Na co cierpi Malwina? Wywiad z Martą Świerkowską
Malwina mężczyznę kupuje na Allegro. Zakup ma pomóc w przezwyciężeniu słabości i zmniejszeniu niepokoju. Czy okaże się udany? Z Martą Świerkowską, autorką Mężczyzny kupionego na Allegro, rozmawiamy o jej debiutanckiej powieści, literackich inspiracjach i planach na przyszłość, ale także o współczesnych kobietach, nadwrażliwości i ciągłych poszukiwaniach własnego miejsca w świecie.
Joanna Szustopol: Malwina – kim ona jest? Podczas rozmów o Twojej książce słyszy się opinie o tym, że Malwina jest współczesną, rozczarowaną rzeczywistością i poszukującą mężczyzny kobietą. I niby stąd tytuł: Mężczyzna kupiony na Allegro?
Marta Świerkowska: Można powiedzieć najprościej, posługując się cytatem z Flauberta: „Pani Bovary to ja”. Malwina to w pewnym sensie moje zwierciadło, ale oczywiście ubrane w język tej książki, pewną nietypową strukturę. Naturalnie, pewne wątki są zmyślone, pewne ubarwione, pewne ukradzione ludziom ulicy, pewne moim znajomym i bliskim. Na pewno pewien rodzaj pustki wywołuje w Malwinie poczucie frustracji i stąd już tylko krok do melancholii, poczucia wyalienowania czy bólu istnienia. To nie jest w jej przypadku chęć patrzenia inaczej – ona nie umie inaczej niż właśnie po swojemu. Okazuje się przy tym, że być może jej sposób widzenia świata jest w jakiś sposób odkrywczy dla innych. Ona chce się po prostu tym podzielić. Nie zastanawia się nad tym, „co inni powiedzą”.
JS: Jak o niej piszesz: „ona dusi się molami, cierpi na klaustrofobię, jest uzależniona.” Od czego?
MŚ: Dobre pytanie! Myślę, że przede wszystkim od emocji; emocjonowania się. Ona się męczy ze sobą samą, ze swoją nadwrażliwością, która ujawnia się ciągle w nieprzewidywalny sposób w jej codziennym życiu. Gdyby Malwinie zabrać możliwość odczuwania tych różnych skrajnych stanów emocjonalnych, to byłaby bardzo nieszczęśliwa.
JS: Twoja książka ma minimalistyczną formę i wpisuje się w estetykę minimalizmu. Jednak dla mnie jest ona upoetyzowana, toteż nazwałabym ją „upoetyzowanym minimalizmem”. Czy zgodziłabyś się z taką nazwą?
MŚ: Ja się nie zgodzę z żadną nazwą, ponieważ nie znoszę szufladkowania. Ta książka jest na pewno na granicy poezji i prozy, na pewno jest minimalistyczna. Jednak nie sądzę, że to ją opisuje w pełni. Ale zgoda, ta nazwa w jakimś stopniu odzwierciedla to, co powstało.
JS: Malwina jest jakby w masce. Jej życie, sposób mówienia są iście ironiczne. Czytając o niej od razu myśli się, że słowa mówią o czymś, opisują coś w pewien sposób, ale mają coś innego na myśli, odsyłają gdzieś indziej, do stwierdzenia, że Malwina wcale taka nie jest…
MŚ: Malwina to pewien zlepek osobowości, wrażliwości, sposobów myślenia czy postępowania, na nią składa się co najmniej kilka kobiet, więc już sam ten fakt sprawia, że można uznać, iż nosi rodzaj maski. Choć też bym się przy tym określeniu nie upierała. Z pewnością jest w niej dużo ironii, ale to stanowi rodzaj obrony – nie do końca może świadomej – przed złem tego świata, przykrościami różnego rodzaju; jest reakcją na to, co jest trudne do zniesienia. Mówi się, że ironia to ostatnia faza rozczarowania; ja sadzę, że to także pewna ukryta forma gniewu, niezgody na świat. Także w tym sensie można powiedzieć, że Malwina nosi maskę.
JS: Wydaje się, że bohaterka jest zwykłą rozgoryczoną panną na wydaniu, która narzeka na zastaną rzeczywistość. Jednak Malwina jest terapeutką, pracuje w kancelarii, prowadzi teatr…
MŚ: Tak jak mówiłam – jest ona zlepkiem co najmniej kilku kobiet, więc również przemawiają jej ustami różne głosy na różne tematy. Z pewnością jednak jest to osoba aktywna, nieznosząca nudy i stagnacji, być może stąd to częste narzekanie; może marudzenie to jest w jej wypadku coś bliskiego ironii, a jednocześnie związanego z jej nadwrażliwością. Ona więcej widzi, obraca się w różnych kręgach, ma okazję przyglądać się ludziom, widzi ich zalety, ale też przytłaczają ją ich wady. Sądzę, że jest zbytnio ponad tym, jest także bardzo wymagająca wobec ludzi ją otaczających.
