Wszystko, co chcesz wiedzieć o kinie, jeśli masz mocne nerwy

Lech Kurpiewski i Robert Ziębiński, dwaj wieloletni publicyści filmowi, postanowili zebrać listę swoich ulubionych i znienawidzonych filmów i bez ogródek, bez zmanierowania opowiedzieć o tym, jakie naprawdę kino lubi oglądać ktoś, kto z chodzenia do kina żyje.

Na książkę składa się 13 rozdziałów-kategorii, do których przyporządkowano po 13 odpowiadających im filmów. Miało być subiektywnie, wyszło wręcz intymnie. I o ile kilkakrotnie trudno było nie zgodzić się z autorami, to zdecydowanie częściej lektura „Remanentu” wzbudzała we mnie chęć wyrzucenia książki przez okno, podpalenia jej lub podparcia nią chwiejącego się stolika. Oberwało się Kubrickowi za „Odyseję kosmiczną”, Bergmanowi za „Siódmą pieczęć”, Julie Taymor za „Fridę”, w końcu Steve’owi McQueenowi za „Wstyd”. Po kilku rozdziałach (wybieranych losowo) uznałam, że autorzy zwyczajnie nie lubią kina eksperymentującego z widzem i stawiają na klasyczną narrację, aktorstwo z najwyższej półki, ujęte przez najznamienitszych operatorów, przy akompaniamencie doskonale dobranej muzyki. Trudno polemizować z takim stanowiskiem, trudno nie kochać filmów, które uznali za najlepsze. Nie wybrali „nudnych klasyków”, lecz mocno kompromisowe, niezaprzeczalnie dobre kino środka.

Ze względnym spokojem czytałam dalej. Zakładając z góry, jakie tytuły mogą mnie czekać w kolejnych zestawieniach, przygotowywałam się psychicznie na to, w jaki sposób obaj publicyści wbiją mi jeszcze nóż w serce, wylewając żale na pretensjonalnego Felliniego i nawiedzonego Herzoga. Wtem, gdy dotarłam do pierwszego rozdziału, wśród najlepszych filmów XXI wieku pojawił się „Słoń” i cała moja wcześniej misternie utkana teoria krytyki filmowej Kurpiewski&Ziębiński legła w gruzach. Posypuję głowę popiołem, może czytanie książki od początku do końca to nie taki głupi pomysł (ale tylko może).

Niestety „Subiektywny remanent kina” nie jest, mimo swojej urywkowej formuły, blogiem. Czytelnik zatem nie będzie mógł dowiedzieć się niczego ponad to, co zostało wydrukowane, ani na gorąco skonfrontować swojego zdania z (o wiele bardziej wykwalifikowanymi) filmowymi ekspertami.

Jak zatem traktować ten ponad czterystustronicowy leksykon? Dla ludzi zdrowo związanych z kinem, którzy są wystarczająco normalni, aby nie przeklinać nad czytaną recenzją, będzie to szczery i rzetelny zbiór filmów, które zapadają w pamięć, nie zawodzą i tylko czasami są czystą rozrywką bez zobowiązań. Dla tych z wyrobionym kinowym gustem, dla festiwalowych wyjadaczy, których filmowa tolerancja sięga znacznie dalej niż zdrowy rozsądek, dla tych którzy lubią kino nie do końca dobre, ale z dobrymi intencjami – będzie to najprawdopodobniej droga usłana stanami przedzawałowymi. Ale o tym uprzedzali autorzy z tyłu okładki, więc nie histeryzujmy. Chodźmy do kina.

Lech Kurpiewski, Robert Ziębiński, 13 po 13. Subiektywny remanent kina, wydawnictwo Prószyński i S-ka 2012.