Teatr Groteska, czyli słów kilka o wystawie Gruppy w chorzowskiej galerii sztuki „MM”
W chorzowskiej galerii „MM” dobiega końca wystawa Gruppy – jednej z najważniejszych formacji artystycznych w Polsce. Czy przywrócenie demokracji przyniosło malarzom upragnioną wolność? A może wolność zewnętrzna wcale nie istnieje i sami sobie zakładamy symboliczne kajdany?
Taniec klaunów. Oto obraz codzienności. Może dotyczyć mnie, może też mojego sąsiada z bliższej czy dalszej okolicy. A może moja samoocena jest nieco zawyżona? Postrzegam siebie jako kogoś godnego, wartościowego, jako ważną jednostkę społeczności. Oby rzeczywistość to zweryfikowała, obyś przekonał się, jaka jest prawda – podpowiada głos obok. „Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono” – pisała Szymborska. Bycie atrakcyjnym w odbiciu lustra to nad wyraz relatywna kategoria. Uświadom sobie, że ktoś patrzy na ciebie jak na maszkarę z wizji Ryszarda Grzyba („Na granicy Babilonu i Nowej Zelandii”). Istotnie status quo może zostać zachwiane niespodziewanie, można z dnia na dzień stać się zmuszonym do emigracji – czy to do innego kraju, czy do tej gorszej w skutkach, która pociąga za sobą porzucenie ideałów, rozczarowanie wobec wyznawanych wartości, a nawet ucieczkę w dezadaptację. To w istocie tworzy z nas humanoidalne maszkary – nie tylko w sensie psychologicznym, ale też fizycznym – wzajemnie opluwające się w walce o przetrwanie, miotające się w babilońskim kotle.
Nie tylko nacisk „Robotnika” wywołuje ten kryzys czyniący z wielu z nas marionetki. Siła przekazu rzeźby Grzegorza Klamarza jest ogromna – postać z ręką zaciśniętą w pięść uniesioną ku górze dzięki niewidocznym ustom ma pewne cechy kobiece. W PRL-u można to było odczytać jako manifestację siły woli człowieka pracy wobec knebla totalitaryzmu. Obecnie przyspieszone w Polsce procesy maskulinizacji kobiet, emancypacji, konieczność aktywizacji zawodowej – nie z własnego wyboru, lecz konieczności ekonomicznej – czynią z wielu z nich nieme marionetki w rękach oligarchów.
Toteż w owym państwie osobowości obywateli często cechuje zjawisko kynantropii. Na obrazie Włodzimierza Pawlaka „Pies podąża za suką” (tytuł ideologicznie nawet poprawnie brzmi) kolejność przedstawia się następująco – tutaj kobieta jest przewodniczką mężczyzny. Dla feministek, sufrażystek i innej maści emancypantek zakwestionowanie dyktatu patriarchatu to niewątpliwie pozytywny przejaw, lecz w tym przypadku jest to objaw dekonstrukcji tożsamości humanizmu w każdym jego przekroju – co ma miejsce, gdy spod nóg usunięte zostaną fundamenty egzystencji. Jakże to boleśnie symptomatyczne w epoce „Zjednoczonej Europy”, a nie socjalistycznego ancien regime’u.
Nieco innej metamorfozie – mówiąc dosadnie: spolszczeniu – ulegają tradycyjne, wielowiekowo sakralizowane wymiary kultury. Komercjalizacji, wręcz sprostytuowaniu nie oparło się „Mleko Maryi” i „Krew Chrystusa”(prace Marka Sobczyka). A jeśli ten proces ma miejsce w katolickiej Polsce, należy stwierdzić, że na tym polu największe zasługi położyła hierarchia rzymskokatolicka, która swą hipokryzją wielokrotnie przebiła żydowski Sanhedryn.
To tylko końcówka socjopsychologicznych układów. Język, przytaczając Nowy Testament, jest „małym członkiem ciała, a jednak wielce się przechwala”, jego wulgaryzacja, „genitalizacja” będąca, zdaniem Włodzimierza Pawlaka, odzwierciedleniem analogicznych cech umysłu, w istocie jest igraszką w porównaniu z maestrią języka mainstreamowych mediów, ośrodków manipulacji masami, „zakładów produkcji” rzeczywistych niewolników. Rzeczywistych, bo owej strategii nieświadomych. A skrajnym casusem rzeczonego upodlenia jest sytuacja z obrazu Pawlaka „Świnia świni dupę ślini” – postawa skrajnego konformizmu, lizusostwa, sprzedajności – zjawiska, które poruszył głośny ostatnio film „Układ zamknięty”.
Czy warto jeszcze malować w obliczu takiej dyktatury? Skoro twórca ma ręce wręcz przykute do krat, jak sugeruje to Jarosław Modzelewski.
