Jeszcze tylko zobaczę, co u pingwinów… i mogę zabrać się za robotę

Co masz zrobić dziś, zrób pojutrze – zyskasz tym samym dwa dni wolnego. Ta dość trafna myśl może okazać się jednak zgubna, w szczególności gdy staje się naszym życiowym mottem. Problem odkładania w czasie jest dość powszechny i chyba nikomu nie obcy (w szczególności studentom w czasie sesji). A co, jeśli za zwykłym zwlekaniem czai się coś więcej?


Prokrastynacja dotyka w mniejszym lub większym stopniu każdego z nas. Ale co tak naprawdę kryje się pod tym mądrze brzmiącym słowem? Według definicji jest to „patologiczna tendencja do nieustannego przekładania pewnych czynności na później (…). Najczęściej pozostaje nierozpoznana, dopiero niedawno uznano, że jest ona zaburzeniem psychicznym. Osoby nią dotknięte – prokrastynatorzy – odczuwają trudności z zabraniem się do pracy i w związku z tym odkładają jej wykonanie, zwłaszcza wtedy, gdy nie spodziewają się natychmiastowych efektów. Osoby patologicznie zwlekające z rozpoczęciem pewnych czynności uważa się zazwyczaj za leni i przypisuje im brak silnej woli i ambicji”.

zubr

 

Często sama prokrastynacja objawia się zajmowaniem się mniej ambitnymi czynnościami, które mają odwlec w czasie zajęcia wyższej rangi. Odkrywamy w sobie wówczas pasję parzenia herbaty i czyszczenia zakamarków, o których istnieniu wcześniej nawet nie mieliśmy pojęcia. Wtedy też pilnie trzeba napastować buty, umyć podłogi i przemeblować pokój według zasad feng shui (ponieważ zła aura przeszkadza nam w skupieniu się na ważnych sprawach).

Oczywiście wszyscy ci, którzy nie posiadają akurat farby pod ręką lub też pokój mają ułożony wedle wszystkich możliwych zasad, mogą jeszcze w inny sposób odwlec to, co nieuchronne. Ostatnio ratunkiem dla wszystkich zapracowanych osób okazały się pingwiny, żubry oraz pandy. A wszystko to dzięki kamerom internetowym.

Możliwość podglądania życia zwierząt stała się w ostatnim czasie hitem Internetu. Największą popularność biją oczywiście żubry, które można znaleźć na www.lasy.gov.pl/zubr. 27 grudnia 2012 roku Nadleśnictwo Browsk umożliwiło nam podglądanie króla puszczy. Kamera została umieszczona tuż przy paśniku, dzięki czemu można obserwować miejscowe stado żubrów. Kamera jest zdalnie sterowana, więc można za jej pomocą przybliżać i oddalać obraz w różnych konfiguracjach. Nocą obserwacja zwierząt umożliwiona jest dzięki reflektorom czerwieni o dużej mocy, które oświetlają zdecydowaną część polany, a nie wpływają w żaden sposób na życie zwierząt, które tego światła po prostu nie widzą. W Nadleśnictwie Browsk „parcie na szkło” mają także sarny oraz jelenie, które często pojawiają się przy paśniku. Nie brakuje także zajęcy i kun leśnych. Codziennie przylatują stadami także ptaki (w tym sójki i dzwońce).

Warto zwrócić uwagę na to, że fenomen żubrów znalazł swój oddźwięk na Facebooku. Ich fanpage liczy ok. 53,6 tys. fanów, natomiast strona „Jeszcze tylko sprawdzę, co robią żubry, i mogę zacząć się uczyć” ma ponad 38,7 tys. wielbicieli. Zresztą podobnych stron dokumentujących to, że prokrastynacja nie dotknęła tylko nas, jest dość dużo. Ostatnio niczym grzyby po deszczu pojawiły się: „Jeszcze tylko zobaczę, jak panda śpi na gałęzi, i mogę brać się do nauki”, „Jeszcze tylko zobaczę, jak pingwiny uczą się latania, i wracam do nauki”, „Nie mogę się uczyć – pilnuję żubrów”. Nie mogło także zabraknąć „Spotted: żubry online” dla wszystkich tych, którzy poszukują konkretnego zwierzaka.

Warto tylko dodać, że gdy znudzi nam się obserwacja żubrów, zawsze mamy do wyboru jeszcze wiele innych ciekawych kamer, z różnych zakątków świata. Możemy podejrzeć, jak powodzi się pandom (do znalezienia pod dwoma linkami kids.nationalgeographic.com/kids/animals/panda-cam/ i konkurencyjne pandy z San Diego – www.sandiegozoo.org/pandacam/). Przyznaję szczerze, że moimi największymi faworytami pozostają – również pochodzące z San Diego – pingwiny (seaworldparks.com/en/seaworld-sandiego/Animals/Webcams/Penguin-Cam). Ta kamera zasługuje moim zdaniem na szczególną uwagę, bowiem w momencie, gdy zwierzaki budzą się ze snu, zaczynają dziobać się nawzajem i ślizgać się na brzuchach… Warto poczekać też na porę karmienia, kiedy to stają się nad wyraz żywiołowe.

Jeżeli ktoś woli oczekiwać na motywację w towarzystwie naszych polskich zwierząt, ma do wyboru jeszcze inne kamerki, z którymi w większości będzie trzeba poczekać na przyjście wiosny. Warto tutaj wspomnieć chociażby o kamerce obrazującej sekretne życie pszczół (www.pszczelezycie.pl) czy też tych zamontowanych na bocianich gniazdach (w przypadku bocianów wybór mamy dość spory: www.bocianyonline.pl/kamery.html). Poza tym na stronie lasów państwowych oprócz żubrów można obserwować również orła bielika. Transmisja prowadzona jest z kamery umiejscowionej na 120-letniej sośnie, 30 metrów nad ziemią. Więcej informacji na temat orlej rodziny znajdziecie tutaj: www.lasy.gov.pl/bielik.

