A PART PART I
Spektakle 19. edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Performatywnych A PART są różnorodne i inne od propozycji prezentowanych przez teatry instytucjonalne. To sztuka trudna, wymykającą się nie tylko gatunkowym czy rodzajowym szufladkom, ale przede wszystkim słowom. To, co pokazane, trudne jest do opisania.
15 czerwca festiwal został otworzony przez zeszłoroczny spektakl Teatru A PART „Ziemia Gomo”. Jak zwykle w przypadku katowickiej grupy, mamy do czynienia z przedstawieniem zagranym bez słów i przesiąkniętym ciężką metaforyką. Marcin Herich (założyciel i reżyser Teatru A PART) nie podejmuje tematów banalnych – tak jest też w przypadku tej sztuki. „Ziemia Gomo” to spektakl o śmierci i życiu na Śląsku, inspirowany miejscem, w którym powstał i dosłownie w nim osadzony (przedstawienie grane jest w starym budynku kina na Janowie). Jest brudno i mrocznie, jest ogień i woda, jest nagie ludzkie ciało. Wszystko przytłacza nie tylko swoim ciężarem, ale i rozciągłością w czasie – choć spektakl jest krótki, to dłuży się i nuży, co można odczytać zarówno jako wadę, jak i założenie wpisane w koncept dzieła.
Drugi dzień festiwalu to koncert Ivy Bittovej – czeskiej wirtuozki głosu i skrzypiec. Wokalistka, często porównywana do Meredith Monk, wydaje ze swojej krtani przedziwne dźwięki, tworząc wyjątkowy audio-spektakl, w którym słowa przestają być istotne. Bittova, podczas koncertu w Kinoteatrze Rialto, odstawiła mikrofon i wędrując między stolikami śpiewała bezpośrednio do wybranych osób.
To jednak dopiero początek magii sceny na festiwalu A PART…
Fenomenem tego samego wieczoru okazał się spektakl „Dos A Deux. Akt Drugi” („Plecami do siebie. Akt Drugi”) francuskiej trupy Compagnie Dos à Deux. To wznowienie pozbawionej słów adaptacji „Czekając na Godota” Samuela Becketta. Dwóch aktorów-mimów wypowiada na scenie zaledwie jedno słowo – „prawdopodobnie” („prawpododobnie”?), okraszone krótkim „tak” lub „nie”. Cała magia rozgrywa się tu jednak na poziomie kontaktu ich ciał. Wirtuozerska choreografia, oparta na bezgranicznym wręcz zaufaniu obu aktorów, pozwoliła na stworzenie zniuansowanego portretu dwójki zmęczonych i poirytowanych sobą ludzi, którzy nie mogą bez siebie żyć.
Poniedziałek upłynął pod znakiem spektakli autotematycznych. Czeska trupa Divadlo Continuo w swoim przedstawieniu „Now…?” pytała o prawdę teatru i fałsz w teatrze. Chaotyczna opowieść o kilku osobach, które wyczytały w gazecie, że Ziemi grozi zagłada, bywa chwilami całkiem zabawna. Całości zabrakło jakiegoś wyraźnego konceptu i puenty. Zdecydowanie lepiej wypadła minimalistyczna „Showcase Trilogy” francuskiej Compagnie EtantDonné. To spektakl o korzeniach spektaklu – samozwrotny, inteligentny, trudny i wymagający, a przy tym zabawny. Twórcy odtwarzają na scenie sytuację próby teatralnej, jednocześnie sięgając do korzeni teatru i kultury w ogóle. W centrum stoi troje tancerzy, których ciała stają się spektaklem samym w sobie – ich kolejne metamorfozy i występy, poprzedzone serią uporczywych ćwiczeń, prezentują mozół pracy aktorskiej, ale także mozolną pracę, jaką każdy człowiek wykonuje na co dzień, przy wywiązywaniu się z ról kulturowych.
Przed nami jeszcze kilka dni z festiwalem A PART. Jakie będą kolejne festiwalowe propozycje? Jedno jest pewne – tu nuda i monotonia na pewno nam nie grożą.