W Niemczech Hitlera Bauhaus został zaklasyfikowany jako „sztuka zdegradowana”, gdyż nie głosił wielkości narodowosocjalistycznego Űbermenscha. Natomiast w katolickiej IV Rzeczpospolitej donosy składane są (poza przykładami Nieznalskiej czy „Nergala” Adama Darskiego) na podstawowe przejawy człowieczeństwa, tzn. na próby krytycznego spojrzenia na dogmaty (za przykład służyć może „Doda” Dorota Rabczewska i jej zdanie o autorach Biblii). Jest to kuriozalny wyraz chrześcijańskiego personalizmu w wydaniu katolickich inżynierów dusz. System hitlerowski swą religijną obłudę umieszczał jedynie na klamrach wojskowych pasów w postaci napisu „Gott mit uns”, natomiast duchowni przewodnicy „wolnego narodu” odmawiają temuż narodowi prawa do swobodnej ekspresji umysłu. Dla porównania – twórczość artystyczna momentami istniała nawet w KL Auschwitz. Biorąc pod uwagę deklaratywną demokrację współczesnej Polski oraz transparentną w wymowie dyktaturę hitleryzmu, trudno ocenić, który system i pod jakim względem był bardziej opresyjny.
Ekspozycja omawianej formacji artystycznej noszącej nazwę Gruppa prezentowana do 24 kwietnia w chorzowskiej galerii sztuki „MM” – jednej z najważniejszych, najambitniejszych placówek tego typu w Polsce – swym przekazem ideowym miała dawać wyraz beznadziejności egzystencji w rzeczywistości PRL-u lat 80. Popełnię herezję – tęsknię do konsolidacji społeczeństwa z tego okresu. Sztuka jest wieloznacznym proroctwem. I dlatego ekspozycja prac Gruppy o wiele trafniej odzwierciedla obecne zagubienie beneficjentów dyktatury capo di tutti capi europejskiej Rzeczpospolitej, aniżeli de facto różowy, a nie czerwony świat ludowego państwa, w którym sztuki plastyczne, teatralne, filmowe, muzyczne przejawiały najwyższy jak dotychczas poziom.
Obecną rzeczywistość syntetycznie ilustrują moim zdaniem niektóre prace z omawianej wystawy. Mam na myśli „Patologię” Pawła Kowalewskiego – sylwetka kobiety rzucającej się samobójczo we własne odbicie w lustrze, co jest wyrazem destrukcji na skutek dramatów egzystencjalnych, jak też Marka Sobczyka „Taniec jelonka” – rogacza pozbawionego nie tyle organów męskości, co wszelkiej mobilności z powodu braku kończyn odczytuję jako niewolę ideową, niewolę poglądów będących prostytutką kapitału a w rezultacie niemalże fizyczną atrofią. To niestety celowa strategia „właścicieli narodu” – niedawnych obrońców praw człowieka. Tylko kto zapracuje na ich potomków, skoro podcina się gałąź, na której rosną ich przyszli żywiciele?
Zaprawdę, to istotnie „taniec klaunów”, jak by może określił tę sytuację kultowy lekarz psychiatra Antoni Kępiński: „Wołanie klauna: Pali się! Nikt go nie słucha, bo woła klaun. To wołanie schizofrenika”.
Patrząc na nabrzmiałą martyrologią – zwłaszcza emocjonalną – „Głowę” Grzegorza Klamana, myślę że to coś gorszego niż groteska, gdyż deprecjacja ludzkiej podmiotowości w obecnej rzeczywistości nazbyt często przybiera postać „teatru śmierci”. „Jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy” – to przestroga, nie zachęta z Nowego Testamentu.
Nie dajmy się uwieść trwającemu urokowi dance macabre. Życie zostało dane nam, ale nie tylko dla nas samych. Jego sensem jest afirmacja ego, ale przede wszystkim służba. To nie patos.
Gruppa – grupa artystyczna założona w 1982 przez absolwentów warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych reprezentujących nurt nowej ekspresji. Utworzyli ją Ryszard Grzyb, Paweł Kowalewski, Jarosław Modzelewski, Włodzimierz Pawlak, Marek Sobczyk i Ryszard Woźniak.
Okazją do utworzenia Gruppy była wspólna wystawa prac artystów, która miała się odbyć w pierwszą rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego 13 grudnia 1982 w warszawskiej pracowni Dziekanka. Wystawa ta ostatecznie odbyła się 14 stycznia 1983, pod nazwą Las, góra, chmura. Artystów łączył wspólny styl, inspirowany nurtami neoekspresjonizmu. Nawiązywali oni do warunków życia społeczeństwa w okresie stanu wojennego. Oprócz wystaw malarskich Gruppa organizowała też odczyty, recytacje wierszy i koncerty, a także wydawała własne pismo Oj dobrze już. Ukazało się 9 numerów.
Gruppa zakończyła działalność w 1992 roku wystawą w Zachęcie, a jej członkowie zajęli się indywidualną twórczością. W 2002 zorganizowano wystawę retrospektywną twórczości Gruppy pod tytułem Gruppa – przyznajemy się do winy, prosimy o wybaczenie, obiecujemy poprawę.
Wystawę można zobaczyć w Miejskiej Galerii Sztuki „MM” w Chorzowie przy ul. Sienkiewicza 3 do 24 kwietnia