Według statystyk prokrastynacją dotknięta jest 1/5 społeczeństwa. Same badania przeprowadzone wśród studentów dowodzą, że aż 70% z nich twierdzi, że jest dotknięta tym zaburzeniem. Wyniki te są uzasadnione faktem, że to właśnie czas studiów jest jednym z bardziej stresujących momentów w naszym życiu. Przyczynia się do tego w szczególności okres egzaminów i oddawania prac zaliczeniowym czy dyplomowych.

Pozostaje tylko jedno zasadnicze pytanie: na ile faktycznie mamy patologiczne zaburzenia motywacji, a na ile za bardzo pochłonęło nas wszystko to, co jest wokół? Bo przecież oprócz kamer internetowych jest jeszcze wiele sposobów na to, by nasza prokrastynacja zwiększyła siłę rażenia. Ogromnym zjadaczem czasu są seriale, w szczególności te, które posiadamy w całych sezonach. Bo od czego najlepiej zacząć pracę? Od zobaczenia nowego odcinka! Niestety seriale mają to do siebie, że zawsze kończą się w najmniej oczekiwanym momencie. Wtedy to też zły szept prokrastyancji mówi nam, by sprawdzić, co się stanie dalej i dalej… I tak nam upływa czas na słodkim nicnierobieniu.

Kolejną zmorą stają się portale społecznościowe. Według statystyk mogą one skradać aż 82% czasu użytkownikom Internetu. Średnio na samym Facebooku spędzamy aż 405 minut, drugim pod względem statystyk jest Twitter – 89 minut. Już wkrótce ma wejść nowa odsłona zapomnianego już trochę Myspace, który raczej nie przyczyni się do wzrostu ilości naszego czasu (a tym bardziej do motywacji do pracy).

Wróćmy na chwilę do żubrów: i tutaj statystyki są dość oszałamiające. Trzeba przyznać, że żubry zdominowały sesję. W styczniu (czyli w najgorętszym okresie) stronę nadleśnictwa odwiedziło około miliona użytkowników. Jak powiedział Krzysztof Trębski z Lasów Państwowych, „podglądanie żubrów to świetny sposób na poradzenie sobie ze stresem podczas sesji egzaminacyjnej”. Więc może to nie prokrastynacja, a zwykła walka ze stresem?

Co ciekawe, sama proktrastynacja najczęściej pojawia się w wieku szkolnym i to wśród uczniów, którzy nie mają większego problemu z nauką, a wręcz przeciwnie – u perfekcjonistów. Ten paradoks wynika z faktu, że gdy od prokrastynatora wymaga się zbyt wiele, traci on wiarę w siebie i boi się popełnić błąd. Myśl ta może sparaliżować oraz spowodować jeszcze większe zniechęcenie.

Największą trudność sprawia odłożenie pracy na chwilę i powrót do niej po upływie tej chwili (a nie po godzinie, dwóch czy paru dniach). A co może nam pomóc w walce z odkładaniem i prokrastynacją? Podstawowe triki, takie jak:

– dobra organizacja pracy,
– wiara we własne umiejętności oraz docenianie najmniejszych sukcesów,
– wzbudzenie w sobie systematyczności oraz regularności,
– unikanie wszystkiego tego, co nas rozprasza (trzeba będzie się na jakiś czas pożegnać z pandami, ale spokojna głowa – myślę, że całkiem nieźle sobie bez nas poradzą),
– aplikacje z techniką „pomodoro” (rodzaj alarmu, który wyznacza nam czas pracy, np. 20 minut pracy > sygnał, że kończysz pracę teraz > 5 minut przerwy > sygnał, że kończysz przerwę teraz > następnie znów 20 minut pracy, sygnał itd.), więcej o pomodoro tutaj.,
– własne sposoby motywacji – za każde przepracowane 30 minut nagródź się łyżką Nutelli (osobom będących na wiecznej diecie sugeruje się marchewkę lub inny niskokaloryczny przysmak).

Mnie samą w czasie pisania artykułu dopadła prokrastynacja. Zanim postawiłam kropkę na końcu artykułu, zobaczyłam 4 odcinki serialu, zrobiłam ogromny zapas pierogów (ruskich i z mięsem), przejrzałam milion filmików na youtube (m.in. o tym, z czego śmieją się indyki – okazuje się, że nie mają wyrafinowanego humoru). W międzyczasie paręnaście razy zalogowałam się na ulubione fora internetowe (trzeba sprawdzić, czy ktoś nie oddał nowego postu), przejrzałam portale społecznościowe. Usunęłam także zbędny spam ze skrzynki pocztowej (no bo przecież wcześniej nie miałam na to czasu, bo pilnowałam pingwinów w San Diego). A ilość wypitej kawy czy herbaty mogłabym policzyć w hektolitrach. Osobiście nie czuję się prokrastynatorem, mimo że jestem jego sztandarowym przykładem. Wszystko to można ładnie określić jako „bodźce”, które są nam niezbędne do prawidłowego funkcjonowania. A że nasz mózg potrzebuje różnorodności (nie tylko filmami Felliniego i książkami Lwa Tołstoja człowiek żyje), padło właśnie na pingwiny.

Na koniec chciałabym dodać tylko jedno: pamiętajmy o tym, że naszą inspiracją wcale nie musi być deadline (choć trzeba przyznać, że to właśnie on najbardziej motywuje nas do czegokolwiek). A co masz zrobić pojutrze – zrób dziś. Będziesz mieć dwa dni wolnego (na podglądanie zwierząt).