Czy John potrafił pisać?
Są takie nazwiska, których po prostu nie wypada nie znać. Rembrandt, Dali, Tarantino, Allen, Dostojewski, Golding… Lista mogłaby być długa, rozciągać się na dziesięć, piętnaście stron, a z pewnością i tak byłaby niepełna. Jednym z tych, które z pewnością by się na niej znalazło, jest nazwisko Lennon. John Lennon, wybitny kompozytor i tekściarz, pacyfista i artysta – postać, która trwale zapisała się w historii XX wieku. Jego wpływ na muzykę rozrywkową jest nieoceniony i trudno stwierdzić, jak wyglądałby dzisiejszy przemysł muzyczny, gdyby John pozostał tylko zdolnym, choć niepokornym chłopcem z Liverpoolu. Dwanaście albumów studyjnych wydanych z zespołem The Beatles, jedenaście płyt solowych i wiele wydań koncertowych, kompilacji – jego dorobek jest ogromny.
Mały chłopiec o dużej wyobraźni
John już od dzieciństwa był charakterystyczną postacią liverpoolskich przedmieść – inteligentny, charyzmatyczny i nieznośny, potrafił być w jednej chwili uroczym chłopcem, a w następnej wyjątkowo okrutnym dzieckiem. Philip Norman w biografii zatytułowanej „John Lennon. Życie” przytacza serię anegdot o przyszłym muzyku. Wspomina m.in. o drobnych kradzieżach, które zdarzały się Lennonowi notorycznie, o naigrywaniu się z niepełnosprawnych, a także o uprzykrzaniu życia wychowującej go ciotce Mimi. Wymienia także rozrywki, którym oddawał się młody John, a wśród których szczególne miejsce zajmowała lektura książek.
Lennon uważał się za domatora i równie chętnie spędzał czas z kolegami, jak i sam ze sobą w swoim pokoju. Miłością do książek zaraziła go ciotka Mimi, a jej mąż, George, wykształcił u niego nawyk czytania gazet. John wręcz pochłaniał książki i przeczytał wszystko, co w latach pięćdziesiątych stanowiło kanon literatury dziecięcej, m.in. „O czym szumią wierzby” Kennetha Grahame’a, „Jaskółki i Amazonki” Arthura Ransome’a, cykl o przygodach Doktora Dolittle Hugha Loftinga. Jednak szczególnie upodobał sobie „Przygody Alicji w Krainie Czarów” oraz „Po drugiej stronie lustra”autorstwa Lewisa Carrolla.
Absurd i nonsens, rządzące w utworach Carrolla, owładnęły wyobraźnią Johna. Lennon uwielbiał zawarte w książkach gry słowne, poprzestawiane litery w wyrazach, pokrętną logikę i chaotyczne wydarzenia, wyciągnięte żywcem z sennych wizji. „Alicja…” wywarła ogromny wpływ na pierwsze literackie zabawy Lennona, ale i na jego późniejszą twórczość, co szczególnie wyraźnie widać w piosence „Lucy in the Sky with Diamonds”.
Literackie zabawy, o których wspominałam, były publikowane przede wszystkim w „Codziennym skowycie” – gazetce, którą John własnoręcznie rysował i opisywał. Zawierała ona zabawne wierszyki na temat osób z najbliższego otoczenia, a także wymyślone historie o gwiazdach rozwijającej się wówczas prasy plotkarskiej. Oprócz tekstów, do „Codziennego skowytu” dołączone były też rysunki – zazwyczaj karykaturalne wyobrażenia nauczycieli, kolegów lub ludzi chorych. Gazetka wychodziła regularnie i za każdym razem wzbudzała niemałe rozbawienie kolegów Johna.
Nonsens nieskończenie bardziej wymowny niż sens
Na początku 1964 roku Wielką Brytanię dotknęła beatlemania, która później ogarnęła też resztę świata. John nie był już chłopcem-rozrabiaką, ale dorosłym (niekoniecznie dojrzałym) mężczyzną. Jego kariera zaczęła się rozwijać i z czasem miała uczynić Lennona jedną z największych legend muzyki. Pierwsze chwile sławy Beatlesów pozwoliły Johnowi na coś jeszcze: w 1964 roku na rynku pojawiła się jego pierwsza książka, „John Lennon: In His Own Write”, zbiór zwariowanych utworów wierszem i prozą, wyraźnie inspirowanych stylem Lewisa Carrolla. Książka przesycona neologizmami i kolokwializmami, absurdalnymi historyjkami i grami słownymi, czyli tym, co Lennon lubił najbardziej. Rok później ukazała się kontynuacja tego dziełka – „A Spaniard in the Works” – utrzymana w bardzo podobnym klimacie. W Polsce obydwie książki ukazały się w zbiorczym wydaniu „Na własne kopyto” w 1994 roku.
Listy do wszystkich
Właściwie na tych dwóch wydawnictwach literacka przygoda Johna się skończyła. Ale na uwagę zasługuje także inny aspekt jego twórczej aktywności – listy.
W październiku 2012 roku ukazało się polskie wydanie zbioru korespondencji Lennona opracowane przez brytyjskiego dziennikarza, Huntera Davisa. Książka zawiera 285 listów, pocztówek i notatek, które Lennon tworzył od najmłodszych lat (pierwszy opublikowany list, kartka okolicznościowa do ciotki Harriet, pochodzi z 1951 roku), aż do dnia tragicznej śmierci.
We wstępie do zbioru „John Lennon. Listy” możemy przeczytać, że na większość spraw, które w jakiś sposób go dotykały, John reagował pisaniem. Można to odczuć podczas lektury jego korespondencji – jest żywa, ciekawa, pełna humoru, ale i zjadliwości. Listy do rodziny potrafiły być bardzo intymne i osobiste; listy do przyjaciół czy współpracowników stanowcze, choć uprzejme, radosne, choć czasami inteligentnie złośliwe.
Listy i pocztówki Johna są, moim zdaniem, najlepszym świadectwem jego lekkiego pióra i talentu literackiego. O wiele świeższe i bezpretensjonalne niż, skądinąd ciekawe, „In His Own Write”.
Czy John potrafił pisać?
Z tym, że John był wybitnym muzykiem, zgodzi się niemal każdy, bez względu na gust muzyczny. Jednak jego literacki dorobek, uboższy, ale mimo to wciąż doskonały, nie powinien być pomijany czy lekceważony – w końcu literatura i własne próby pisarskie towarzyszyły Lennonowi przez całe życie, ukształtowały go i pomagały uporać się z targającymi emocjami. Ale twórczość literacka Johna Lennona to nie tylko satyryczne gazetki z lat szkolnych, eksperymentalne opowiadania i wiersze czy rozległa korespondencja. To przede wszystkim teksty piosenek, które nie ograniczały się tylko do chwytliwych refrenów i banalnych rymów, ale były zapisem wydarzeń, wspomnień i przeżyć, mając czasami więcej wspólnego z poezją niż z czystym rock’n’rollem. I to one są żywym dowodem na to, że John naprawdę potrafił pisać.