Giuseppa Scalisi
Anna Duda