Nie tylko dla kulturoznawców – Cropp Kultowe 2013

ckffPisanie o Kultowych w kontekście repertuaru przypominałoby zmagania z podręcznikiem do historii kina. W dodatku z takim, którego autor dość już miał Bergmana i Antonioniego i zamiast pisać o klasykach z górnej półki wolał przyjrzeć się temu, co zalega mu na regale trochę niżej, bliżej podłogi.

Jasne, że była Casablanca i Ostatnie tango w Paryżu. Świetnie, że był Hitchcock, Kubrick i Allen. Ale nie oszukujmy się – atmosfery festiwalu nie poczujesz ani na La Stradzie, ani na Blue Valentine. Na nich płaczesz, mocząc koszulkę z Darthem Vaderem. I mimo, że nie wyświetlano w tym roku Gwiezdnych Wojen to ilość filmów science fiction jakie zaprezentowały Kultowe jest naprawdę imponująca. Ale to nie ich wysoki poziom uwiódł tegoroczną publiczność a sposób ich prezentowania i ciche przyzwolenie na to, za co na innych festiwalach wywalają za drzwi.

Mamy trzy spore festiwale filmowe w Katowicach i na szczęście żaden z nich nie wchodzi innemu w drogę. Na jednym liczy się branża, kontakty i perspektywy produkcyjne, na drugim filmy, których nie zobaczysz nigdzie indziej, a na kultowych filmy, których nie zobaczysz bez znajomych i/albo paru kumpli. Po raz kolejny oddam cześć starym lektorom, którzy czytali wszystkie te szmiry, chyba sami nie do końca dowierzając w scenariusz filmu. Perełka z seansu Robot HolocaustJak obudzimy się rano martwi, to zobaczysz!

ckff

zdjęcia: materiały organizatora

W tegorocznych kultowych, podobnie jak w poprzednich edycjach cieszy otoczka pokazywanych filmów. Kino samochodowe, które z różnych powodów w Polsce nie wypaliło, znajduje rację bytu przynajmniej raz do roku, kiedy pod Spodkiem gromadzi się kilkadziesiąt aut, w których mimo nie najcieplejszego wieczoru, można posiedzieć i poudawać, że jest „jak w amerykańskich filmach”, oglądając amerykański film.

Nie należy oczywiście zapominać o całej edukacyjnej robocie, jaką Kultowe robią w ciągu tych dziesięciu dni. Tegoroczne wykłady z analizy filmu (Mechaniczna pomarańcza, czołówka Dziewczyny z tatuażem, Teksańska masakra piłą mechaniczną jakosurvival horror, Pies Andaluzyjski i Pewnego razu na Dzikim Zachodzie) pokazały, że twórcy festiwalu nie zapominają o studentach oraz samoukach wciąż nie do końca zaznajomionych z kategorią „jak to jest zrobione”. Najważniejsze jest jednak to, że festiwal ucieka od nudnej formuły przeglądu i oferuje chętnym różne możliwości. Od audiowizualnych spektakli (koncert hipersoniK) po gry miejskie, w których trzeba zorganizować wesele dla Ryana Goslinga (sic!).

wtorek_drakula---rokosz003

zdjęcia: materiały organizatora

A teraz odrobinę jadu w stronę wiecznych malkontentów, którzy mówili w tym roku, że festiwal, zyskując sponsora tytularnego sprzedał się, przestał być niezależny i zapchał program filmami, które można zobaczyć w domu. I tu wyszła z nas cała polaczkowość. Sponsor tytularny (w dodatku taki, jakim jest firma odzieżowa, która z filmami ma wspólnego tyle, że najwyraźniej je lubi) daje zdecydowanie większą niezależność niż ministerialna dotacja, w której należy wypełniać wszelkie postulaty punkt po punkcie. A filmy, które można sobie ściągnąć wiszą w sieci od dłuższego czasu. Szkoda, że złośliwcy przypomnieli sobie o nich dopiero w trakcie festiwalu. Nie ma zatem na co narzekać. Trzeba iść do kina.