hipiersoniK – „Czarna skrzynka”

hipiersoniK - "Czarna skrzynka"W dobie mody na retro wszystko to, co było wraca do nas potężnymi falami. Absurdów wokół tyle, że nawet minięcie kogoś idącego dumnie ulicą z grającym boomboxem na ramieniu nie wzbudziłoby podejrzeń. Pewne rzeczy są jednak bezlitośnie traktowane przez postęp technologiczny. Można sobie zadać choćby takie pytanie: na co komu dziś takie rekwizyty jak floppy disk? Spośród setki respondentów jakieś dziewięćdziesiąt siedem osób odpowiedziałoby zapewne w przewidywalny sposób. Zawsze jednak znajdzie się ta pozostała trójka mająca czelność twierdzić inaczej. To właśnie trio hipiersoniK na swojej debiutanckiej „Czarnej skrzynce”, której artwork wzorowany jest na wspomnianej dyskietce, dostarcza co najmniej dziewięciu argumentów na potwierdzenie tezy, że przywracanie przeszłości do życia może być dobrą zabawą.

Członkowie hipiersoniK nie poprzestają jednak na zwykłym sentymencie, odkurzeniu staroci, wsłuchiwaniu się w nie w zadumie i nostalgią w sercu. Nie, to byłoby zbyt proste i nudne. Postanowili zatem odświeżyć, podrasować tradycję muzyczną, zwłaszcza tę z lat 70. W dodatku w podobny sposób, w jaki naukowcy z korporacji Omni Consumer Products ulepszyli policjanta Alexa Murphy’ego w słynnym filmie o RoboCopie. Ten muzyczny eksperyment na czynniku ludzkim – wyposażenie go w elektroniczne, nowoczesne elementy – powiódł się bez cienia wątpliwości. W efekcie otrzymujemy nieprzewidywalną mieszankę stylów, która w naturalny, bezinwazyjny sposób adaptuje się do oczekiwań słuchacza z otwartym umysłem muzycznym. Od samego początku płyty panowie z hipiersoniK zadziwiają pomysłowością, upychając m.in. zimne, nieludzkie syntezatory, dubstep, mantrowe pejzaże i nieokrzesaną galopadę saksofonu Michała Sosny na niewielkiej przestrzeni niecałych 5 minut w utworze „Podatek od grawitacji”. Połączenie, które w przypadku wielu innych dźwiękowych inżynierów mogłoby zakończyć się zwarciem.

Nie tylko forma zewnętrzna leży w kręgu ich badań. Odważnie zaglądają także pod zasłonę umysłu. Jak wtedy, gdy w kawałku „Momental” przy pomocy niepokojącej dźwiękowej aury idealnie oddają paranoiczne stany psychiczne współczesnego człowieka, który jest „zawsze pierwszy na liście obecności w poszukiwaniu własnej tożsamości”. Inspiracje science-fiction, głównie prozą Philipa K. Dicka, kulturą cyberpunk, odbijają się wyraźnie w tekstach Marcina Babko, zwłaszcza w „Elektrycznej mrówce”, nadając tym samym mocno surrealistyczny nastrój przeżyciu, jakim jest obcowanie z „Czarną skrzynką”. Już samo instrumentarium złożone z klawiszy, syntezatorów, generowanej komputerowo elektroniki, perkusji i saksofonu (czasem również klarnetu) wytwarza odpowiednio potężny ładunek doznań, który wystarcza do tego, aby zagubić się w czasoprzestrzeni.

Niejednokrotnie w trakcie słuchania debiutu hipiersoniK trudno jest oderwać się od myśli, że oto nagle wylądowaliśmy na innej planecie. Tym bardziej, że utwory „Muzyka na 5” i „Stalker Borys”, przywołujące na myśl wczesne, surowe Depeche Mode czy The Alan Parsons Project, sprawiają, że na karku można niemalże odczuć sztuczny oddech androida. Z kolei pozbawiony cyfrowych aranżacji, klasycznie brzmiący „Zwolniony” sprowadza nas na ziemię, a jednocześnie poprzez krytykujący korporacjonizm tekst skłania do refleksji na temat tego, czy sami nie stajemy się robotami w ludzkim świecie. O tym, że jesteśmy jednak w XXI wieku przypomina „Jedenaście” z leniwym ambientowym intro, odsyłającym do twórczości Boards of Canada, które ewoluuje we wzór dźwiękowego eklektyzmu.

Słabość do klasyków progresywnego grania (tym razem Genesis i King Crimson), przekładanie ze sobą motywów z szerokiego spektrum gatunków muzycznych, takich jak dub, IBM, elektro, jazz, daje o sobie ponownie znać przy ostatnich utworach: „Międzyszkolny” i „Czarna skrzynka” oraz w ukrytej na samym końcu niespodziance – powalającym coverze „21st Century Schizoid Man”, który dzięki żywiołowemu bębnieniu Pierre’a nabiera niemal tanecznych właściwości. Lepszego zakończenia tej kosmicznej podróży nie można sobie wyobrazić.

Statek pod nazwą hipiersoniK zalicza swój pierwszy udany międzygalaktyczny lot i miękkie lądowanie. Zapis z „Czarnej skrzynki” nie rejestruje niczego niepokojącego. Pasażerowie rezerwują bilety na ponowną wycieczkę. Scenariusz rodem z filmów science-fiction jeszcze nigdy nie wydawał się tak bliski rzeczywistości w polskiej muzyce. Jak wiadomo każdy dobry scenariusz wymaga odpowiedniego zakończenia, swego rodzaju puenty. I chyba nie można go lepiej podsumować, jak właśnie cytując nazwę jednego z przystanków na trasie tej niezwykłej podróży: Muzyka na 5.

hipiersoniK – „Czarna skrzynka”, Falami, 2013

Ocena Reflektora (1-5):

zaroweczi_5