JS: Sądzę, że pewna wnikliwość, zmysł obserwacji i nadwrażliwość są przyczyną jej wiecznego niepokoju i poszukiwań. Ona wciąż czegoś szuka, błądzi, dąży do czegoś lepszego… Ale ciągle coś ją drażni, rozwściecza.
MŚ: Idealny opis, Joanno. Nic dodać, nic ująć. Cała Malwina. Rozszyfrowałaś moją bohaterkę!
JS: Fabuła sprawia wrażenie pewnego zapisu, nie „przepisania” rzeczywistości widzianej oczyma Malwiny, lecz pewnego przetworzenia na własny sposób. Skąd taki pomysł?
MŚ: To nawet ciężko nazwać pomysłem. Ja raczej nie staram się myśleć, tylko robić, jakkolwiek by to dziwnie w przypadku osoby piszącej brzmiało. Taki sposób pisania wynikał z głębokiej potrzeby podzielenia się swoimi obserwacjami na temat świata zastanego. Siadałam do komputera i palce same się poruszały po klawiaturze, ja tylko starałam się podążać za umysłem i sercem, które jednocześnie dyktowały. Nawet nie mogę powiedzieć, że ja te teksty, które znalazły się w książce, jakkolwiek mocno poprawiałam. W żadnym wypadku. To były już zamknięte struktury. Miałam tylko zapisane czasem w ulubionym notesie jakieś skrawki myśli czy wręcz hasła – pojedyncze słowa, które stanowiły impuls do stworzenia pewnej historyjki. Forma polegająca na tym, by to były luźne historie, których jedynym łącznikiem jest postać Malwiny, była idealna dla wydobycia na powierzchnię wszelkie rozmyślania.
JS: Stylistyka i forma językowa jest swoiście połamana, hybrydyczna, upoetyzowana, jest też pewnego rodzaju reportażem, relacją. Tworzy pewien barokowy język. Skąd upodobanie do takiej formy pisania?
MŚ: Zawsze mi się podobała taka forma, jaka występowała u niektórych pisarzy. Sądzę, że niejako przejęłam pewne ulubione „smaczki” dotyczące formy od nich. A są to Joyce i jego „strumień świadomości”, Cortazar ze swoją Grą w klasy, którą można czytać zarówno „po bożemu” jak i z kluczem oraz właśnie jak rodzaj collage’u czyli jak się komu chce – ten rodzaj wolności w czytaniu bardzo cenię. Poza tym Gombrowicz – jego forma pisania z wieloma wyliczeniami i także specyficznym językiem. Ci panowie bardzo na mnie wpłynęli. Silnym przeżyciem było też dla mnie pochłonięcie (dosłownie) Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną Masłowskiej. To mi uświadomiło, że język można dowolnie kształtować, że to rodzaj masy plastycznej. Jeśli do tego dołożymy emocje, to wyjdzie być może coś pięknego.
JS: Istnieje również kilka opisów poznańskiej rzeczywistości, jakby oddech i głos ulicy. Czy pisałaś książkę w Poznaniu?
MŚ: Tak, choć pochodzę z Płocka, od okresu studiów mieszkam w Poznaniu. Czuję się Poznanianką od dawna. Choć są rzeczy, które mi się w tym mieście nie podobają, to jednocześnie jestem z nim mocno związana poprzez upływ czasu i wspomnienia, które się z tym miejscem łączą. Osadzenie historii Malwiny w Poznaniu było naturalną konsekwencją faktu, że niejako wychodzę od samej siebie i swojego sposobu widzenia świata, powoli krok po kroku wzbogacając bohaterkę o cechy innych kobiet.
JS: Malwina szuka i pragnie czegoś bardzo, i otrzymuje to – w drugiej części książki okazuje się, że jest w ciąży. Jednak znów coś ją denerwuje, drażni ją reakcja społeczeństwa na jej stan, jej biologizm. Jednak odczuwa spokój.
MŚ: Mówi się, że stan ciąży to stan błogosławiony, jednak Malwina ze swoją emocjonalnością nawet wtedy jest podenerwowana, rozdrażniona. Dopiero na sam koniec pojawia się spokój, ale to następuje już „po”; gdy potomek pojawia się na tym świecie. Dla Malwiny życie zmieniło się po porodzie, ale o tym jest inna książka. Leży w szufladzie od pewnego czasu. Nie sądzę, że kiedykolwiek ujrzy światło dzienne. Z pewnością jest odzwierciedleniem tego, co działo się w moim życiu osobistym po porodzie, jednak był to rodzaj klasycznej autoterapii. Malwina pojawia się także w kolejnej nieopublikowanej książce pt. Opowiadania Fantastyczne. Nie mam jednak siły na jej ukończenie. Znowu mała forma i problem, bo zwykle nikt nie chce takich wydawać. Może jak napiszę ze trzy nowe, to wtedy w tryptyku ktoś je wyda.
MARTA ŚWIERKOWSKA – rocznik 80. Z wykształcenia kulturoznawczyni, pedagog, terapeutka. Założycielka i reżyser Teatru Bez Vat. W 2010r. ukazała się jej debiutancka książka Mężczyzna kupiony na Allegro.