15 rozdziałów z życia Sama

ocalalyRóżewicz ocalał w wieku 24 lat[1]. Pivnik miał zaledwie 13, kiedy świat zaczął się zmieniać. Nagle. W dniu jego urodzin. Ostatnich, jakie obchodził 1 września. Wszystko stanęło na głowie.  To, co znane i bliskie, zostało przykryte brutalnością i strachem. Ale on też ocalał, mimo że prowadzony był na rzeź wielokrotnie. 

Wciąż powraca pytanie, czy o II wojnie światowej i Holocauście powiedziano już wszystko? Chyba nie jest to możliwe. I choć napisano tyle publikacji i opracowań na ten temat, to jednego rodzaju wypowiedzi nigdy nie wolno lekceważyć: głosu świadków i uczestników tamtych wydarzeń. A jest ich przecież coraz mniej. „Ocalały” to nie suche fakty, ale osobiste dramaty, emocje i rozterki towarzyszące traumatycznym przeżyciom. Bez tkliwości, sentymentalizmu. Bez patosu. Prawdziwie.

Sam Pivnik, autor i bohater książki, urodził się w Będzinie, w rodzinie żydowskiej. I choć wtedy nikomu nie przyszłoby to do głowy, fakt ten był jak wyrok śmierci. W trakcie II wojny światowej próbowano go systematycznie wykonać. Ale Pivnikowi udało się przed nim uciec. „Ocalały” jest jak spowiedź. Autor nie przemilcza zdarzeń. Pisze o tym, że w Auschwitz został wykorzystany seksualnie, że zmuszono go do współudziału w powieszeniu innego więźnia, że osobiście spotkał  Mengele. Nie zapomina o zabawnych, z dzisiejszej perspektywy, grzeszkach dzieciństwa. Nie wspominając już o samym życiu w obozie i niepojętych okropnościach, które mu towarzyszyły.

Droga do ocalenia była długa i  trudna: getto w Będzinie, praca na rampie w Auschwitz-Birkenau, obóz przy kopalni Furstengrube w Mysłowicach, marsz śmierci, ocalenie ze statku Cap Arcona… A potem układanie życia na nowo. Poszukiwanie, tak jak u Różewicza, znów wyraźnych granic tego, co dobre i złe. W całej walce bohatera poraziło mnie jedno: wola życia. Tak silna i instynktownie tkwiąca w człowieku. Mimo wszystko.

W opowieści Pivnika nie brakuje też pewnej wiedzy historycznej, która pomaga wprowadzić czytelnika w realia tamtych lat. Ten odrobinę „szkolny” język, pozwala nabrać nieco dystansu wobec tragicznych wydarzeń Holocaustu. Ale wielkich emocji nie da się uniknąć, nie wówczas, kiedy opowiada naoczny świadek. Książka, będąca rodzajem pamiętnika, pozwala łatwiej wyczuć emocje bohatera, jego sposób myślenia, wyobrazić sobie wydarzenia szczegółowo przez niego zapamiętane. Czytając, odnosi się wrażenie bycia razem z nim, i to przeraża jeszcze bardziej.

Osobiste doświadczenie Pivnika skłania do refleksji. Ale nie ma w tym nic dziwnego. Tragedia zawsze jest impulsem do głębszych przemyśleń. Może to stanowi jeden z jej głównych celów? Mimo że od wydarzeń opisanych w książce minęło kilkadziesiąt lat, emocje, które wywołuje, nie ulegają przedawnieniu. Nie mają prawa stracić na aktualności. Nie mogą się znudzić. Ocaleją nawet wtedy, gdy naocznych świadków nie będzie już wśród żywych. Podobnie jak słowa, które pomagają nie zapomnieć.

Sam Pivnik: Ocalały, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.


[1]Tadeusz Różewicz “Ocalony”

Nasza ocena: 4/5

Nasza ocena: 4/5