The Human Body Exhibition – czy spreparowane ciało to jeszcze sztuka?

human bodyWystawa The Human Body Exhibition wciąż budzi spore kontrowersje. Co prawda, mniejsze niż kilka lat temu, jednak w dalszym ciągu jest głośnym i szeroko dyskutowanym artystycznym wydarzeniem na całym świecie. Jest też doskonałym przykładem na to, jak dalece współczesny człowiek stał się nieczuły – The Human Body Exhibiton to kolejny element przesuwający granicę naszej wrażliwości. Dlatego to dobry moment, by zastanowić się nad pytaniem, czy aby na pewno mamy do czynienia ze sztuką?

Myśląc o sztuce wyobrażam sobie wybitne książki, filmy, muzykę, obrazy i rzeźby – z którymi obcowanie zostawia trwały ślad w moich myślach w postaci najpierw emocji, następnie pozostałej już po wszystkim pewnej refleksji.  The Human Body Exhibition, o czym zapewniają organizatorzy wystawy w Polsce, skłania do zastanowienia się nad ludzkim ciałem, z całą jego skomplikowaną konstrukcją. Być może to zgodne z prawdą, być może znajdzie się osoba, którą do żywego poruszy widok łękotki albo więzadła, a widok wątroby, która została uprzednio poddana plastynacji, zmieni całe jej życie na lepsze. Może ktoś faktycznie rzuci palenie, gdy zobaczy zwęglone płuca palacza na wystawie. Może zacznie prowadzić zdrowy tryb życia, cokolwiek to oznacza. Ostatecznie, czemu nie? Nie o takich rzeczach słyszeliśmy, nie wiem.

Kogo fascynuje więzadło?

Niezależnie jednak od duchowych przeżyć – w końcu mamy tu do czynienia ze sferą czysto indywidualną – mam odczucie, że ta wystawa nieco tępi naszą wrażliwość, w przeciwieństwie do tradycyjnej sztuki. The Human Body Exhibition jest ekspozycją przedstawiającą prawdziwe, spreparowane, poddane plastynacji ludzkie ciała. To jest coś, co do tej pory było dla przeciętnego człowieka niewyobrażalne. Coś, co może i zapewne właśnie ma nas szokować. Coś, co znajduje się poza sferą przeciętnego ludzkiego zrozumienia, co umysł spycha do sfery imaginacji. Nawet wtedy, gdy już stoimy przed spreparowanym ciałem-myślicielem, trudno nam uwierzyć w to, że mamy do czynienia z prawdziwymi zwłokami.

Obecnie już nie szokuje nas widok śmierci, przemocy i krwi w filmach. Za kilka lat równie dobrze może przestać nas szokować widok ciał-eksponatów. Przyzwyczajamy się do tego widoku. Organizatorzy wystawy w Polsce reklamują ją jako ,,wspaniałe rodzinne przeżycie’’. A przecież nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, jak widok prawdziwego, oprawionego ze skóry ludzkiego ciała (ta prawdziwość jest w tym wypadku najważniejsza) wpłynie na psychikę dziecka, które towarzyszy rodzicom w zwiedzaniu wystawy. Nawet wtedy, gdy to dziecko przyjdzie do galerii z opiekunem albo rodzicem, który wytłumaczy mu, że tak wygląda łękotka (i nie ma się czego bać), a tak wygląda więzadło (,,i masz je, synku, o, w tym miejscu’’), a tak wygląda wątroba. I doda do tego, że ,,będziesz miał, synku, takie płuca, jeśli będziesz kiedyś palił, więc nie pal’’.

Ten widok przestaje szokować

Można też powiedzieć, że sztuka powinna przekraczać granice i bariery. Owszem. Przecież Gombrowicz walczył z Formą narzuconą słowu pisanemu. Z kolei Tolkien przywrócił światu prawdziwe, mitologiczne Sidhe, które zostały swego czasu zastąpione przez małe i słodkie faerie. Problem jednak polega na tym, że przesuwając linie naszej wrażliwości (co robił Gombrowicz, ale nie Tolkien) powinniśmy być bardzo ostrożni – jeśli za kilka lat The Human Body Exhibition przestanie wywoływać w nas mniej lub bardziej gwałtowne uczucia (począwszy od obrzydzenia, skończywszy na afirmacji), to kolejni twórcy będą starali się znaleźć (w dodatku zapewne na siłę) coś, co będzie w stanie nas zszokować. Kołowrót potoczy się dalej i w końcu nie będzie dla nas już żadnej świętości.

Również w tym kontekście określanie wystawy The Human Body Exhibition mianem ,,sztuki’’ wydaje się nieco… problematyczne. W zasadzie bowiem jedyną zasługą jej prekursora dr. Gunthera von Hagensa było legalne pozyskanie, przygotowanie i ustawienie ludzkich ciał we właściwych pozach. Oczywiście, słuszną jest w tym momencie uwaga, że zarówno samo oprawienie ciała ze skóry, jak i dokonanie plastynacji wymaga poświęcenia sporej ilości czasu i pewnego talentu ze strony osoby, która takie zabiegi przeprowadza. Jest to jednak bardziej przejaw kunsztu i rzemiosła, aniżeli samego artyzmu. W końcu mianem artysty nie określamy osób, które w domach pogrzebowych dokładają wszelkich starań, żeby zmarły w trumnie wyglądał odpowiednio. Nie mówimy tak o tych ludziach nawet wtedy, gdy dokonują rekonstrukcji twarzy zmarłego. A przecież pod pewnymi względami ich praca jest trudniejsza, niż praca ludzi zatrudnionych przy tworzeniu eksponatów The Human Body Exhibition.

Rozprawiać nad tym, czy wystawa, którą można obejrzeć w Krakowie do końca sierpnia jest jeszcze sztuką, można dowolnie długo, używając najrozmaitszych argumentów. Moim zdaniem nie można, a przynajmniej nie należy, określać jej tym mianem. Aczkolwiek czytelnik zawsze może mieć odmienne zdanie. Jestem go ciekawa.

 

Miejsce: Kraków Fabryka, ul. Zabłocie 23.

Ekspozycję można oglądać do 31.8.2013